-Dobra dziewczyny ja już idę. - wstałam z parapetu, na którym wcześniej siedziałam. -No idź, idź, żebyś się nie spóźniła na randkę z Federico. - zaśmiała się Natalia, wywróciłam teatralnie oczami i wzięłam swoje rzeczy do ręki. -Ja nie idę na żadną randkę! - krzyknęłam, już podirytowana. -Idę się z nim tylko przejść i nic więcej, jasne? - zapytałam, a one pokiwały twierdząco głową i schowały twarze w dłonie, żebym tylko nie zobaczyła, że się śmieją. -Opowiesz nam jutro. - powiedziała Francesca. -Okej. - odpowiedziałam i wyszłam z sali. Szłam w stronę szafki, wyciągnęłam z niej swoje ciuchy i poszłam się przebrać. Gdy byłam już przebrana w normalne ciuchy, poszłam do łazienki. Usłyszałam ciche popłakiwanie. Zapukałam do jednej z kabin i zapytałam -Przeprasza, kto tu jest? Czy wszystko w porządku? - zapukałam do drzwiczek. -Tak wszystko w porządku. - odpowiedziała mi jakaś dziewczyna. -Może mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam, bo nie mogłam jej tak zostawić. -Nie, nie dzięki, nie potrzebuję niczyjej pomocy. A teraz odejdź stąd! - krzyknęła. Skądś znałam ten głos. Tylko skąd? -A mogę chociaż wiedzieć, jak masz na imię? - spytałam siadając na zimne, białe kafelki. Na przeciwko drzwi od kabiny, w której znajdowała się dziewczyna. -Nie, nie możesz. Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła drugi raz do mnie. -Ale ja chce pomóc. -powiedziałam i wstałam z miejsca, w którym wcześniej siedziałam. Postanowiłam, że otworze drzwiczki. -Violetta? - zdziwiłam się, że ją tam zobaczyłam. Siedziała na muszli, cały makijaż jej spływał policzkami. -Tak, a teraz pewnie polecisz i wszystkim powiesz, że siedzę w kiblu i płacze, co? - zrobiłam zdziwioną minę. Oczywiście, że nie zrobię tak, jak ona powiedziała. Nie jestem nią. -Nie nie zrobię tak. Powiedz co się stało? - wyciągnęła z torby chusteczki i podałam jej. -Nie ważne. -powiedziała i zaczęła się wycierać. Mówiąc szczerze, zrobiła mi się jej trochę szkoda. Jestem ciekawa dlaczego płacze. -Powiedz, przecież nic ci nie zrobię. Nie jestem gwałcicielem. - gdy to powiedziała uśmiechnęła się. -Okej powiem. - nareszcie! Krzyknęłam w głowie. -No więc, ja wiem, że ludzie z tej szkoły uważają, że się rządzę, wymądrzam i tak dalej. Wcześniej ich słowa mnie nie bolały bo miałam je w dupie, ale dzisiejsze słowa Diego mnie zabolały. Nie to, że ja jestem w nim zakochana, dlatego mnie to zabolało, ale no po prostu tak jakoś. - gdy to mówiła gotowałam się w środku. Ten idiota zawsze mówił za dużo, ale teraz przegiął. Jestem ciekawa co takiego powiedział, że ona płakała. -A co dokładnie powiedział? - spytałam. Ona wzięła głęboki i w końcu powiedziała -Powiedział, że jestem dziwką. - gdy usłyszałam ostatnie słowo, myślałam, że wybuchnę. Ona zrobiła smutną minę. -Ej nie masz się co przejmować tym idiotą. On zawsze taki był. - powiedziałam, a ta spojrzała się na mnie ze zdziwionym spojrzeniem. Pewnie dziwi się, że mówię w ten sposób o moim najlepszym przyjacielu. -Serio? - spytała. -Serio. - odpowiedziałam jej. Ona się lekko uśmiechnęła do mnie. Spojrzałam na zegarek, który miałam na ręce. Fuck, spotkanie z Federico! Krzyknęłam w głowie, kompletnie o tym zapomniałam. -Słuchaj Violu, bo ja byłam umówiona i muszę już lecieć. - spojrzałam na nią wzrokiem proszącym o wybaczenie. -Spoko, dzięki pomoc, w tej sprawie. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. -Nie ma sprawy, na mnie zawsze możesz liczyć. Jutro się rozprawie z Hernandezem. - uśmiechnęłam się, wstałyśmy. -Dziękuję. - przytuliła mnie. Zrobiło mi się bardzo miło. -Proszę. - odwzajemniłam uścisk. -Dobra leć, bo się spóźnisz. - 'odczepiłyśmy' się od siebie. Wzięłam torebkę i wyszłam. Szybko biegłam w stronę parku.
*Federico*
Czekam na Ludmiłę już 20 minut. Coś czuję, że nie przyjdzie. Mój pies się już wybiegał i leży pod drzewem. Ja siedzę na ławce i zastanawiam się czy nie iść już do domu. Gdybym miał do niej numer to bym zadzwonił, a że ja jestem taki debil, że nie wziąłem tego numeru to nie mogę zadzwonić. Poczekam jeszcze chwilę może przyjdzie. Nagle usłyszałem, że mój pies szczeka. Popatrzałem na to miejsce, na którym jeszcze sekundę temu leżał pies. Usłyszałem tez krzyk dziewczyny. Podbiegłem i zobaczyłem, że mój pies leży na Ludmile. Zacząłem się śmiać, co ja gadam? Zacząłem się dusić. -Ściągnij go ze mnie! - krzyknęła na co automatycznie się ogarnąłem. Zapomniałem, że mój pies jest wielki, a Ludmiła jest bardzo delikatna. Szybko zawołałem psa i przypiąłem mu smycz. Przywiązałem go do ławki i podszedłem do Ludmiły. Podałem jej rękę. -Nic ci nie jest? - spytałem kiedy była już na równych nogach. -Boli mnie ręka. - pokazała mi dokładnie, w którym dokładnie miejscu. To był łokieć. Miała wielkiego siniaka. -Mam coś tutaj? Bo mnie boli? - zapytała. -No masz wielkiego siniaka. - zrobiła zdziwioną minkę. Wyglądała uroczo. -Co?! - krzyknęła. Ale nie wiem po co. Przecież to tylko siniak. Chociaż muszę przyznać, że jest całkiem spory. -A boli mocno? - zapytałem, jakby to nie było oczywiste. -No raczej, że boli. I to bardzo mocno. - usiadła na ławce i zaczęła masować to miejsce. Usiadłem obok niej. -Przepraszam. - musiałem ją przeprosić, bo to przeze mnie teraz ma tego siniaka. -Czemu? - spytała mnie. -No bo to mój pies cię wywrócił. - popatrzałem w jej piwne oczka, w którym mógłbym zatonąć. -Spokojnie, każdemu mogło się zdarzyć. - powiedziała i uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem uśmiech. -Chodź może do mnie, to przyłożymy lód na siniaka. - pokiwała głową na tak, wstaliśmy, ja wziąłem psa i szliśmy w stronę mojego domu. Tak MOJEGO, bo wyprowadziłem się od Violetty. Tam tylko pojechałem się przywitać, a tak to dom już miałem dawno kupiony.
Szliśmy może z 10 minut. Otworzyłem jej drzwi i zapaliłem światło w korytarzu. Psa odpiąłem od smyczy i puściłem wolno po domu. -Chodź do kuchni. - powiedziałem i skierowałem się w stronę wcześniej wymienionego pomieszczenia. -Chcesz coś do picia? - spytałem wskazując na krzesełko, żeby mogła sobie usiąść. Posłusznie wykonała moje polecenie. -Yy, zwykłą wodę. -powiedziała. Nalałem jej do szklanki wody. Podszedłem do zamrażarki i wyciągnąłem lód. -Masz, przyłóż sobie. - podałem jej woreczek z lodem. Nalałem sobie soku pomarańczowego i usiadłem na przeciwko niej. Przykładała woreczek delikatnie, bo widać było po niej, że ja to boli. -Poczekaj, dam ci maść na stłuczenia. - poszedłem w stronę łazienki, w której znajdowała się apteczka. Wyciągnąłem potrzebną maść i poszedłem do kuchni, w której czekała Ludmiła. -Daj, ja posmaruję. -powiedziałem, odkręciłem nakrętkę, wycisnąłem trochę maści na rękę i wsmarowałem ją w łokieć dziewczyny, który był taki chudziutki. -Au, uważaj! - krzyknęła. -No dobrze, przepraszam. - powiedziałem, gdy skończyłem wsmarowywać maść w jej rękę. -Dziękuję. - powiedziała, gdy myłem ręce. -Nie ma za co. - uśmiechnąłem się do niej, odwzajemniła uśmiech. -Ej, bo nie powiedziałam ci dlaczego się spóźniłam. - no właśnie, jestem ciekawy co albo kto był ważniejszy ode mnie. Nie no żartuję. -A więc mów. - uśmiechnąłem się siadając na swoim miejscu. -No bo, jak miałam wychodzić to weszłam jeszcze do łazienki i usłyszałam, że ktoś płacze. No i nie mogła tego kogoś tak zostawić. Tym kimś była Violetta. Wyżaliła mi się dlaczego płakała i musiałam ją jakoś pocieszyć. I dlatego się spóźniłam. - Violetta płakała? Ciekawy jestem dlaczego właśnie płakała. -A dlaczego płakała. Coś się jej stało. Ktoś ją skrzywdził? - pytałem się Lu. -Można powiedzieć, że Diego... - nie dałem jej skończyć. -Co?! - krzyknąłem i wstałem z krzesła. -Ale nie zrobił nic, nie wiem jak to powiedzieć. Już wiem. Nie wykorzystał jej, czy coś. Tylko powiedział, że jest dziwką i zrobiło jej się przykro. I ja jutro porozmawiam z Diego. - odetchnąłem lekko z ulgą. Ale nadal byłem wkurwiony na Diego. -Czyli teraz wszystko z nią w porządku? - zapytałem, bo była moją najlepszą przyjaciółka i bardzo mi na niej zależało. -Tak, nie musisz się o nią martwić. - uśmiechnęła się w moja stronę ciepło. Oddałem jej taki sam uśmiech. -Yyy, odprowadzić cię, bo jest już ciemno. Nie to, że cie wyganiam, bo dla mnie mogłabyś tu zamieszkać. - dopiero, gdy wypowiedziałem te słowa zdałem sobie sprawę co powiedziałem. Zobaczyłem również, jak Ludmiła się rumieni. Wyglądała bardzo, ale to bardzo uroczo. Gdy zobaczył, że się na nią patrzę zakryła twarz włosami. -Czemu się chowasz? Wyglądasz przeuroczo kiedy się rumienisz. - powiedziałem, a ona jeszcze bardziej się schowała. Podszedłem do niej, pomogłem jej wstać. Uniosłem do góry jej podbródek i popatrzyłem jej prosto w oczy. Już miałem ją pocałować, gdy nagle...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że wam się rozdział podobał :)
Trochę dłuższy. I tak wiem, miała być nowa postać, ale
jednak nie będzie, bo postanowiła, że ten rozdział będzie tylko
z Fedemiłą :)
A w następnym rozdziale:
-Ludmiła naskoczy na Diego, za to co zrobił Violetcie
-Violetta spróbuje przeprosić za swoje zachowanie
-POWINNA pojawić się nowa postać
I to tyle :) I dziękuję Mechi Lambre za komentarz pod każdym rozdziałem <3
Całuję Ola :*
OMG!!
OdpowiedzUsuńTo dla mnie dedykacja?
Dzieki misiu!!
Ale miało byc beso Fedemilci!
Ahahhaha niebno poczekam ;)
Rozdzial jak zwykle swietny*
Czyżby Vilu sie zmieniala??
No no ciekawie*
Zapraszam do mnie*
Kc <3
Tak dla Ciebie dedykacja :*
OdpowiedzUsuńCo do Vilu to sie jeszcze okarze :))
Beso będzie może w 5 rozdziale
I dziękuje <3
Twojego bloga już dawno czytam, ale nie mam czasu komentować ;( Masz naprawdę świetnego bloga :*
Kc <3 2