sobota, 23 stycznia 2016

11.

"Naciste para ser real no Perfecta"
~Lodovica Comello ♥

Perspektywa Ludmiły:

Z pięknego snu wybudził mnie dzwoniący budzik. Wyłączyłam uciążliwe urządzenie i odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała. Włożyłam nogi w zimne kapcie i ruszyłam do łazienki. 
 Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obwinęłam ciało fioletowym ręcznikiem. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam suszarkę. Podłączyłam urządzenie do prądu i zaczęłam suszyć swoje długie, blond pasemka. Po około 10 minutach były już całkowicie suche i mogłam już wyłączyć suszarkę z prądu. Położyłam ją na swoje miejsce, a świeżo wysuszone włosy związałam jaskraworóżową gumką, którą wygrzebałam ze swojej kosmetyczki. 
 Do pokoju wróciłam w samym ręczniku, który wciąż miałam na sobie. Podeszłam do komody, z której wyciągnęłam bieliznę. Potem podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam szare dresy i jakąś bluzkę z nazwą All Time Low. 
 Wróciłam do łazienki i ubrałam się w ciuchy. Do imprezy urodzinowej zostało jeszcze około 7 godzin, więc mogę jeszcze poleniuchować. 
 Skierowałam się do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. 
-Hej. - przywitałam się z chłopakiem, który siedział przy blacie i zajadał kanapkę. 
-Cześć. - odpowiedział zaspany. 
 Miał na sobie bluzkę z mocno wyciętymi pachami, a na niej widniał napis "Nirvana". Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach. 
 Zauważyłam, że bardzo lubi je nosić. Tak samo jak bluzki z Nirvany albo Green Day'a. 
-Zrobiłem kanapki, jak chcesz to weź sobie. - podsunął talerz, na którym znajdowały się cztery kanapki z serem, sałatą i pomidorami. 
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce naprzeciw niego. 
 Wzięłam do ręki jedną kanapkę i zaczęłam ją spożywać. 
-Dzisiaj są urodziny Vittorii? - zapytał popijając herbatę. 
-Tak, na 17, więc mamy jeszcze sporo czasu. - odpowiedziałam wycierając okolice ust. -I dzięki za śniadanie. 
-Od kiedy jesz tylko jedną MAŁĄ - dał nacisk na "małą". - kanapkę? 
-Nie jestem za bardzo głodna. - wzruszyłam ramionami. 
 Podeszłam do czajnika i wzięłam go do ręki. Podeszłam do kranu i nalałam trochę wody. Odłożyłam z powrotem urządzenie na miejsce i włączyłam, aby zagotować wodę. 
-Co będziemy robić przez te kilka godzin? - zapytałam opierając się o blat. 
-Dzisiaj przyjeżdżają do mnie przyjaciele z Australii. - poinformował mnie. -Muszę ich odebrać z lotniska. 
-O to fajnie. - uśmiechnęłam się. 
-I będą nocować u nas. Zostają tylko na tydzień, więc chyba jakoś wytrzymamy. - uśmiechnął się. 
 Kiedy woda się zagotowała wyciągnęłam z szafki biały kubek w czerwone serduszka, a z pojemniczka truskawkową herbatę. Wsadziłam saszetkę do kubka i zalałam to wrzącą wodą. 
-Mogę jechać z tobą? Czy się nie pomieścimy? - usiadłam znowu naprzeciw niego z herbatą w ręce. 
-Zmieścimy się. Możesz jechać. - dokończył pić herbatę, a pusty kubek wstawił do zlewu. -Za dwie godziny dopiero lądują, więc mamy jeszcze trochę spokoju. 
-Spokoju? 
-Zobaczysz jak przyjadą. - zaśmiał się. 
-Mam rozumieć, że oni są jacyś nienormalni?
-Nie, są po prostu debilami. - zaśmialiśmy się. 

~*~

-Ludmiła szykuj się! Za pół godziny jedziemy! - usłyszałam krzyk blondyna. 
 Podniosłam się z fotela, na którym aktualnie siedziałam i czytałam książkę. 
-Już! - odkrzyknęłam i podeszłam do szafy. 
 Wyciągnęłam z niej jasne jeansy i biały, luźny sweterek. Z ciuchami w ręce poszłam do łazienki się przebrać. Szybko ściągnęłam koszulkę i zastąpiłam ją swetrem, to samo zrobiłam z dresami. Z kosmetyczki wyjęłam podkład i puder. Nałożyłam cienką warstwę makijażu i pomalowałam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje włosy. Postanowiłam, że zostawię rozpuszczone. Chwyciłam do ręki szczoteczkę do zębów i zaczęłam myć moje równe, białe zęby. 
-Ludmiła! - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. 
-Już idę. - powiedziałam z buzią pełną pasty, przez co rozprysnęła się na lustrze. -Dwie minuty. - powiedziałam wypluwając białą pastę. 
-Czekam w samochodzie. 
 Wytarłam buzię i spojrzałam jeszcze w lustro. Naprawdę trzeba być mną, żeby najpierw się pomalować, a później myć zęby. Poprawiłam szybko makijaż i wyszłam z łazienki. Z łóżka wzięłam torebkę i telefon, który wylądował w tylnej kieszeni moich spodnie.
 Pod drzwiami założyłam moje białe, krótkie conversy i wyszłam z domu uprzednio go zamykając. Podeszłam do czarnego mustanga i zajęłam miejsce pasażera. 
-Możemy jechać. - uśmiechnęłam się zapinając pas bezpieczeństwa. 
-Okej. - odpalił silnik i wyjechał z podjazdu. 

~*~

-Jak wyglądają? - zapytałam wchodząc na teren lotniska. 
-Co? - zapytał. 
-Pomogę ci ich szukać. - wywróciłam oczami. 
-Aaa. - pokiwał głową. -Michael ma czerwone włosy, Calum wygląda jak Azjata, ale nim nie jest, no i ma ciemniejszą karnację. A Ashton to blondyn z krótkimi lokami. 
-Tam idą. - wskazałam na trójkę chłopaków. 
 Calum miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach (tak samo jak reszta) i koszulę w kratę. Michael miał czarną koszulkę z napisem "Idiot". Ashton miał białą koszulkę z mocno wyciętymi pachami. 
 Widzę, że takie koszulki i spodnie z dziurami, które uciskają ich przyrodzenie, są ich ulubieńcami. 
-Siema. - przywitali się uściskami. 
 Luke był z nich najwyższy, a najmniejszy był Ashton. 
-Hej. - podszedł do mnie blondyn. 
-Cześć. - odpowiedziałam trochę nieśmiało. 
-To Ludmiła, mieszka ze mną. 
-Hej! Michael jestem! - krzyknął kolorowy i podał mi rękę. 
 Uścisnęłam ją lekko i uśmiechnęłam się. 
-Ashton. - przedstawił się blondyn. 
-Calum. - uśmiechnął się nie Azjata. 
 Kurczę, on serio wygląda jak Azjata. 
-Miło mi. - uśmiechnęłam się do wszystkich. 
-Dobra chodźcie, bo za niedługo Lu musi iść na urodziny. 
-To ty nie idziesz? - zapytałam kierując się w stronę auta. 
-Muszę siedzieć z tymi idiotami. - wskazał głową do tyłu. 
-Wypraszam sobie. Ja nie jestem idiotą. - powiedział Calum. 
-Cal nie oszukujmy się, jesteś. - powiedział Ashton i wszyscy się zaśmiali. 
-Mogą iść przecież z nami, nie przyjechali tutaj żeby siedzieć w domu. - oparłam się o drzwi czarnego samochodu. 
-Vittoria ich nie zaprosiła, z resztą mnie też. 
-Och, ale możecie pójść ze mną jako osoby towarzyszące. 
-Aż czwórka? - zapytał brunet. 
-Czemu nie. - zaśmiałam się i weszłam do samochodu od razu, kiedy drzwi zostały otworzone. 
-Calum bierz tą dupe! - krzyknął czerwony. 
-Spieprzaj Mike, nie moja wina, że tutaj jest tak mało miejsca. 
-Uspokójcie się. - westchnął Ash. 
-Zejdź z mojej ręki! - pisnął "Azjata". 
-To ty ją położyłeś, tam gdzie ja siadam. - wystawił mu język. 
-Gorzej niż dzieci. - skomentowałam i odwróciłam się w stronę przedniej szyby. 
-Już wiesz co ja musiałem przeżywać. - zaśmiał się blondyn. 

~*~

Umyta wyszłam z łazienki. Z komody wyciągnęłam świeżą bieliznę, a z szafy czerwoną sukienkę, z rozkloszowanym dołem i koronkowymi plecami. Wróciłam do łazienki i ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zaczęłam robić makijaż. Korektorem przykryłam niedoskonałości, policzki przypudrowałam różem, przy oczach zrobiłam kocie kreski, a rzęsy potraktowałam tuszem. Usta musnęłam jeszcze krwistoczerwoną szminką i byłam prawie gotowa. Musiałam tylko jeszcze zakręcić włosy, co zajęło mi 10 minut. 
 Gotowa wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Z pod łóżka wyciągnęłam czarne, lakierowane szpilki. Włożyłam je na nogach i poprawiłam sukienkę. Wzięłam jeszcze małą torebeczkę, do której wsadziłam chusteczki, portfel, klucze, szminkę, lusterko i telefon. Niby mała, a jednak pojemna. 
 Wyszłam z pokoju i powoli poszłam do salonu, w którym już czekali gotowi chłopcy. 
-Już. - powiedziałam. 
Na zawołanie cała czwórka wstała i stanęła przede mną. Luke miał na sobie te same spodnie i koszulę w czerwoną kratę, muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Ashton miał te same spodnie i również koszule, tylko w czarną kratę. Michael i Calum mieli na sobie czarne rurki bez dziur i białe koszulki z wyciętymi pachami. 
-No to idziemy. - powiedział Ashton i razem z chłopakami ruszyli do wyjścia. 
-Ładnie wyglądasz. - podszedł do mnie Luke. 
-Dziękuję. - zarumieniłam.
-Chodźmy. - podał mi rękę, którą od razu chwyciłam. 

________________
Ok, ten rozdział nawet mi się podoba :)) 
I by były już urodziny w tym rozdziale, ale coś mi się wymyśliło i 3/4 Sos'ów przyjechało :D 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :)
I przepraszam za jakieś pomyłki :))


ILY♥

sobota, 16 stycznia 2016

10.

"Chłopak będzie mówił, że kocha - mężczyzna to pokaże"
~Luke Hemmings ♥

Perspektywa Ludmiły:

Ubrana w biały crop top i czarne, długie spodnie z dziurami na kolanach, wchodzę do samochodu.
-Możemy jechać. - zapinam pas i uśmiecham się do blondyna.
-Okej. - odpala samochód, schodzi z ręcznego i już po chwili włączamy się do ruchu.
-Teraz musisz skręcić w prawo, a na światłach w lewo. - pokierowałam chłopaka.
 Po około 10 minutach drogi byliśmy już pod "Summer". Wysiedliśmy i weszliśmy do baru.
-A kogo to moje oczy widzą. - usłyszałam męski głos.
-Hej Mike. - podchodzę do Mulata i przytulam się do niego. -Gdzie Vittoria?
-Poszła zapalić. - odpowiedział mi wchodząc z powrotem za barek. -A ten, to kto? - kiwa głową w stronę Luke'a.
-Mój przyjaciel, Luke. Luke to Mike, mój szef - patrzę pytająco na bruneta, a kiedy kiwa głową na tak mówię dalej. - mój szef i przyjaciel.
 Chłopaki podając sobie ręce i witają się.
-Idę zadzwonić do Natki gdzie ona jest. - uśmiechając się idę na zaplecze.


Perspektywa Luke'a:

Gdy dziewczyna wyszła pomiędzy mną, a Mike'iem zapanowała niezręczna cisza.
-Too, jak długo się znacie? - zagadał wycierając kieliszek.
-Od jakiś dwóch albo trzech tygodni. - wzruszyłem ramionami.
-Ło, to krótko. Zwykle potrzebuje więcej czasu na zaprzyjaźnienie się.
-Czemu?
-Czyli nie wiesz? - zapytał, a ja pokiwałem przecząco głową. Westchnął ciężko i mówił dalej. -Matka jej zmarła jak miała 16 lat, później wychowywała się w domu z ojcem i starszym bratem. Ojciec ją bił, a brat ją gwałcił, inaczej się tego nie da powiedzieć.
 Stałem w szoku i patrzyłem na wysokiego bruneta. No tego to ja się nie spodziewałem.
-A później przeprowadziła się do jakiegoś chłopaka i pierwszy chyba raz od tamtego czasu przyszła tutaj.
-Mieszkała u Federico, znam typa.
-I co? Jaki jest?
-Szczerze to dokładnie nie wiem. Raz jest spoko, a później robi się chamski i nieprzyjemny. Coś jak kobieta w ciąży. - zaśmialiśmy się.
-MIKE! - usłyszeliśmy kobiecy krzyk.
 Od razu obaj pobiegliśmy na zaplecze.


Perspektywa Ludmiły:


Stanęłam pod ścianą i wybrałam numer do Natalki.
-Halo?
-Naty, gdzie jesteś? - zapytałam.
-Za jakieś dwadzieścia minut będę mogła przyjść, muszę popilnować córkę sąsiadki.
-Dobra, to czekam. Buziaki. - rozłączyłam się.
 Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zaczęłam się kierować do tylniego wejścia, przez które kiedyś wchodziłam. Tak jak myślałam, na dworze zobaczyłam brunetkę (kiedyś blondynkę) opartą o ścianę zaciągającą się papierosem.
-Vi. - szepnęłam.
 Odwróciła głowę w stronę drzwi, a kiedy mnie zauważyła to pisnęła ze szczęścia.
-MIKE! - krzyknęła ciągnąć mnie za rękę.
-Co? - na zaplecze wbiegli chłopcy.
-LUDMIŁA PRZYSZŁA! - pisnęła i jeszcze raz mnie przytuliła. 
-Spokojnie. - zaśmiałam się. 
-Nie widziałam cię tyle czasu. 
-No dobra, koniec bo ją udusisz. - Mike odciągnął Vi.
-Puść mnie! - ostrzegła go. 
-Bo? 
-Bo to. - uśmiechnęła się złośliwie i nadepnęła mu obcasem na stopę. 
 Ten od razu ją puścił i zawył z bólu. 
-Czemu? - złapał się za nogę. 
-Bo temu. - wystawiła mu język. 
-Będziesz coś chciała. - prychnął. -Chodź Luke, idziemy. - pociągnął blondyna. 
-Co to za przystojniak? - podeszła do mnie brunetka. 
-Mój przyjaciel. - uśmiechnęłam się. 
-Serio? - jęknęła. -Masz takie ciacho pod ręką i jesteście tylko przyjaciółmi? 
-To samo mogę powiedzieć o tobie i Mike'u. - wystawiłam jej język. 
-A skąd wiesz, że nie jesteśmy razem? 
-JESTEŚCIE? - pisnęła szczęśliwa. 
-Tak od tygodnie. - uśmiechnęła się słodko. 
-OMFG! - zaczęła piszczeć i skakać. 
-Co znowu? 
-JESTEŚCIE RAZEM! - pisnęłam i rzuciłam się na szyję brunetowi. 
-Jejku, spokojnie. Najpierw ta się drze, a teraz kolejna. - przytrzymał mnie, żeby nie upaść. -Widzisz co ja mam z nimi? - westchnął. 
-Aż ci współczuję. - zaśmiał się blondyn. 
-Od razu wiedziałam, że będziecie w końcu razem. - uśmiechnęłam się dumnie. 
-Brawo, a teraz Vi do roboty, a ty nie wiem. - pociągnął dziewczynę w stronę baru. 

~*~

Po około pół godzinie przyszła Naty, ale nie sama. W różowym wózku leżała roczna dziewczynka. 
-Hejka. - pocałowałam ją w policzek. 
-Cześć. - uśmiechnęła się. -Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam jej uśpić, sąsiadka nie mogła się na razie nią zająć i musiałam ją wziąć ze sobą. - westchnęła siadając przy stoliku. 
-Nie ma sprawy. - podeszłam do wózka. -Jaka śliczna. Jak ma w ogóle na imię?
-Nia. 
-Słodka. - uśmiechnęłam się. -Idę po Luke'a. - poszłam w stronę zaplecza. 
 Weszłam do pomieszczenia. 
-Chłopaczki! - podeszłam do foteli na których siedzieli. 
-Hmm? - zapytał blondyn. 
-Jest już Naty, chodź. - podałam jemu rękę. 
-Okej. Dokończymy później. - odłożył karty i złapał mnie za rękę. 
 Razem podeszliśmy do stolika. 
-Cześć. - uśmiechnęła się czarnowłosa. 
-Cześć. 
-Naty. - podała mu rękę. 
-Luke. 
-Okej skoro się już znamy to pogadajmy o urodzinach. - uśmiechnęłam się zajmując miejsce obok chłopaka. -A zapomniałam o Vittorii. - odeszłam od stolika i podeszłam do baru. -Chodź, poznasz moją przyjaciółkę. - pociągnęłam ją za rękę. 

Perspektywa Federico:

-Gdzie jest Ludmiła? Dawno jej tutaj nie widziałem. - zapytał. 
-Teraz mieszka u twojego kuzyna. - odłożyłem pustą butelkę. 
-Jak to? - zdziwił się. 
-No normalnie. Mieszka u Luke'a. - jemu to czasami naprawdę trzeba tłumaczyć wszystko tak jak dziecku. Chociaż nawet dziecko by to zrozumiało. 
-Chodziło mi o to czemu teraz tam mieszka. - wywrócił oczami. 
-Bo jak się napiłem na tej imprezie to się do niej dobierałem. - westchnąłem. 
-CO ROBIŁEŚ?! - krzyknął przy okazji wypluwając na mnie piwo, które miał w ustach. 
-Już ci powiedziałem. - odpowiedziałem spokojnie. 
-Nie wierzę. - pokręcił głową. 
-To uwierz. - wstałem z fotela. -Dobra ja się zbieram. - założyłem skórzaną kurtkę na swoje ciało i wyszedłem z mieszkania. 

______________
WIEM, WIEM.
beznadzieja ;-; 
Ale naprawdę tylko tyle miałam siłę napisać :< 
Przepraszam też, że tak długo nie było rozdziału, ale mój komputer miał "małą" awarię i nie mogłam z niego korzystać :))
Mam nadzieję, że to coś u góry Wam się spodoba :)))

ILY♥

sobota, 2 stycznia 2016

09.

"She sleeps alone. My heart wants to come home.
I wish I was, I wish I was. Beside You"
~5 Seconds Of Summer || Beside You♥

Perspektywa Federico:

Wiem, że spieprzyłem, ale trudno się mówi. Nie będę się prosić, bo prosić to może się świnia*. A Sam jest całkiem spoko. 
-Mały, o czym myślisz? - dosiadła się do mnie i położyła rękę na moim udzie. 
-Tylko nie mały. - warknąłem i od razu ją strąciłem. 
-Już się tak nie denerwuj. - posmyrała mnie po nosku. -Tamta blondyna jeszcze do ciebie wróci. 
-Spadaj. - mruknąłem. 
-Najpierw dawaj hajs za udawanie twojej dziewczyny. - wyciągnęła w moją stronę rękę. 
-Kto powiedział, że to koniec udawania? 


Perspektywa Ludmiły:

-Natka? 
-Hmm? - zatrzasnęła swoją zieloną szafkę. 
-Idziesz w sobotę ze mną na urodziny Vittorii? - zapytałam poprawiając swoją kitkę. 
-Jakiej Vittorii? - skrzywiła się. 
-A, bo ty jej jeszcze nie znasz. - zaśmiałam się. -Ale spokojnie, możesz ją jeszcze poznać. - uśmiechnęłam się w jej stronę. 
-No nie wiem, a jak mnie nie polubi? Z resztą nie byłam zaproszona. 
-Nata! - jęknęłam. 
-Już tak nie jęcz Ferro, bo to nie jest film pornograficzny. - na korytarzu pojawiła się Castillo. 
-Skoro nie jest to mogłabyś być trochę ciszej w schowku woźnego. - uśmiechnęłam się sztucznie. 
Na całym korytarzu dało się usłyszeć ciche śmiechy. 
-Ja nie jestem dziwką w porównaniu do ciebie. -prychnęłam na jej słowa. -Prawda boli? Jeszcze parę dni temu mieszkałaś u jakiegoś bruneta, a teraz mieszkasz u jakiegoś blondyna. - zaśmiała się. 
-Nie twój zasrany interes. - warknęłam i podeszłam do niej bliżej. -Ty lepiej pilnuj swojej dupy. - syknęłam jej do ucha i odeszłam. 

~*~

-Kurwa, skąd ona wiedziała?! - rzuciłam telefon do torebki. 
-Nie przeklinaj przy mnie, wiesz, że tego nie lubię. - mruknęła czarnowłosa poprawiając makijaż. 
-Sorry, no ale skąd? 
-Nie wiem. - wzruszyła ramionami. 
-I tak się dowiem. 
-A tak w ogóle to co u twojego starego i Diego? 
-Nie wiem, nie widziałam ich od wyprowadzki. - tym razem to ja wzruszyłam ramionami. 
 Szczerze mam ich w dupie. Mogą nawet zdychać tam z głodu i tak im nie pomogę. 
-A o jakim blondynie mówiła Castillo? Czy ja o czymś nie wiem? 
-No, bo.. - zaczęłam się jąkać. 
-Masz chłopaka? - ucieszyła się. 
-Nie. Mieszkam u niego, bo pokłóciłam się z Federico. 
-O co się z nim pokłóciłaś? I nadal nie wiem skąd znasz tego blondyna! - oburzyła się, a ja zaśmiałam. 
-Powiem ci na kawie o 17 w "Summer", bo teraz się śpieszę. 
-Pewnie do tego chłopaka. - wystawiłam jej język i wyszłam z łazienki. 

~*~

-Podwieziesz mnie dzisiaj o 17 pod "Summer"? - zapytałam siadając obok chłopaka. 
-Pewnie. - uśmiechnął się w moja stronę. 
-Co oglądasz? - spojrzałam na szklany ekran. 
-Sam nie wiem. - zaśmiał się i włączył podgląd. -Teen Wolf. 
-O Goood! - pisnęłam i wyrwałam mu pilota. 
-Okaaay. - zaśmiał się. 
-Przepraszam, ale lubię ten serial. - zrobiłam się cała czerwona. 
-Nic się nie stało. - dotknął dłonią mojego czerwonego polika. -Słodka. - szepnął. 
-Wcale nie. - mruknęłam i zasłoniłam się beżową poduszką. 
-Jesteś naprawdę zabawna. 
-Czytaj głupia. 
-Wcale nie, zabawna nie oznacza od razu, że głupia. 
-Ale u mnie to oznacza. 
-Masz za niską samoocenę. 
-Zawsze taką miała.
-No zabierz tą poduszkę. - wyrwał mi ja i rzucił na podłogę. -No i od razu lepiej. 
-Powiedzmy. - uśmiechnęłam się krzywo. 
-Opowiedz mi coś o sobie. 
-Teraz?! - z płaczem w głosie zapytałam i wskazałam na telewizor. 
-Obejrzysz w internecie.  - mruknął i zabrał pilota, którym wyłączył telewizor. -Możesz mówić. 
-Nie fair. - usiadłam nadąsana. 
-Już się tak nie obrażaj, bo cię nie podwiozę. 
-Czy to szantaż? 
-Tak. - zaśmialiśmy się. -Opowiadaj. - rozsiadł się wygodnie. 
-No dobra. - mruknęłam i usiadłam po turecku. -No więc, co chcesz wiedzieć? 
-Co lubisz robić w wolnym czasie, ulubiony rodzaj muzyki, ulubieni wykonawcy, ulubione jedzenie itd. 
-No to w wolnym czasie lubię czytać, słuchać muzyki i rysować. Lubię raczej pop. Moim fav zespołem są One Direction, ulubiona piosenkarka to Ariana, a piosenkarz to Justin Bieber. Lubię jeść pizzę i lody waniliowe. Nigdy nie miałam zwierzęcia, a chciałabym mieć królika. Jak byłam mała to razem z mamą jeździłyśmy na rolkach. - wciągnęłam powietrze. 
-C-coś nie tak? - złapał mnie za rękę. 
-Po prostu moja m-mama, o-ona. - jąkałam się. 
-Już, nie musisz mówić. - przygarnął mnie do siebie i przycisnął do swojej piersi. 
 Wtuliłam głowę w zagłębieniu jego szyi, a on delikatnie gładził mnie po plecach. 
-Razem z moją najlepszą przyjaciółką, Natalią, uwielbiamy chodzić na zakupy. - szeptałam, bo wiedziałam, że i tak mnie usłyszy. -Pracuję w "Summer", ale przez Federico dawno mnie tam nie było. Mam tam przyjaciółkę Vittorię i przyjaciela Mike'a. - westchnęłam. -I to tyle, teraz ty opowiedz coś o sobie. 
-Nie jestem ciekawą osobą. 
-Jasne, jestem ciebie bardzo ciekawa. - odsunęłam się delikatnie od niego. 
-Powiem ci jak wrócisz, bo jest już 16:30. - wytarł moje mokre policzki. -Idź się szykować, a ja pójdę na chwilę do kuchni. - uśmiechnął się w moją stronę. 

______________
Pytanie do Was! 
Chcecie Lukemilę czy może jednak Fedemilę? 
Bo nie wiem jak zrobić :D 
Mi tam pasuję Lukemila, ale to Wy czytacie :DD
Dobra ja idę dalej odpoczywać po sylwestrze :'') 

ILY♥
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ