sobota, 23 stycznia 2016

11.

"Naciste para ser real no Perfecta"
~Lodovica Comello ♥

Perspektywa Ludmiły:

Z pięknego snu wybudził mnie dzwoniący budzik. Wyłączyłam uciążliwe urządzenie i odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała. Włożyłam nogi w zimne kapcie i ruszyłam do łazienki. 
 Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obwinęłam ciało fioletowym ręcznikiem. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam suszarkę. Podłączyłam urządzenie do prądu i zaczęłam suszyć swoje długie, blond pasemka. Po około 10 minutach były już całkowicie suche i mogłam już wyłączyć suszarkę z prądu. Położyłam ją na swoje miejsce, a świeżo wysuszone włosy związałam jaskraworóżową gumką, którą wygrzebałam ze swojej kosmetyczki. 
 Do pokoju wróciłam w samym ręczniku, który wciąż miałam na sobie. Podeszłam do komody, z której wyciągnęłam bieliznę. Potem podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam szare dresy i jakąś bluzkę z nazwą All Time Low. 
 Wróciłam do łazienki i ubrałam się w ciuchy. Do imprezy urodzinowej zostało jeszcze około 7 godzin, więc mogę jeszcze poleniuchować. 
 Skierowałam się do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. 
-Hej. - przywitałam się z chłopakiem, który siedział przy blacie i zajadał kanapkę. 
-Cześć. - odpowiedział zaspany. 
 Miał na sobie bluzkę z mocno wyciętymi pachami, a na niej widniał napis "Nirvana". Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach. 
 Zauważyłam, że bardzo lubi je nosić. Tak samo jak bluzki z Nirvany albo Green Day'a. 
-Zrobiłem kanapki, jak chcesz to weź sobie. - podsunął talerz, na którym znajdowały się cztery kanapki z serem, sałatą i pomidorami. 
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce naprzeciw niego. 
 Wzięłam do ręki jedną kanapkę i zaczęłam ją spożywać. 
-Dzisiaj są urodziny Vittorii? - zapytał popijając herbatę. 
-Tak, na 17, więc mamy jeszcze sporo czasu. - odpowiedziałam wycierając okolice ust. -I dzięki za śniadanie. 
-Od kiedy jesz tylko jedną MAŁĄ - dał nacisk na "małą". - kanapkę? 
-Nie jestem za bardzo głodna. - wzruszyłam ramionami. 
 Podeszłam do czajnika i wzięłam go do ręki. Podeszłam do kranu i nalałam trochę wody. Odłożyłam z powrotem urządzenie na miejsce i włączyłam, aby zagotować wodę. 
-Co będziemy robić przez te kilka godzin? - zapytałam opierając się o blat. 
-Dzisiaj przyjeżdżają do mnie przyjaciele z Australii. - poinformował mnie. -Muszę ich odebrać z lotniska. 
-O to fajnie. - uśmiechnęłam się. 
-I będą nocować u nas. Zostają tylko na tydzień, więc chyba jakoś wytrzymamy. - uśmiechnął się. 
 Kiedy woda się zagotowała wyciągnęłam z szafki biały kubek w czerwone serduszka, a z pojemniczka truskawkową herbatę. Wsadziłam saszetkę do kubka i zalałam to wrzącą wodą. 
-Mogę jechać z tobą? Czy się nie pomieścimy? - usiadłam znowu naprzeciw niego z herbatą w ręce. 
-Zmieścimy się. Możesz jechać. - dokończył pić herbatę, a pusty kubek wstawił do zlewu. -Za dwie godziny dopiero lądują, więc mamy jeszcze trochę spokoju. 
-Spokoju? 
-Zobaczysz jak przyjadą. - zaśmiał się. 
-Mam rozumieć, że oni są jacyś nienormalni?
-Nie, są po prostu debilami. - zaśmialiśmy się. 

~*~

-Ludmiła szykuj się! Za pół godziny jedziemy! - usłyszałam krzyk blondyna. 
 Podniosłam się z fotela, na którym aktualnie siedziałam i czytałam książkę. 
-Już! - odkrzyknęłam i podeszłam do szafy. 
 Wyciągnęłam z niej jasne jeansy i biały, luźny sweterek. Z ciuchami w ręce poszłam do łazienki się przebrać. Szybko ściągnęłam koszulkę i zastąpiłam ją swetrem, to samo zrobiłam z dresami. Z kosmetyczki wyjęłam podkład i puder. Nałożyłam cienką warstwę makijażu i pomalowałam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje włosy. Postanowiłam, że zostawię rozpuszczone. Chwyciłam do ręki szczoteczkę do zębów i zaczęłam myć moje równe, białe zęby. 
-Ludmiła! - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. 
-Już idę. - powiedziałam z buzią pełną pasty, przez co rozprysnęła się na lustrze. -Dwie minuty. - powiedziałam wypluwając białą pastę. 
-Czekam w samochodzie. 
 Wytarłam buzię i spojrzałam jeszcze w lustro. Naprawdę trzeba być mną, żeby najpierw się pomalować, a później myć zęby. Poprawiłam szybko makijaż i wyszłam z łazienki. Z łóżka wzięłam torebkę i telefon, który wylądował w tylnej kieszeni moich spodnie.
 Pod drzwiami założyłam moje białe, krótkie conversy i wyszłam z domu uprzednio go zamykając. Podeszłam do czarnego mustanga i zajęłam miejsce pasażera. 
-Możemy jechać. - uśmiechnęłam się zapinając pas bezpieczeństwa. 
-Okej. - odpalił silnik i wyjechał z podjazdu. 

~*~

-Jak wyglądają? - zapytałam wchodząc na teren lotniska. 
-Co? - zapytał. 
-Pomogę ci ich szukać. - wywróciłam oczami. 
-Aaa. - pokiwał głową. -Michael ma czerwone włosy, Calum wygląda jak Azjata, ale nim nie jest, no i ma ciemniejszą karnację. A Ashton to blondyn z krótkimi lokami. 
-Tam idą. - wskazałam na trójkę chłopaków. 
 Calum miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach (tak samo jak reszta) i koszulę w kratę. Michael miał czarną koszulkę z napisem "Idiot". Ashton miał białą koszulkę z mocno wyciętymi pachami. 
 Widzę, że takie koszulki i spodnie z dziurami, które uciskają ich przyrodzenie, są ich ulubieńcami. 
-Siema. - przywitali się uściskami. 
 Luke był z nich najwyższy, a najmniejszy był Ashton. 
-Hej. - podszedł do mnie blondyn. 
-Cześć. - odpowiedziałam trochę nieśmiało. 
-To Ludmiła, mieszka ze mną. 
-Hej! Michael jestem! - krzyknął kolorowy i podał mi rękę. 
 Uścisnęłam ją lekko i uśmiechnęłam się. 
-Ashton. - przedstawił się blondyn. 
-Calum. - uśmiechnął się nie Azjata. 
 Kurczę, on serio wygląda jak Azjata. 
-Miło mi. - uśmiechnęłam się do wszystkich. 
-Dobra chodźcie, bo za niedługo Lu musi iść na urodziny. 
-To ty nie idziesz? - zapytałam kierując się w stronę auta. 
-Muszę siedzieć z tymi idiotami. - wskazał głową do tyłu. 
-Wypraszam sobie. Ja nie jestem idiotą. - powiedział Calum. 
-Cal nie oszukujmy się, jesteś. - powiedział Ashton i wszyscy się zaśmiali. 
-Mogą iść przecież z nami, nie przyjechali tutaj żeby siedzieć w domu. - oparłam się o drzwi czarnego samochodu. 
-Vittoria ich nie zaprosiła, z resztą mnie też. 
-Och, ale możecie pójść ze mną jako osoby towarzyszące. 
-Aż czwórka? - zapytał brunet. 
-Czemu nie. - zaśmiałam się i weszłam do samochodu od razu, kiedy drzwi zostały otworzone. 
-Calum bierz tą dupe! - krzyknął czerwony. 
-Spieprzaj Mike, nie moja wina, że tutaj jest tak mało miejsca. 
-Uspokójcie się. - westchnął Ash. 
-Zejdź z mojej ręki! - pisnął "Azjata". 
-To ty ją położyłeś, tam gdzie ja siadam. - wystawił mu język. 
-Gorzej niż dzieci. - skomentowałam i odwróciłam się w stronę przedniej szyby. 
-Już wiesz co ja musiałem przeżywać. - zaśmiał się blondyn. 

~*~

Umyta wyszłam z łazienki. Z komody wyciągnęłam świeżą bieliznę, a z szafy czerwoną sukienkę, z rozkloszowanym dołem i koronkowymi plecami. Wróciłam do łazienki i ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zaczęłam robić makijaż. Korektorem przykryłam niedoskonałości, policzki przypudrowałam różem, przy oczach zrobiłam kocie kreski, a rzęsy potraktowałam tuszem. Usta musnęłam jeszcze krwistoczerwoną szminką i byłam prawie gotowa. Musiałam tylko jeszcze zakręcić włosy, co zajęło mi 10 minut. 
 Gotowa wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Z pod łóżka wyciągnęłam czarne, lakierowane szpilki. Włożyłam je na nogach i poprawiłam sukienkę. Wzięłam jeszcze małą torebeczkę, do której wsadziłam chusteczki, portfel, klucze, szminkę, lusterko i telefon. Niby mała, a jednak pojemna. 
 Wyszłam z pokoju i powoli poszłam do salonu, w którym już czekali gotowi chłopcy. 
-Już. - powiedziałam. 
Na zawołanie cała czwórka wstała i stanęła przede mną. Luke miał na sobie te same spodnie i koszulę w czerwoną kratę, muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Ashton miał te same spodnie i również koszule, tylko w czarną kratę. Michael i Calum mieli na sobie czarne rurki bez dziur i białe koszulki z wyciętymi pachami. 
-No to idziemy. - powiedział Ashton i razem z chłopakami ruszyli do wyjścia. 
-Ładnie wyglądasz. - podszedł do mnie Luke. 
-Dziękuję. - zarumieniłam.
-Chodźmy. - podał mi rękę, którą od razu chwyciłam. 

________________
Ok, ten rozdział nawet mi się podoba :)) 
I by były już urodziny w tym rozdziale, ale coś mi się wymyśliło i 3/4 Sos'ów przyjechało :D 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :)
I przepraszam za jakieś pomyłki :))


ILY♥

7 komentarzy:

  1. rozdział świetny super o biedna Lu tydzień z wariatami ciekawe co zrobi Fede jak się dowie że czworo chłopaków otacza Lu . Moim zdaniem mógł by się zdobyć na przeproszenie >
    I jak tu czekać do soboty to przeciesz jest katorga , nie da się wytrzymać żyje od soboty do soboty . sorry za rozpisanie się
    zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdzial, :)
    Buziaki
    Zapraszam do mnie: )

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudeńko
    Ciekawi mnie ten Azjata XD
    a tak na serio to co z Fede?
    Mimo wszystko tęsknię za nim
    Czekam na NEXTA
    ❤❤❤kofam❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj będzie krótko, bo w górach ciężko z internetem.
    Koledzy Luka to wariaci, więc ich lubię, Lu chyba lubi się kąpać a Federico zaginął bez śladu.
    Czyli jak zwykle: rozdział świetny.
    Pozdrawiam.
    ~Anonim Juleśka ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny!!!!!
    I przyjechali kumple Lukeya :)
    Kurdeeee jak pierwszy raz zobaczyła w necie zdj Caluma to serio myślałam że jest Azjatą ;)
    Fede zaginął w akcji???
    Genialny❤❤❤
    Do nexta❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. czy dziś będzie rozdział .
    zuza

    OdpowiedzUsuń

CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ