sobota, 26 grudnia 2015

08.

"When you nod your head yes but you wanna say no
What do you mean?" ~Justin Bieber || What Do You Mean 

Perspektywa Ludmiły:

Jest już trzecia w nocy, a ja za nic nie mogę zasnąć. 
 Westchnęłam ciężko i postanowiłam pójść do Luke'a. Mam nadzieję, że mnie nie zabiję. 
Pociągnęłam w dół krótką, czarną bluzkę bez rękawów z logiem Nirvany, którą Luke dał mi do spania. Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam na korytarz. Podeszłam do drzwi jego pokoju i cichutko zapukałam. 
-Proszę. - usłyszałam jego zachrypiały głos. 
 Dobrze, że chociaż nie śpi. Znaczy mam nadzieję, że go nie obudziłam. 
-Luke? - wystawiłam głowę do środka pokoju. 
-Tak? - podniósł głowę w moją stronę. 
-Mogę posiedzieć z tobą trochę? Bo nie mogę zasnąć.
-Pewnie. - uśmiechnął się w moją stronę i przesunął na łóżku, żeby zrobić dla mnie miejsce. 
 Wślizgnęłam się do środka i podeszłam powoli do mebla. W pokoju świeciła się mała lampeczka, która dawała białe światło. 
Pokój nie był duży. Jego ściany były pomalowane w odcieniach grafitu i bieli. Z lewej strony od drzwi stało łóżko zrobione z białego drewna. Po prawej zaś stronie stała szafa i komoda. I nic więcej w tym pokoju nie było. 
-Ładny pokój. - skomentowałam, kiedy siedziałam już pod ciepłą kołdrą. 
-Jeszcze się do końca nie rozpakowałem i muszę rozłożyć biurko i półki. - powiedział patrząc na jakiś punkt na ścianie. 
Dlatego tak mało tu mebli. 
-A na jak długo zostajesz? - zapytałam, żeby przerwać ciszę, która zapadła między nami. 
-A nie wiem. Może zostanę na rok, dwa. To zależy. - wzruszył ramionami. 
Ziewnęłam szeroko otwierając, jak to moja nauczycielka mówi, paszczę. 
-Ktoś tu chyba śpiący jest. - uśmiechnął się. 
Kiedy się uśmiecha ma dołeczki. Jak uroczo. 
-Troszkę. - zaśmiałam się krótko. 
-To kładź się już spać. - zgasił lampkę, przez co w pokoju zapanował mrok. 
-Dobranoc. - odwróciłam się do niego plecami. 
-Dobranoc. - odpowiedział.

~*~ 

Rano, kiedy się obudziłam poczułam, że coś mnie trzyma. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam, że Luke był przytulony do mojego brzucha. 
Uśmiechnęłam się lekko. 
Kiedy spał był jeszcze bardziej uroczy. Usta lekko uchylone, które zdobił czarny kolczyk. Oczy zamknięte, a włosy postawione w różne strony. 
-Jak się spało? - wydobyło się z jego ust, przez co aż podskoczyłam. 
-Jezus! - złapałam się za serce. 
-Spokojnie. - zaśmiał się. 
-Jak długo nie spałeś? 
-Trochę. - mruknął i wtulił twarz bardziej w mój brzuch. 
Nie powiem, że nie było to słodkie, bo bym skłamała. Ale ludzie, ja chcę siusiu! 
-Lukey puścisz mnie? - zaczęłam bawić się jego włosami, przez co z jego ust wydobywał się cichy pomruk. 
-Ale mi jest wygodnie. 
-Ale ja muszę do łazienki! - pisnęłam, bo czułam, że zaraz nie wytrzymam. 
-No okej. - niechętnie się ode mnie "odczepił".
-Idź rób śniadanie, bo jestem głodna. - pocałowałam go w policzek i pobiegłam do łazienki. 

~*~

Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn. Od razu rozpoznałam, że to Luke i Federico. 
Zeskoczyłam z dwóch ostatnich stopni i skierowałam się do kuchni, w której siedzieli. 
-Hejka. - przywitałam się. 
-Ludmiła. - Federico aż wstał. 
-Co? - odburknęłam. 
-Czemu nie wróciłaś na noc? 
-Pff, idź pieprzyć tamtą rudą. - prychnęłam. 
-Tu masz śniadanie. - Luke wskazał na tosty leżące na blacie. 
-A co zazdrosna jesteś? - Włoch się zaśmiał. 
-Ja? O ciebie? - zaśmiałam się głośno. -Już sobie tak nie pochlebiaj. - prychnęłam. -Po prostu, jak miałeś zamiar się z nią pieprzyć to mnie mogłeś nie zabierać. - zabrałam talerz i poszłam do salonu. 
Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor, w między czasie wcinając tosty. 
-Jasne. - zaraz obok mnie pojawił się brunet, a blondyn przyszedł za nim i usiadł obok mnie. -Jesteś o mnie cholernie zazdrosna. - prychnęłam na jego słowa. 
-Jesteś żałosny. 
-To ty jesteś. 
-Ja? To ty przychodzisz tutaj i mówisz takie gówna. 
-A ty co tu robisz? Jeżeli dobrze pamiętam to mieszkałaś u mnie. 
-Tak mieszkałam, czas przeszły. Teraz mieszkam u Luke'a. - złapałam chłopaka za rękę. 
Ludzie co ja robię?! 
-Pff, to sobie mieszkaj. - wyszedł trzaskając drzwiami. 
Od razu swój wzrok przeniosłam na Australijczyka. 
-Przepraszam. - szepnęłam uśmiechając się niewinnie. 
-Nic się nie stało. 
-A mogę u ciebie zamieszkać? Bo nie mam zamiaru znosić jego humorków. 
-Jasne. - uśmiechnął się wesoło. 
-Swoją drogą, pyszne tosty. - dałam mu buziaka w policzek. -A i pojedziemy po moje rzeczy? Bo te z wczoraj nie pachną najlepiej. - powąchałam ubranie, które miałam na sobie. 
-Możemy teraz, jeżeli chcesz. 
-Jasne. - podeszłam do drzwi i niestety, ale musiałam ubrać szpilki. 
Żałuję, że nie poszłam wczoraj w balerinkach. Teraz bolą mnie nogi. 

~*~

-Wszystko? - zapytał wkładając do bagażnika kolejną walizkę. 
-Jeszcze nie. - pobiegłam szybko do środka. 
Przypomniało mi się, że w pokoju Federico jest jedna moja bluzka. 
Bez pukania weszłam do środka i od razu tego pożałowałam. 
Ruda laska leżąca na łóżku w samym staniku i Federico, który hmm, żeby to ładnie powiedzieć. 
Po prostu Federico pieprzył kolejną rudą dziwkę. 
-Czego? - warknął. 
-Spokojnie, pieprzcie się dalej. - westchnęłam i wzięłam moją czarną bluzkę z szarym wilkiem, która wisiała na oparciu krzesła. 
Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu blondyna. 
-Co tak długo? - zapytał, kiedy zapinałam pasy. 
-Lepiej nie pytaj. - westchnęłam. 
-Zrobił ci coś? - od razu z wesołego chłopaka zrobił się zmartwiony. 
To jest słodkie, że on się tak o mnie martwi. 
-Nie, po prostu zastałam go w takiej jednej sytuacji z rudą pindą. 
-Fu. - mruknął. 
-Nic nie mów, chcę to wymazać z pamięci. - westchnęłam i podkręciłam głośność w radiu, bo leciała teraz moja ulubiona piosenka. 

_________
Irytuje mnie już trochę Federico ;-; A Was? 
Niby chce ją przy sobie, a tak to pieprzy inną ;-; 
Typowy facet ;-; 
No i wgl Lu będzie mieszkać u blondynki (Luka XD) :D

I jak tam Wam mijają święta? :)
Mi milutko ;33 

O matko bosko! *O* To jest takie cudowne ♥
I to jak Michael się wzruszył :'') <3
To ja też, aż zaczęłam płakać :')

ILY ♥♥

środa, 23 grudnia 2015

Ważna notka, która zmieni wasze życie :C

W życiu człowieka przychodzi taki okres.
Nie, nie mówię tu o problemie dziewcząt :')
Ale ogólnie :D
No dobra...

Uwaga..

Skupcie się..

Proszę Was o to..

Nie gniewajcie się na mnie
za to...

Naprawdę przepraszam :c





STO LAT! STO LAT!
A nie, to nie to ;-;

Jeszcze raz.

WESOŁEGO CHANUKA!
Znowu pudło ;-;

Again.

SMACZNEGO JAJKA,
MOKREGO DYNGUSA..
God, znowu pomyliłam się ;-; 

Again&Again.

STRASZNEGO HALLOWEEN! 
okej, to się robi nudne ;-; 

Maybe ostatnie raz.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 
faq, za wcześnie ;-; 

Dobra, żarty się skończyły XD

Tak naprawdę, to życzę Wam bardzo milutkich świąt ♥
Dużo prezentów, uśmiechu, miłości, radości i zabawy ♥
No niestety w tym roku raczej śniegu nie będzie nici z dużego bałwana :')
Ale święta nie tylko polegają na śniegu, prezentach i pierogach :')
Są to przede wszystkim czas kiedy oczekujemy przyjścia Jezusa :)
U mnie już powolutku wszystko gotowe, 
choinka stoi, prezenty gotowe, goście już prawie wszyscy są, 
więc wystarczy mi czekać do jutra.

Pamiętam, jak byłam mała.
Jak cieszyłam się kiedy mogłam wyjść na zaśnieżone podwórko
razem z siostrą i obserwować niebo. A gdy spostrzegłam dużą, błyszczącą gwiazdkę
wbiegłam do domu cała szczęśliwa. 
Najlepsze było, kiedy wchodziłam do salonu, w którym jedliśmy kolacje i była choinka, kiedy 
zobaczyłam już przygotowane podarunki pod drzewkiem. 
Zawsze cieszyłam się, kiedy myślałam, że to gruby, białobrody staruszek przynosi mi te prezenty :)
Jutro po raz pierwszy od chyba 3 lat będziemy całą rodziną przy jednym stole :)
I cieszę się, że mogę przy nim siedzieć, wraz z kochającą rodziną ♥
Życzę Wam jeszcze raz dużo miłości♥
Żeby ten wolny czas wykorzystać najlepiej♥

Do soboty. xx
(Chociaż może zdarzyć się tak, że rozdział pojawi się
w poniedziałek :c Mam nadzieję, że nie będziecie złe :>
Ale wiecie, święta i te sprawy :) ) 

ILY♥♥♥

sobota, 19 grudnia 2015

07.

"Cause I've got a jet black heart. And there's a hurricane 
underneath it. Trying to keep us apart"
~5 Seconds Of Summer || Jet Black Heart ♥

Perspektywa Ludmiły:

Obudziłam się w swoim pokoju, przebrana w piżamę. Nie pamiętam żebym się przebierała. Westchnęłam cicho i odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała. Zrzuciłam nogi na ziemię od razu wkładając je do zimnych kapci. Jak fajnie, że dzisiaj sobota. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że cały dzień będę leżeć w łóżku, oglądać seriale i żreć lody. 
 Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam białą, luźną bluzkę na ramiączkach i dresowe spodnie. Wzięłam jeszcze białą bieliznę i skierowałam się do łazienki. 
 Po prysznicu i ubraniu się wyszłam z łazienki. Odpuściłam sobie dzisiaj makijaż i od razu poszłam do kuchni. Schodząc po schodach usłyszałam śmiechy dobiegające z salonu. Weszłam do pomieszczenia i zastałam kolegów bruneta. Super, a ja bez makijażu. 
-Hej Lu. - uśmiechnął się w moją stronę, chyba jak dobrze pamiętam, Josh.
 No nie ważne, wiem, że ma zielone oczy i jest z meksyku. 
-Cześć. - mruknęłam. 
-To jest Luke. - przedstawił mnie chłopakowi o niebieskich, jak ocean oczach i blond włosach postawionych na żel. 
-Cześć. - uśmiechnął się do mnie wyciągając rękę.
 Kiedy się uśmiechnął zauważyłam czarny kolczyk w wardze. 
-Hej. - uścisnęłam rękę. -Gdzie Federico? 
-Pojechał do sklepu. - wzruszył ramionami czarnoskóry. 
-Okej. - wyszłam z salonu i poszłam do kuchni. 
 Z szafki wyciągnęłam czarną miskę i czekoladowe płatki, a z lodówki mleko. Nasypałam do miski płatki i zalałam je mlekiem. Z szuflady wyciągnęłam łyżkę i zaczęłam konsumować moje śniadanie. 

~*~

-Zwal ją z tych pieprzonych drzwi i sam na nie się połóż! - krzyknęłam do komputera. -Pieprzyć ją, ty jesteś ważniejszy. - wzięłam do buzi łyżkę czekoladowych lodów. -I tak będzie mieć cie w dupie. - mruknęłam. 
-Co tak krzyczysz? - do pokoju wszedł brunet. 
-Oglądam. - wskazałam głową na komputer, w którym leciał film. 
-I aż tak przeżywasz? - w jego głosie można było wyczuć rozbawienie. 
-Tak, cicho. 
-O ludzie. - westchnął. -Idziemy dzisiaj na imprezę do Luka. - powiedział. 
-Po co? I kto to? 
-Chyba go poznałaś dzisiaj. - kiwnęłam głową. -No i on przyjechał dzisiaj z Sydney i robi imprezę. - wzruszył ramionami. 
-Nie chce mi się. - mruknęłam, zatrzymując film. 
-Idziesz bez marudzenia. - wyszedł z pokoju. 

~*~

Założyłam na siebie czarną sukienkę, z koronkowymi, długimi rękawami i wyciętymi plecami. Sięgała mi ona do połowy ud, a rozkloszowany dół był przykryty koronką. Na nogi założyłam niskie, jak na mnie szpilki w kolorze czerwonym. 
 Wybrałam dwie bransoletki, które były złotymi łańcuchami, przeplatanymi czerwoną wstążką. Na szyi zawiesiłam złoty łańcuch, a na palca serdecznego lewej ręki włożyłam złoty pierścionek. 
 Zrobiłam lekki makijaż, używając tylko czerwonej szminki, tuszu do rzęs i kredki do brwi. 
Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie chłopak. 
-Jestem. - weszłam do salonu. 
-Możemy iść. - odwrócił się w moją stronę. 
-Ok. - weszłam do korytarza. 
 Z wieszaka wzięłam mój czarny płaszcz i torebkę, do której wsadziłam telefon i szminkę. Wyszliśmy z domu i podeszliśmy do samochodu. Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy. 

~*~

Wiedziałam, że tak będzie. On poszedł obściskiwać się z jakąś plastikową, rudą dziewczyną, a ja siedzę przy barze i piję sok. 
-Czemu siedzisz sama? - podszedł do mnie blondyn. 
-Bo nie mam co robić. - odpowiedziałam i pociągnęłam łyka przez słomkę. 
-Chodź zatańczyć. - uśmiechnął się do mnie. 
 Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się. 
-Nie umiem tańczyć. - zaśmiałam się. 
-Spokojnie, ja też nie. - zaśmiał się, a ja razem z nim. -To co? - wystawił rękę w moją stronę. 
-No dobrze. - złapała za nią i zeszłam ze stołka. 
 Uśmiechnął się w moją stronę i poprowadził w stronę parkietu. Położył ręce na moje biodra, a ja swoje zarzuciłam na jego kark. Przyciągnął mnie do siebie, tak, że odbiłam się o jego klatkę. 
-Przepraszam. - szepnął. 
-Nic się nie stało. - spojrzałam w jego niebieskie oczy. 
-To będzie dziwne pytanie, ale jak masz na imię? Bo znam chyba tylko twoje przezwisko, czy co to tam jest. - patrzał cały czas na mnie. 
-Ludmiła. - uśmiechnęłam się. 
-Mogę ci coś powiedzieć? - szepnął mi do ucha. 
-Jasne. - również szepnęła, bo moje usta były blisko jego ucha. 
-Jesteś piękna, aż zazdroszczę Federico. - uśmiechnęłam się na jego słowa. 
-Nie jestem z Federico. - powiedziałam odsuwając głowę, aby móc spojrzeć w jego oczy. 
 Uśmiechnął się tylko. 
-On się bawi z jakąś rudą. - wskazałam głową w stronę obściskującej się 'pary'.
-I boli cię to? - odwrócił od nich wzrok i spojrzał na mnie. 
 W jego oczach widziałam coś na rodzaj troski. Jakby się o mnie martwił. SŁODKIE! 
-Nie, ale jak miał zamiar tak robić, to mógł mnie nie brać ze sobą. 
-Czemu? Przynajmniej my pogadamy. 
-Dobra, to jest jedyny plus tego całego wyjścia. - zaśmialiśmy się. 

~*~

Luke musiał na chwilę wyjść, bo ktoś do niego zadzwonił. Muszę przyznać, że jest naprawdę fajnym chłopakiem. No i jest mega przystojny. Ma śliczny uśmiech i takie hipnotyzujące oczy. 
Nagle poczułam czyjeś ręce na swoim ciele. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Federico, który był już tak wstawiony, że ledwo chodził. 
-Federico? - bałam się, bo nie wiedziałam co chce zrobić. 
-Dobrze bawiłaś się z Luke'iem? - zapytał. 
-Tak. - odpowiedziałam. 
-No to już więcej się z nim nie spotkasz. - popchał mnie na ścianę i zaczął 'biegać' rekami po całym moim ciele. 
-Puść mnie. - szepnęła. 
-Nie. - odpowiedział stanowczo. 
-Zostaw mnie. - starałam się go odepchnąć. 
 Zamiast się odsunąć, to jeszcze bardziej naparł na mnie swoim ciałem. 
-Puść ją. - usłyszałam warknięcie, a zaraz potem poczułam, że ciało Federico zostało odepchnięte. -Chodź. - spojrzałam na chłopaka, którym okazał się być Luke. 
 Od razu się w niego wtuliłam. 
-Już cichutko. - wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i wyniósł z klubu. 

~*~

-Jak się czujesz? - położył mnie na łóżku w swojej sypialni. 
-Lepiej, dziękuję. - uśmiechnęłam się smutno. 
-Napił się i pewnie się naćpał. Nie miej mu tego za złe. - położył dłoń na moim kolanie, przez co się wzdrygnęłam. -Przepraszam. - od razu ją zabrał. 
-Nie to ja przepraszam, po prostu się tak strasznie bałam, że coś mi się stanie. - i znowu zaczęłam płakać. 
-Spokojnie. - przygarnął mnie do swojej piersi. 
-Mogę dzisiaj u ciebie zostać? - załkałam. 
-Oczywiście. - pogładził mnie po plecach, szepcząc co chwilę "spokojnie, nie masz się już czego bać".

______________________
DRAMA TIME! XD
O gasz :D 
Jest nowa postać :3 
Luke ♥ Hemmings ♥ 
No i..
kto shippuje Lukemiłę? :D 
Bo ja tak :DD 
Oesu ale miałam wenę :D
I jednak uwinęłam się w dwie godzinki z rozdziałem, więc 
zdążyłam dodać w sobotę :D 

Okay, mam nadzieję, że mnie nie zabijecie :D
idk, nie wiem co miałam jeszcze napisać xd 

Dobra, najwyżej zrobię edit :D

ILY♥♥

środa, 16 grudnia 2015

Info na za kilka miesięcy (? xd)

Tytuł wręcz logiczny XD
No nic, bo tak ostatnio myślałam.
I doszłam do wniosku, że to opowiadanie będzie moim ostatnim.
Ale spokojnie, chcę zrobić sobie przerwę tylko na wakacje ;)
Więc to opowiadanie dokończę i będzie dwumiesięczna przerwa,
a później ruszam pełną parą ;) :D
I nie pytajcie mnie dlaczego piszę o tym w grudniu xd
Po prostu później pewnie zapomnę napisać notkę czy coś i będzie źle xd
No to tyle :))
A i w tym tygodniu możliwe, że spóźnię się z rozdziałem jeden/dwa dni,
bo mam jutro sprawdzian z historii, w piątek z polskiego, a w poniedziałek
z geografii i angielskiego ;-;
Bo najlepiej przed samymi świętami ;-;
Wgl, uwaga, Ola wam coś powie.
No to wam mówi:
JESZCZE OSIEM DNI DO ŚWIĄT! *O*
Wiem, wiem, jestem spostrzegawcza :')
Ale tak się jaram ;33
Bo już tak się nie mogę doczekać, aż dostanę książkę
Tini i 'Szeptem' *o*
Czekam już na to od miesiąca ;")
No nie ważne :')
No to do zobaczenia w niedzielę albo poniedziałek ♥

ILY ♥

One Shot 009 - Lurco "Rodzina?"


Para: Lurco
Rodzaj: Psychologiczny, może lekki dramat
(ale bez żadnych samobójstw)
Miejsce akcji: Buenos Aires (mam nadzieję,
że może być i nie będziesz zła :>)
Czas akcji: Listopad, ma padać i być chłodno
Uwagi: Ludmiła wiecznie radosna i urocza dziewczyna
z mnóstwem znajomych.
Marco spokojny i małomówny chłopak, którego 
najlepszym przyjacielem jest gitara.
W pewnym momencie muszą pobyć ze sobą dłuższą chwilę czasu.
Na początku nie mogą znaleźć wspólnego języka, aż w końcu dzieję
się coś niezwykłego.
Może być Happy lub Sad end.
Zamawiająca: Pingwinek Jula

Z góry chcę przeprosić, bo ja nie potrafię pisać psychologicznych ;-;
I to wcale nie wyszedł ani psychologiczny, anie dramat ;-; Sorka♥

~*~

Przetarłem zaspane oczy. Leniwie podniosłem się do pozycji siedzącej i cicho westchnąłem. 
 Kolejny nudny dzień. ~ pomyślałem.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej koszule w czerwoną kratę i czarne rurki. Wszedłem do łazienki. Ciuchy położyłem na blacie obok umywalki. Odkręciłem wodę i przemyłem twarz letnią wodą. Umyłem zęby i nadałem jakiś wygląd moim włosom.     

~*~

Wstałam uśmiechnięta, coś czuję, że dzisiaj będzie miły dzionek. Podeszłam do okna i mój humor momentalnie się zmienił. Pada, co ja gadam? Leje, jak jeszcze chyba nigdy. Z grymasem na twarzy podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej rurki w panterkę i czarną koszulkę z małą, złotą kieszonką. Skierowałam się do łazienki, w której wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, rozczesałam moje włosy i ubrałam się.
Gotowa weszłam do kuchni, w której krzątała się Ivette.
-Dzień dobry. - przywitałam się z nią siadając przy stoliku.
-Dzień dobry córciu. - postawiła talerz z tostami i sok pomarańczowy przede mną.
-Gdzie Greg? - zapytałam wcinając tosta.
-Skarbie, proszę mów na niego tato. - uśmiechnęła się do mnie.
-Przepraszam Ivette, ale nie jestem jeszcze przyzwyczajona. - spojrzałam na nią. Ta tylko westchnęła i usiadła obok mnie.
-Musiał pojechać wcześniej do pracy. - oznajmiła i zaczęła mieszać swoją kawę.
-Iv, proszę nie złość się na mnie. - złapałam jej rękę w niedźwiedzim uścisku. -Dopiero dwa lata z wami mieszkam. Ciężko mi się przyzwyczaić.
-Nic się nie stało. - spojrzała na mnie. -Dobra, jedz i odwiozę cię do szkoły, bo dzisiaj się rozpadało.

~*~

Wszedłem do szkoły i od razu skierowałem się do szatni, aby zostawić mokrą kurtkę. Kiedy wchodziłem, jak to zwykle ja, musiałem na kogoś wpaść.
-Przepraszam. - usłyszałem damski głos.
-Nic się nie stało. - mruknąłem i ominąłem blondynkę. Zawiesiłem kurtkę w odpowiedniej klasie i na odpowiednim numerku.
Usiadłem na pufie przed aulą i czekałem na dzwonek. Nagle drzwi się otworzyli i weszła przez nie grupka przyjaciół.
Pierwsza szła uśmiechnięta blondynka trzymając za rękę wysokiego bruneta. Zaraz za nimi szła brunetka, która ukradkiem patrzyła na zielonookiego chłopaka. A obok nich szła jeszcze jedna dziewczyna z grymasem na twarzy i chyba jej chłopak, bo jak powiedział jej coś na ucho to była cała w skowronkach. I szła za nimi jeszcze czwórka osób, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków.
Uśmiechnąłem się, kiedy usłyszałem dzwonek.

~*~

-Witajcie dzieciaki. - przywitała się z nami wysoka, farbowana blondynka.
-Cześć Angie. - odburknęli jej.
-Chyba nie macie dzisiaj humorów przez tą pogodę co?
-No zobacz na to niebo. - wskazał załamany Verdas. Zaśmialiśmy się.
-No tak Leonie, nie wygląda najlepiej. - przyznała mu rację. -No nie ważne! - klasnęła w ręce. -Zaczniemy od rozgrzania strun głosowych. Brrrr. - zaczęła wydawać dziwne dźwięki, a my po niej powtarzaliśmy.

-Dobra, a teraz może ktoś nam coś zaśpiewa? - zapytała klasy. -Marco? - chłopak wybudził się z zamyśleń.
-Co? - zapytał.
-Zaśpiewasz coś? - uśmiechnęła się w jego stronę.
-Nie chce mi się. - wzruszył ramionami. Zmarszczyłam brwi. Pierwszy raz widzę, żeby ktoś odmówił zaśpiewania.
-Ja mogę! - zgłosił się mój chłopak.
-Zapraszam Federico. - uśmiechnęła się. Wziął do ręki gitarę i już wiedziałam co będzie śpiewał.
-Non so se va bene.
Non so se non va.
Non so se tacere.
O dirtelo ma..
Le cose che sento.
Qui dentro di me.
Me fanno pensar.
Che lamore e cosi.
[...]
-Ślicznie. - skomentowała. Federico zajął swoje miejsce i przyciągnął do siebie.
-Dziękuję, bo wiem, że śpiewałeś dla mnie. - szepnęłam mu do ucha.
-Ej, amory na przerwie. - przerwała nam Angie. -Mam dla was zadanie.
-Jakie? - zaciekawiła się Violetta.
-Dobiorę was w pary i będziecie musieli napisać piosenki.
-No to dobieraj. - pospieszył ją Maxi.
-No już, spokojnie. - zaśmiała się. Wyciągnęła notes ze swojej torebki i otworzyła prawie, że na środku. -No więc Francesca jest z Leonem, Maxi jest z Camilą, Broduey jest z Violettą, Natalia jest z Federico, Ludmiła jest z Marco, Diego jest z Gery.
-A dlaczego nie mogę być z Leonem? - zapytała Viola.
-Bo chce żebyście nauczyli się pracować też z innymi, a nie tylko z niektórymi.
-Przecież..
-Vils nie warto i tak nie zmieni zdania. - otulił ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że są tylko najlepszymi przyjaciółmi.

~*~

-Hej, Marco! - usłyszałem swoje imię. Zatrzymałem się i odwróciłem w tamtą stronę. -Kiedy masz czas wolny? - zapytała blondynka. -No wiesz, żeby napisać piosenkę. - wzruszyłem ramionami i odszedłem od niej. -No ej! - podbiegła do mnie.
-Co? - zapytałem od niechcenia. Odkąd zabrali mi moją siostrę jestem naprawdę nie w humorze.
-Ja się serio pytam. Kiedy?
-Dzisiaj po siedemnastej. - odburknąłem.
-Ja dzisiaj nie mogę. - odpowiedziała.
-To nie wiem kiedy.
-Ale to tylko zakupy więc mogę je odłożyć na kiedy indziej, żeby mieć szybciej piosenkę.
-Ok.
-To podasz mi adres?
-No. - wziąłem od dziewczyny długopis i kartkę, i napisałem adres zamieszkania.
-Ok, to do później. - uśmiechnięta pobiegła w stronę swoich przyjaciół.

~*~

Poprawiłam fryzurę, którą popsuł mi ten cholerny deszcz. Cały dzień pada, no ludzie!
-Jestem! - krzyknęłam, kiedy byłam już w środku.
-Lu, chodź na chwilę do salonu! - usłyszałam. Ściągnęłam szybko buty i płaszcz, i skierowałam się do salonu. Na beżowym komplecie siedzieli moi 'rodzice' i jakaś starsza pani.
-Dzień dobry? - przywitałam się niepewnie.
-Nareszcie mogę cię poznać. - podbiegła do mnie i przytulia. Stałam jak wryta.
-Kim pani jest? - zapytałam odchodząc od niej o krok.
-Jestem Elizabeth Brook. Jestem twoją babcią.
-Co? - zapytałam.
-No tak. - uśmiechnęła się do mnie.
-Spoko, ale ja i tak nie będę mówić do ciebie babciu. - ominęłam ją i pobiegłam do swojego pokoju.
 Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej koszulę w czerwono-czarną kratę i czarne rurki. Wysuszyłam mokre włosy i związałam je w kucyka. Poprawiłam makijaż robiąc ostatnie pociągnięcie tuszem. Do torebki schowałam zeszyt z nutami i klucze. Telefon włożyłam do tylnej kieszeni spodni. Założyłam botki na niskim obcasie i założyłam płaszcz. Wyszłam z pokoju i nie informując gdzie idę po prostu wyszłam.

~*~

Od godziny próbuję ułożyć jakąś radosną piosenkę, ale nie potrafię. Za bardzo tęsknie ze moją siostrą. Tak bardzo mi jej brakuje.
 Usłyszałem ciche pukanie w drzwi.
-Proszę. - mruknąłem. Do środka weszła Ludmiła.
-Hejka. - uśmiechnęła się.
-No. - odburknąłem.
-To zabieramy się do pracy? - zapytała.
-No. - odłożyłem gitarę i podszedłem do biurka po zeszyt ze starymi nutami.
-To ty? - wskazała na zdjęcie stojące na komodzie.
-Ta.
-A to? - wskazała na nią.
-Moja siostra. - mruknąłem.
 Stała wpatrzona w ten obrazek, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
-A co się z nią stało?
-Nie ważne.
-Proszę powiedz. - odwróciła głowę w moją stronę. Te oczy.
-Nie, bierzmy się do pracy.

~*~

Usiadłam na swoim łóżku i przyglądałam się temu samemu zdjęciu co wisiało u Marco. Czy to możliwe, że to mój brat? No chyba tak, skoro ma to samo zdjęcie.
-Ludmi? - do pokoju weszła wysoka brunetka o przyjaznych piwnych oczach.
-Hej Vils. - uśmiechnęłam się do niej.
-Co jest? - usiadła na brzegu łóżka. 
-Nic, byłam u Marco i on miał to zdjęcie, czaisz? - pokazałam jej fotografię.
-No to co?
-On może być moim bratem. - odpowiedziałam smutno.
-To ty masz brata?
-Vils, mówiłam ci, że przed tym jak trafiłam do domu dziecka miałam rodzinę. - mruknęłam.
-A tak, sorka. - uśmiechnęła się smutno. -Zapytaj go. Porozmawiaj z nim. Skoro to on, to na co czekasz? - zapytała.
-No nie wiem. Bo mój brat był wesoły, uśmiechnięty i lubił rozmawiać z ludźmi, a Marco jest jego przeciwieństwem.
-Może zamknął się w sobie po tym, jak trafiłaś do domu dziecka.
-Nie wiem. - westchnęłam.

~*~

-Marco wychodzimy z ojcem do La Ventana. - poinformowała mnie matka.
-Mamo?
-Hmm?
-Dlaczego Ludmiły już z nami nie ma? - zapytałem.
-Skarbie, mówiliśmy ci, że wtedy nie mieliśmy pieniędzy na wychowywanie dwójki dzieci. Ledwo starczyło nam na jedzenie, a co dopiero na wyżywienie i ubranie dzieci. Do tego dochodziły pieniądze na szkołę.
-Aha. - wróciłem do swojego pokoju. Wziąłem do ręki gitarę i zacząłem grać moją i Ludmiły piosenkę.
Friends till the end, never break, never bend
Friends understand, make you smile, hold your hand..
-Marco. - do pokoju weszła Ludmiła.
-Jak tu weszłaś?
-Twoja mama mnie wpuściła.
-Po co przyszłaś? - odłożyłem gitarę.
-Jestem twoją siostrą.
-Co?
-Jestem Ludmiła, ty jesteś Marco, mamy te same zdjęcia. - wyciągnęła fotografię i pokazała mi ją. Rzeczywiście była identyczna, jak moja.
-Ale jak?
-Marco, to ja. - kąciki moich ust drgnęły lekko w górę.
-Ludmi. - przygarnąłem ją do siebie.
-Marco. - szepnęła wtulając się we mnie bardziej. 

_______
DUPA!
Wgl mi się nie podoba ;-;
Wgl nie wiem, czy tak może być, czy nie.
Taki żałosny mi wyszedł xdd
Przepraszam :> <3
Mam nadzieję, że ci się Julio spodoba ;3

Kocham♥♥
Ola.

sobota, 12 grudnia 2015

06. || Bardzo ważne pytanie!

"Kocham Cię my Polish queen" 
~Bars&Melody || Shining Star ♥

Perspektywa Federico:

Kurwa, kurwa, kurwa. Szukamy jej już od dwóch godzin i nic. Jeżeli to sprawka Chrisa to będzie miał z życia piekło.
-Federico. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny z czarnymi lokami na głowie. 
-Co? - mruknąłem.
-Jeżeli ona się nie znajdzie to osobiście cie zabije. - syknęła. 
-Dlaczego mnie? 
-Bo to twoja wina. - wysiadła z samochodu. Walnąłem rękami w kierownice ze zdenerwowania. Odpaliłem silnik i wtedy po samochodzie rozszedł się dźwięk mojego telefonu. Od razu wziąłem go do ręki i odebrałem. 
-Co tam Pasquarelli? - usłyszałem po drugiej stronie.
-Czego chcesz Chris? - syknąłem. 
-Tak tylko chciałem ci powiedzieć, że twoja dziewczyna jest strasznie zrzędliwa. 
-Jaka dziewczyna?! - zdenerwowałem się. 
-To Ludmiła Ferro nie jest twoją dziewczyną? - czułem jak się we mnie gotowało. 
-Co jej zrobiłeś? - syknąłem włączając kierunkowskaz. 
-Jeszcze nic, ale jak się nie uciszy to wsadzę jej coś do tych pięknych ust. - zaśmiał się. 
-Tylko spróbujesz. - syknąłem i dodałem gazu. 
-A co mi zrobisz? Postraszysz mnie swoimi koleżkami? 
-Jeżeli jej się coś stanie, to przysięgam, że nie ręczę za siebie. - syknąłem i się rozłączyłem. 

~*~

Wysiadłem z samochodu i delikatnie zatrzasnąłem drzwi. Skierowałem się pod drzwi domu od razu je rozwalając. Z kieszeni wyciągnąłem broń i załadowałem ją. Chciałem iść na górę, ale gdy usłyszałem przytłumiony płacz z piwnicy, bez chwili zawahania zszedłem w dół. Płacz był coraz bardziej słyszalny.
-Zamknij mordę! - usłyszałem tego dupka, a zaraz po krzyku nastąpiło plaśnięcie. 
-Jeszcze raz ją uderzysz to rozpierdolę ci łeb. - stanąłem za nim i przyłożyłem mu broń do skroni. 
-Jasne. - zaśmiał się.
 Spojrzałem na dziewczynę, która leżała na ziemi ze związanymi kończynami i zaklejonymi ustami. 
-Naprawdę jesteś tu sam? - zaśmiałem się głośno. -Wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie myślałem, że aż tak. 
-Mylisz się. - zaśmiał się.
 Zaraz po tym poczułem ostry ból głowy. 

Perspektywa Ludmiły:

Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Kiedy chłopak zajął miejsce od razu zamknął zamki w drzwiach. Spojrzałam na niego zdziwiona. 
-Czemu zamknąłeś? 
-Bo lubię. - zaśmiał się krótko i ruszył. 
-Jedziesz nie tu gdzie trzeba. - przerwałam ciszę. -Do domu Federico trzeba skręcić w lewo na skrzyżowaniu. - powiedziałam. 
-Nie jadę do niego słonko. - zwrócił głowę w moją stronę. 
-To gdzie? - zapytałam. 
-Do mnie dziwko. - mruknął i przyśpieszył. 
-Słucham? - pisnęłam i zaczęłam szarpać za klamkę. 

~*~

-Zamknij mordę! - krzyknął.
 Nagle na moim policzku poczułam mocne pieczenie, spowodowane uderzeniem jego ręki w mój polik. Załkałam cicho.
-Jeszcze raz ją uderzysz to rozpierdolę ci łeb. - usłyszałam warknięcie.
 Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał Federico.
-Jasne. - zaśmiał się Chris.
-Naprawdę jesteś tu sam? - zaśmiał się głośno brunet. -Wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie myślałem, że aż tak. 
-Mylisz się. - zaśmiał się.
 Chwilę potem Federico leżał i się nie ruszał. Pisnęłam przestraszona i zaczęłam się do niego czołgać.
-A ty gdzie się wybierasz? - zastałam pociągnięta za włosy.

~*~

Po kilku godzinach brunet się obudził. Doczołgałam się do niego.
-Ludmiła nic ci nie jest? - zapytał słabym głosem.
 To jest urocze, że bardziej przejmuje się mną niż sobą.
-Tak wszystko w porządku. - powiedziałam cicho.
 Miło chociaż z jego strony, że ściągnął mi tą cholerną taśmę.
-Na pewno? - spojrzał mi w oczy.
-Tak, na pewno Federico. - zapewniłam go.
 Usiadłam obok niego opierając swoją głowę o jego ramię.
-Przepraszam. - szepnął odwracając głowę w moją stronę.
 Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Za co? - zapytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
-To przeze mnie tu jesteś.
-Ale jak to?
-Bo kiedyś przespałem się z dziewczyną Chrisa i teraz chce mi się odwdzięczyć. - patrzał mi w oczy.  Ukuło mnie coś w środku.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
 Nagle nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Już się się prawie stykały, kiedy ciężkie metalowe drzwi otworzyły się z hukiem. Przestraszona spojrzałam w tamtą stronę. Stał w nich jakiś wysoki brunet z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.
-No nareszcie. - syknął brunet. -Rusz dupę i nas odwiąż. - rozkazał.
 Chłopak podszedł do nas i przeciął liny. Kiedy moje ręce i nogi były wolne zaczęłam rozmasowywać obolałe miejsca.
-Chodź. - wstał i podał mi rękę.
 Powoli wstałam, ale to skończyło się upadkiem na kolana, które wydały nieprzyjemny dźwięk. Chłopak widząc moje starania ponownego wstania, po prostu wziął mnie na ręce i wyniósł.

~*~

-Jak się czujesz? - do mojego pokoju wszedł brunet.
-Już lepiej dziękuję. - uśmiechnęłam się.
 Położył kubek z parującym napojem na szafce obok łóżka i usiadł na jego skraju.
-Nie masz za co dziękować, bo gdyby nie ja to by do tego nie doszło.
-Nie mów tak! - od razu zaprzeczyłam. -Gdyby nie ty to bym nadal była gwałcona i bita. - do moich oczu napłynęły łzy.
-Nie płacz. - rozkazał.
 Przysunął się bliżej mnie i przytulił. Wtuliłam się w jego klatkę i cicho łkałam.

*Kilka dni później*

-Ludmiła pośpiesz się. - usłyszałam krzyk Federico z kuchni.
-Już moment. - odkrzyknęłam mu.
 Wzięłam do ręki czerwoną szminkę i przejechałam nią po moich ustach. Poprawiłam jeszcze tylko sukienkę, którą miałam na sobie i wyszłam z łazienki. Jeszcze na chwilkę weszłam do pokoju, żeby zgarnąć telefon i torebkę z książkami do szkoły. Gotowa zbiegłam na dół po schodach i skierowałam się do kuchni, z której pachniało goframi.
-Hejka. - przywitałam się z gotującym brunetem.
-Cześć. - uśmiechnął się.
 Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać gazetę leżącą na blacie.
 "Dziś rano znaleziono ciało 15-letniej Vanessy K. Została ona zgwałcona, a jej ciało zostało porzucone w lesie. 
-Nie wracała od paru dni, po tym jak na nią nakrzyczałam. - powiedziała pani Jessy K., matka dziewczyny. -Myślałam, że się obraziła i poszła do swojego chłopaka, ale jak nie odbierała telefonów, u nikogo ze znajomych i rodziny jej nie było, zaczęłam się martwić. - dodała. 
Z sekcji wynika, że oprócz zgwałcenia została jeszcze kilka razy uderzona kamieniem w głowę."
-Ej, słuchasz mnie? - dalsze czytanie zostało przerwane przez Federico.
-Ttak. - odpowiedziałam odkładając papier.
-Piszą coś ciekawego? - uśmiechnął się i podał mi talerz z dwoma goframi, bitą śmietaną i masą różnych owoców. -Smacznego.
-Nawzajem. - uśmiechnęłam się.

~*~

-No i co z tego? - zapytała Natalia patrząc na swoje paznokcie.
 Do końca lekcji zostały jeszcze trzy godziny. Jakoś wytrzymam.
-No jak to co? Nie złapali jeszcze tego kto to zrobił. Może to ktoś z naszego otoczenia, a ty jesteś taka spokojna. - zaniepokoiłam się.
-Luśka spokojnie. Masz przecież Federico, on cię obroni przed wszystkim. - puściła mi oczko.
 Przewróciłam oczami i wstałam z zamiarem pójścia do klasy od geografii.

~*~

-Na pewno nie chcesz z nami jechać? - zapytałam jeszcze raz czarnowłosą.
-Nie, spokojnie dam radę. - zapewniła i opatuliła szyję szarym szalikiem.
-Przecież Federico może zawieść cię do domu. - nalegałam.
 Nie chcę, żeby stała jej się krzywda.
-Nie przekonam cię? - zapytała.
-Nie. - odpowiedziałam prawie natychmiast.
-Dobra, niech ci będzie. - wywróciła oczami.
 Wyszłyśmy z beżowego budynku i skierowałyśmy się w stronę bramy, pod którą stało już Ferrari bruneta. Podeszłyśmy do niego.
-Podwieziesz Naty? - zapytała otwierając drzwi.
-Jasne. - rzucił.
 Weszłyśmy do samochodu. Ja z przodu, a Natalia z tyłu. Zapięłam pasy, a torebkę położyłam pod nogami.
-Będziesz musiała iść jutro na zakupy. - zwrócił się w moją stronę cały czas patrząc na jezdnię.
-A czemu ja?
-Bo jedzenie się kończy. - wzruszył ramionami.
-To czemu nie zrobiłeś tego dzisiaj, jak ja byłam w szkole?
-Bo miałem inne sprawy. - odpowiedział zatrzymując się pod domem dziewczyny.
-Dzięki. - powiedziała i wyszła. -Do jutra Ludmi, pa Fede. - zamknęła drzwi i weszła do domu.

~*~

-Federico? - zapytałam kiedy usłyszałam, jak coś się rozbija w salonie.
 Wstałam powoli z łóżka i cicho podeszłam do drzwi lekko je uchylając. Znowu usłyszałam tłuczone szkło. Przestraszona podskoczyłam. Otworzyłam szerzej drzwi i wyszłam po cichu na korytarz. Tak się cholernie bałam, że aż do moich oczu napłynęły łzy. Podeszłam do schodów i zaczęłam powoli z nich schodzić, kurczowo trzymając się poręczy. Kiedy byłam prawie na dole zobaczyłam Federico trzymającego wazon, który po chwili został rzucony na ziemię.
-Federico. - powiedziałam szybko schodząc ze schodów i podchodząc do chłopaka. -Co się stało? - zapytałam.
 Rozejrzałam się po salonie, który teraz przypominał pole walki. Wszystkie ozdoby zostały stłuczone albo popsute. W ścianach były dziury od uderzeń. Spojrzałam na bruneta. Z jego knykci leciała krew.
-Wróciła. - syknął.
-Kto? - zapytałam kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
-Moja ciotka. - jego szczęka zacisnęła się przez co mogłam zobaczyć jego kości policzkowe.
-I to był powód przez który rozwaliłeś pół salonu?
-Ty nic nie rozumiesz. - powiedział niskim tonem.
-To mi wytłumacz o co chodzi. - założyłam ręce na piersi.
-Nie. - warknął.
 Ominął mnie i wyszedł. Tak po prostu wyszedł z mieszkania. Wypuściłam powietrze z płuc. Skierowałam się w stronę kuchni. Z szafki koło zlewu wyciągnęłam worki na śmieci. Wróciłam do salonu i zaczęłam sprzątać. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie - 22:39.
-Co za idiota. - szepnęłam wyciągając telefon z kieszeni spodni.
 Wybrałam jego numer i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Co? - usłyszałam jego zniżony głos.
-Gdzie jesteś?
-Nie ważne. - pomimo tego, że go nie widzę mogę się założyć, że wzruszył teraz ramionami.
-Zadałam pytanie. - moje nerwy już i tak od rana były lekko poszarpane.
 Czyżby okres się zbliżał?
-Zaraz będę. - mruknął.
 Otworzyłam usta, żeby mu coś powiedzieć, ale usłyszałam charakterystyczne pikanie. Wyrzuciłam oczy w górę.

~*~

-Gdzie byłeś? - od razu do niego podeszłam.
-Mówiłem, że nie ważne. - odpowiedział i mnie wyminął.
-Nie ignoruj mnie! - pisnęłam i pociągnęłam go za rękę.
 Odwrócił się w moją stronę. Jego oczy pociemniały, a szczęka się zacisnęła.
-Posłuchaj mnie. - warknął popychając mnie na ścianę. -Nie twój zasrany interes gdzie byłem. - wysyczał mi do ucha zaciskając ręce na moich nadgarstkach.
 Stał tak blisko mnie, że mogłam dobrze wyczuć, że palił.
-Puść mnie. - szepnęłam.
 Rozluźnił uścisk, ale nadal stał bardzo blisko spoglądając na mnie przymrużonymi oczami.
-Jesteś taka piękna. - mruknął.
 Zagryzłam nerwowo wargę.
-Nie rób tak, bo wtedy dzieje się to. - podszedł bliżej napierając na mnie swoimi biodrami.
 Przez to zbliżenie dokładnie mogłam poczuć wypukłe miejsce w jego kroczu. Sapnęłam sfrustrowana.
-Spokojnie. -szepnął mi do ucha.
 Czemu raz jest taki czuły, a raz nie da się z nim wytrzymać? Ma gorsze humorki niż niejedna kobieta w ciąży. Spojrzał mi w oczy, po chwili jednak przeniósł swój wzrok na moje wargi. Przez co znowu niekontrolowanie zagryzłam wargę.
-Jeżeli zaraz nie przestaniesz jej przygryzać, to ja to zacznę robić. - naparł na mnie bardziej swoimi biodrami.
 Puściłam wargę, żeby coś powiedzieć, ale uniemożliwiły mi to ciepłe wargi bruneta. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Czułam jak w moim brzuchu coś się przewraca. Chłopak podniósł moje ręce nad moją głowę i zaczął brutalnie całować. Kiedy otworzyłam szerzej usta, żeby jakoś zaczerpnąć powietrza, chłopak uznał to za zaproszenie i do pocałunku dołączyły nasze języki.

------
HEJKA! :D
Mam dzisiaj wyśmienity humor ^^
I to dzięki takiemu jednemu chłopakowi ^^
No nie ważne :D
Mam nadzieję, że to na górze Wam się podoba :3
I mam nadzieję, że długość może być :D

A teraz pytanie.
Czy chcecie żebym dalej pisała? Bo nie widzę w tym sensu. Siedzę naprawdę sporo czasu przy pisaniu tego opowiadania, a jeszcze teraz jest grudzień - miesiąc w którym mam trzy miliony popraw. A osób, które komentują jest z 3 czasami 4, więc to nie ma sensu. I wiem, że piszę źle i wgl słabo, ale ja też się dopiero uczę. 
Możecie pisać nawet ♥ pod rozdziałami. Chodzi mi o to czy mam dla kogo pisać.
To tyle xx

Kocham♥♥
Ola. 

niedziela, 6 grudnia 2015

One Shot 008 - Fedemila&Leonetta "You're everything I need" cz. 2

Para: Ludletta Leoreico Fedemila Leonetta
Rodzaj: Romans, komedia
Miejsce akcji: Nowy Jork
Czas akcji: Zima, po wigilii i przed sylwestrem
Uwagi: Narracja 3-osobowa, [...]
Zamawiająca: mar pasquarelli

♥♥Close together in our hearts♥♥



~♥~

-Viola przepraszam, że tak zareagowałam. - do pokoju weszła blondynka.
-Nic się nie stało, a ja przepraszam, że dopiero teraz ci o tym powiedziałam. - podeszła do niej.
-Kocham cię. - powiedziała blondynka.
-Ja ciebie też. - przytuliły się.
-Ej, już nas zdradzacie? - zszokowali się chłopcy. Dziewczyny się zaśmiały.
-No co ty misiek. - brunetka podeszła do zielonookiego i go przytuliła.
-A ty? - brunet spojrzał na dziewczynę.
-Co ja? - zapytała powstrzymując śmiech.
-Zdradzasz mnie już?
-Tak. - wystawiła mu język i przytuliła go.
-Pff, w takim razie pa. - udał obrażonego i wyszedł.
-Głupku wracaj tu! - pobiegła za nim dziewczyna.
-Słodziaki z nich. - szepnęła Violetta, która była przytulona do jego klatki.
-Muszę się z tobą zgodzić. - szepnął jej do ucha i pocałował skroń.
 
~♥~

-Chodźmy szybko na dwór. - powiedziała blondyna. Wszyscy za nią wyszli i stanęli na drodze, tam gdzie inni ludzie.
-Wzięliście kieliszki? - zwróciła się Argentynka do chłopaków.
-Oczywiście. - uśmiechnął się do niej brunet.
-Jeszcze minuta! - pisnęła szczęśliwa Ludmila.
Chłopaki odpalali właśnie fajerwerki, kiedy zostało 20 sekund. Szybko odbiegli o podbiegli do swoich dziewczyn, które w tym czasie otworzyły szampana. Nalały do kieliszków alkohol i podały go płci przeciwnej.
-10, 9, 8.. - zaczęli wszyscy odliczać. -7, 6, 5, 4, 3, 2, 1. - krzyknęli.
-Szczęśliwego Nowego Roku skarbie. - mruknął blondynce do ucha.
-Nawzajem. - odwróciła się w jego stronę i złożyła na ustach soczystego buziaka, którego brunet pogłębił.

~♥~

Alkohol daje się już po sobie poznać. Chłopaki kłócą się o poduszkę.
-Zostaw moją Kate! - wyrwał mu różową, puchatą poduszkę.
-Ale to jest Megan! - krzyknął i zaczął ciągnąć za drugi koniec.
-Na Megan śpi Ludmila! - wyrwał ją i przytulił do swojej klatki. -Już spokojnie kochanie, nic ci nie grozi. - zaczął ją całować.
-Ludmila! - krzyknął zielonooki.
-Co? - blondynka się obudziła.
-Oddawaj mi moją dziewczynę. - zabrał jej poduszkę spod głowy przez co walnęła o szklany stolik.
-Nie żyjesz. - krzyknęła i zaczęła go walić poduszką.
-Zostaw mnie! - pisnął jak mała dziewczynka i zaczął uciekać z poduszką w ramionach.
-To oddawaj mi tą poduszkę! - biegła przez salon, kiedy potknęła się o leżącą Violettę.
-Aua. - obudziła się.
-Sorry, Verdas zabrał mi poduszkę mówiąc, że to jego dziewczyna. - wytłumaczyła się i wstała.
-Ja jestem jego dziewczyną! - oburzyła się. -Zdradza mnie?! - pisnęła zła i razem z blondyną zaczęły ganiać Verdasa.
-Federico pomóż mi! - podbiegł do obściskującego się z poduszką przyjaciela. -Twoja dziewczyna jest zazdrosna o poduszkę.
-Kate? Jesteś zazdrosna o Megan? - zapytał poduszki.
-Czemu nic nie mówi? - zdziwił się zielonooki.
-Ma chore gardło. - wzruszył ramionami.  -Ale nigdy by mnie nie zdradziła. - zaczął ją głaskać.
-Głupki! - podbiegły do nich dziewczyny.
-Oddawaj tą pieprzoną poduszkę! - wyrwała mu ją brunetka i rozerwała.
-Megan! - pisnął zrozpaczony, klęknął na jedno kolano i zaczął zbierać puszek.
-Oddawaj. - rozkazała zła blondynka wystawiając rękę w stronę bruneta.
-Nigdy nie oddam ci Kate! - krzyknął i zaczął uciekać.
-Co za idiota. - wyrzuciła ręce w górę i pobiegła za nim.

~♥~

-Moja głowa. - złapał się za bolącą głowę.
-Nie dziw się, jak razem z Leonem wypiliście całą skrzynkę piwa i całą butelkę wódki. - w drzwiach stanęła blondynka z założonymi rękami pod piersiami.
-Jezus. - zamknął oczy.
 Blondynka weszła do pokoju wcześniej zamykając drzwi i usiadła na łóżku.
-Jutro wyjeżdżamy. - powiedziała smutno.
-Już jutro? - od razu się podniósł i nie zwracał uwagi na ból.
-Tak. - pokiwała twierdząco głową.
-Tak krótko. - szepnął i przyciągnął ją do siebie.
-Nie chce wyjeżdżać. - załkała mu w klatkę piersiową i otuliła jego ciało swoimi rękami.
-Ja też nie chce żebyś wyjeżdżała. - szepnął jej we włosy i zaczął gładzić po plecach. -Kocham Cię. - odsunął ją od siebie i spojrzał w oczy.
-Ja ciebie też kocham. - szepnęła. Przybliżył się do niej i scałował spływające łzy.
-Proszę nie płacz. - jęknął.
-Nie potrafię. - załkała i ponownie wtuliła się w jego klatkę.
-Już cichutko. - szepnął. Sam powstrzymywał się przed rozpłakaniem.

~♥~

-Kochanie. - usłyszał przy uchu.
-Co? - mruknął nie otwierając oczu.
-Przyniosłam ci tabletkę przeciwbólową i wodę. - powiedziała.
-Dziękuję. - uśmiechnął się otwierając powoli oczy.
-Boli cię bardzo głowa?
-Trochę. - wziął do ręki biały lek i popił wodą.
-Wiesz, że jutro wyjeżdżam z Lu? - zapytała patrząc na niego.
-Nie musisz wyjeżdżać. - powiedział i złapał ją za rękę.
-Muszę, mam tam szkołę. - kilka łez spłynęło po jej twarzy.
-Chodź tu. - przyciągnął ją do siebie. -Już spokojnie. - zaczął gładzić ją po plecach.

----------------------
Ta część jest g ł u p i a ;-;
Ta 'śmieszniejsza' część jest wgl żałosna i wgl ;-;
Nie umiem pisać śmiesznych sytuacji ;-;
Sorry mar ale nic lepszego nie wymyślę ;-;
Dobra ja zmykam :>

Kocham♥♥♥
Ola.

sobota, 5 grudnia 2015

05.

"Let me show you how proud I am to be yours" 
~ Selena Gomez || Good For You

Perspektywa Ludmiły:

Muszę przyznać, że na razie z Federico mieszka mi się dobrze. Czasami jednak nie panuje nad sobą i uderzy mnie, ale i tak mi to nie przeszkadza. Bo nie zadaje tego bólu tak mocno, jak robił to ojciec. A co do ojca i Diego, kilka razy już do mnie dzwonili, ale za każdym razem odrzucałam połączenie. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać. Z resztą po co chcą mnie "odzyskać"? Żeby znowu się nade mną znęcać. Nie ma mowy. 
 Przewróciłam się na drugi bok próbują zasnąć. Robię to od godziny i zaraz sobie chyba to daruję. Sięgnęłam ręką pod poduszkę i wyciągnęłam telefon. Nacisnęłam przycisk zasilania i aż przymrużyłam oczy, od tej jasności. Kiedy już się przyzwyczaiłam sprawdziłam która godzina - 1:32. Odłożyłam go i chciałam zapalić lampkę nocną, żeby poczytać, bo i tak już nie zasnę. Ale kiedy zapaliłam to nie włączyło się światło. Tak jakby nie działała albo jakby nie było prądu. Ciekawa dlaczego się nie włączyła odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała i podeszłam do włącznika. Nacisnęłam - ciemność. Przestraszona wyszłam z pokoju i cichutko zapukałam do pokoju chłopaka. 
-Proszę. - usłyszałem jego zachrypiały głos. Powoli weszłam, a mój wzrok skierował się na postać chłopaka, którego oświetlała tylko tarcza księżyca. 
-Mogę? 
-Tak, coś się stało? - zapytał. 
-Nie ma światła. 
-Może korki wysiadły. - wstał z łóżka i założył koszulkę, która leżała na oparciu od fotela. -Pójdę sprawdzić. - powiadomił mnie. Pokiwałam głową i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się tarczy księżyca.
-It's the end but believe us.
We'll always be the dreamers.
Close together in our hearts.
The magic we share is always gonna be there within us.
Like a night sky full of stars. - zanuciłam.
-Ślicznie śpiewasz. - odwróciłam głowę.
-Wcale nie. - założyłam loka za ucho.
-Właśnie tak. - podszedł do mnie. -Nie ma prądu u nikogo. - poinformował mnie.
-Czemu?
-Może wyłączyli. - wzruszył ramionami. -No nie ważne. Zaśpiewaj mi coś. - poprosił.
-Lepiej nie.
-Przecież cie słyszałem, jak nuciłaś. - położył dłoń na moim gołym udzie, przez co przeszła mnie fala ciepła. -I mówię ci, że śpiewasz ślicznie.
-Ale niby co mam zaśpiewać?
-A co nuciłaś?
-Piosenkę, którą kiedyś napisałam z mamą. - wzruszyłam ramionami, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogę wspominać.
-A zaśpiewasz ją?
-Nie chcę, bo tą są za duże wspomnienia. - wciągnęłam nosem.
-Okej. - uśmiechnął się do mnie.

Perspektywa Federico:

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Różowe ściany i fioletowa kołdra - pokój Ludmiły. Odwróciłem głowę w stronę blondynki, która jeszcze spała. Spojrzałem na telefon. Świeciła się mała dioda oznajmująca przyjście nowego powiadomienia. Szybko wziąłem urządzenie do ręki i przeczytałem wiadomość.
 "Przyjedź do magazynu
                      ~J"
Westchnąłem i spojrzałem na budzik - 8:37. Ludmiła musi iść do szkoły.
-Ludmiła. - szturchnąłem ją lekko, ale ta tylko bardziej w poduszkę. -Ludmiła. - szepnąłem jej do ucha.
-Hmm? - mruknęła nie otwierając oczu.
-Nie idziesz do szkoły?
-Która godzina?
-8:40. - dziewczyna od razu zerwała się na równe nogi.
-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? - jęknęła i zaczęła przeszukiwać szafę.
-Też się dopiero obudziłem. - wzruszyłem ramionami i podniosłem się. -Podwiozę cię.
-Raczej. - wbiegła do łazienki. Zszedłem do kuchni, nalałem sobie soku pomarańczowego i wyciągnąłem chleb z szafki i ser z lodówki. Zrobię nam tosty.

~*~

-Przyjechać później po ciebie? - zapytałem.
-Jasne. - uśmiechnęła się. -Pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła z samochodu. Odjechałem z piskiem opon z pod szkoły i skierowałem się w stronę magazynu.
Po około 20 minutach byłem na miejscu. Zamknąłem samochód i wszedłem do środka.
-No nareszcie!
-Nie wiedziałem, że będziesz tak tęsknić. - zaśmiałem się.
-Nie ważne. Chris tu był.
-Kto kurwa?! - krzyknąłem.
-Christian Stell. - powiedział powoli. Podszedłem do stołu i jednym pchnięciem przewróciłem go.
-Po cholerę on tu był? - syknąłem.
-Powiedział, że się odwdzięczy. - powiedział Brod.
-Kurwa. - mruknąłem wściekły.
-Ale za co się odwdzięczy?
-Nie ważne. - syknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami.

Perspektywa Ludmiły:

-Pa Naty. - pocałowałam ją w policzek i poszłam w stronę bramy, żeby poczekać na bruneta.
-Cześć. - usłyszałam męski głos, ale to nie był ani głos Federico, ani głos kogo znam. Odwróciłam się, a przede mną stał przystojny chłopak.
-Hej? - uśmiechnęłam się niepewnie.
-Chris. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - uścisnęłam ją niepewnie.
-Czekasz na kogoś?
-Tak, na kolegę. Miał po mnie przyjechać.
-Ja mogę cię podwieźć. Bo jest już ciemno i zimno. - zaproponował.
-Jeżeli to nie problem. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. Chodź. - złapał mnie za rękę, ale zamiast ciepła przeszedł mnie dreszcz - którego nie lubię.

Perspektywa Federico:

-Rusz się spierdolino! - krzyknąłem na samochód przed sobą. -Pierdole to. - zjechałem na sąsiedni pas i wyprzedziłem pięć samochodów. Dodałem gazu, aby szybko znaleźć się pod szkołą. Jak jej chociaż włos z głowy spadnie to pożegna się ze światem.
Z głośnym piskiem zatrzymałem się pod szkołą, ale po blondynce ani śladu. Zauważyłem jej tą przyjaciółkę wychodzącą ze szkoły. Szybko wysiadłem z samochodu i podbiegłem do niej.
-Przyjaźnisz się z Ludmiłą, nie? - zapytałem.
-Tak, a ty to pewnie ten cały Federico?
-Skąd wiesz?
-Dużo o tobie słyszałam, głownie od nie, bo buzia jej się nie zamyka na twój temat. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie ważne, wiesz gdzie ona jest?
-A co jej się stało? - zapytała wystraszona. Czyli nie wie.
-Nie wiem, miała tu na mnie czekać. - mruknąłem przeczesując ręką włosy. -A ty nie kończyłaś o tej samej godzinie?
-Nie, miałam jeszcze poprawę z angielskiego.
-Muszę ją znaleźć. - wsiadłem do samochodu.
-Jadę z tobą. - wsiadła. Popatrzyłem się na nią. -Jest moją przyjaciółką, martwię się o nią. - wzruszyła ramionami.
-Okej, ale zapnij pasy. - poradziłem jej i odpaliłem silnik.

~*~

-Jorge! - krzyknąłem wchodząc do magazynu.
-Co? - wyszedł ze swojego pokoju. -Cześć mała. - uśmiechnął się do brunetki.
-Spadaj. - odpowiedziała mu.
-Spróbuj namierzyć komórkę Ludmiły. - rzuciłem mu mój telefon.
-Kogo?
-Ludmiły.
-A kto to?
-To ty nie wiesz? - do pomieszczenia wszedł drugi głupek.
-Ale czego?
-To jest nowa lasia naszego szefuńcia. - zaśmiał się.
-Morda i szukaj. - rozkazałem. -A ty chodź ze mną. - zwróciłem się do dziewczyny.
-Możesz mi powiedzieć kim oni są i co robimy w środku lasu w opuszczonym magazynie? - zapytała kiedy znaleźliśmy się w moim gabinecie.
-To są moi kumple.
-Którzy nazywając cię szefem? - parsknęła.
-Tak.
-Przestań pieprzyć! - podniosła głos. -Gadaj kim wy jesteście i co może grozić Ludmile? - spytała wkurzona.
-Jeszcze nie wiem co może jej grozić. - ominąłem jej pierwsze pytanie. Usiadłem przed komputerem i zacząłem przeglądać różne dokumenty na temat Chrisa.
-Znaleźliśmy ją. - do pokoju weszli chłopacy.
-Gdzie jest?
-W Santa Fe. - rzekł Brod.
-Gdzie kurwa?! - dziewczyna, aż się zlękła.
-Nie klnij w moim towarzystwie. - syknęła zła.
-Bo? - zapytałem powstrzymując śmiech. Bo co ona może mi zrobić.
-Bo pożałujesz tego. - podeszła do mnie, złapała mnie za jaja i lekko wykręciła.
-Przestań. - złapałem ją za rękę, nie dając po sobie poznać, że to mnie bolało.
-O chuj, ale to musiało boleć. - Jor. aż złapał się za swoje przyrodzenie.
-Co powiedziałeś? - odwróciła się w jego stronę.
-Nic! - od razu zaprzeczył i wybiegł z pomieszczenia.

------
Kuźwa, chyba coraz krótsze są te rozdziały ;c
A siedzę nad nimi z trzy dni ;c
Chyba już się nie nadaję do pisania ;cc
Znaczy, to u góry mi się podoba :D
Mam nadzieję, że Wam też :*

Kocham♥♥
Ola

I czy ta piosenka nie jest idealna? *O*
"Kocham cię my Polish queen" ♥♥♥

wtorek, 1 grudnia 2015

One Shot 008 - Fedemila&Leonetta "You're everything I need" cz. 1

Para: Ludletta Leorico Fedemila Leonetta
Rodzaj: Romans, komedia
Miejsce akcji: Nowy Jork
Czas akcji: Zima, po wigilii i przed sylwestrem
Uwagi: Narracja 3-osobowa, [...]
Zamawiająca: mar pasquarelli 

♥♥We'll always be dreamers♥♥


~♥~

-Pakuj się młoda. - weszła do jej pokoju przyjaciółka.
-Czemu?
-Jedziemy do Nowego Jorku. - pisnęła. Brunetka od razu do niej podbiegła i przytuliła ją mocno, krzycząc przy tym najgłośniej, jak potrafiła.

~♥~

-Vils. - szturchnęła śpiącą brunetkę. -Vils. - powiedziała jej do ucha, a ta nadal się nie ruszała. -Przepraszam za to co teraz zrobię. - zwróciła się do reszty pasażerów. -VIOLA! - krzyknęła jej do ucha, przez co ta się aż podniosła z fotela.
-Co? - zapytała przestraszona.
-Nic, prawie jesteśmy. - powiedziała powstrzymując śmiech.
-Ale ty głupia jesteś. - prychnęła i usiadła z powrotem na fotel.
-Też cie kocham. - wysłała jej buziaka. -Patrz jaki widok. - zachwycała się blondynka.
-No, ślicznie. - westchnęła Argentynka i popatrzyła przez okienko.

~♥~

-Dzień dobry co podać? - do stolika podeszła wysoka, czarnowłosa dziewczyna. Brunet zmierzył ją wzrokiem po czym uśmiechnął się jednym z tych swoich uśmieszków.
-A co nam polecasz piękna? - zapytał. Na jego słowa dziewczyna się zarumieniła i nerwowo spoglądała na notatnik.
-Yyy... - zaczęła się jąkać. -Ciasto cytrynowe i czekoladowe z miętową posypką.
-Cytrynowe poproszę. - odezwał się drugi chłopak, który do tej pory siedział cicho i spoglądał na poczynania przyjaciela.
-A dla pana? - zanotowała i zwróciła się do pierwszego chłopaka.
-Ciebie mała. - puścił jej oczko. -A tak serio to czekoladowe. - odpowiedział i spuścił z niej wzrok. Zanotowała i wróciła do lady.
-Na co się tak patrzysz? - zapytał.
-Na nic, nie ważne. - uśmiechnął się dokładnie przyglądając się dziewczyną, które właśnie weszły do kawiarenki.
-Jasne. - odwrócił głowę. -A więc o to ci chodzi. - jego wzrok zatrzymał się na wysokiej brunetce o oliwkowej cerze. W którymś momencie ich spojrzenia się skrzyżowały i chwilę się tak na siebie patrzyli, ale przerwała im wysoka blondynka. Zielonooki zauważył, że dziewczyna się zarumieniła.
-Ty stary. - kopnął go pod stołem.
-Federico wyjebać ci? - syknął w jego stronę.
-Spokojnie, jeszcze będziesz miał okazje się na nie napatrzeć. - zaśmiał się.
-A co zazdrosny? - zakpił.
-Pff, chciałbyś.

~♥~

-Ludmila ja cię chyba zabiję. - syknęła zła brunetka ciągnąc za sobą średnich rozmiarów walizkę.
-Oj Vils, zapomniałam nas zameldować. To nic takiego. - mruknęła zgarniając swoje długie blond loki na plecy.
-No wcale! Teraz nie mamy gdzie spać. - jęknęła.
-Znajdzie się coś. - westchnęła i wyciągnęła z torebki telefon.
-Możemy spać pod mostem, albo na ławce w parku. - zakpiła brunetka.
-Możesz przestać?! - syknęła zdenerwowana. -Ciesz się, że wzięłam cię tutaj, bo mogłam wziąć Naty.
-Aaa, czyli twierdzisz, że wzięłaś mnie tutaj z przymusu? Bo tak wypada.
-Wcale tak nie twierdzę. - szybko zaprzeczyła. -Ale mogłabyś przestać tak narzekać i docenić to, że jesteśmy w NY.
-Dobra, przepraszam. - zatrzymała się i przytuliła się do dziewczyny.
-Okej, wybaczam. - zaśmiały się.

~♥~

-Słyszałeś? - zwrócił się do przyjaciela. -Nie mają gdzie mieszkać.
-No i co?
-Jak to co Leon? To jest szansa.
-Na co szansa Federico? Aby kolejne zostały twoimi dziewczynami na jedną noc? - syknął.
-Nie o to mi chodzi. - westchnął. Odszedł do przyjaciela i podszedł do nadal przytulających się dziewczyn. -Cześć. - przywitał się. Oderwały się od siebie.
-Hej. - przywitały się jednocześnie.
-Przepraszam, ale słyszałem, że nie macie gdzie nocować. - zaczął. -Ja mam dwa wolne pokoje. A raczej mój przyjaciel nie będzie miał żadnych problemów, aby tak piękne niewiasty u nas zostały na parę dni. - uśmiechnął się w ich stronę.
-To bardzo miłe, ale..
-Tak, bardzo chętnie. - przerwała brunetka. -Momencik. - uśmiechnęła się. -Ludmila, to jest nasza jedyna nadzieja, ja nie mam zamiaru spać na dworze, kiedy jest minus 5°C. - odciągnęła ją na bok.
-Dobra. - szepnęła.
-To jak? - uśmiechnął się.
-Jeżeli to naprawdę nie będzie problem to będzie nam miło. - uśmiechnęła się w jego stronę blondynka.
-To raczej nam będzie miło. - zwrócił się do blondynki. -Mogę? - wskazał na ich walizki.
-Ja wezmę swoją. - zaprzeczyła Ludmila.
-Ależ to żaden problem. - ściągnął delikatnie jej dłoń z rączki walizki i wziął rączkę w swoje ręce. -Tam stoi mój przyjaciel, więc mi pomoże. - wskazał głową na opartego o budynek szatyna.
-Cześć, Leon jestem. - wyciągnął w ich stronie dłoń.
-Violetta. - pierwsza uścisnęła ją brunetka.
-Ludmila. - a druga blondynka.
-Ja zapomniałem się przedstawić. Gdzie moje maniery. - zaśmiał się krótko brunet. -Federico. - pierwsza jego dłoń uścisnęła blondynka, a on jak prawdziwy gentleman pocałował krótko jej dłoń. A później dłoń brunetki. -Jak już się przedstawiliśmy to możemy już iść w stronę naszego apartamentu. - uśmiechnął się.

~♥~

-Ludmila pośpiesz się! - brunetka uderzyła w drewniane drzwi. -Też muszę się przyszykować.
-Przecież są tu jeszcze trzy łazienki! - odkrzyknęła jej blondynka.
-Ale to w tej mam swoje rzeczy. - jęknęła i ponownie uderzyła w drzwi.
-Trudno. - usłyszała.
-Ugh! - sapnęła zła i wróciła do pokoju.
 Blondynka robiła już ostatnie pociągnięcie e-linerem, kiedy rozległo się pukanie do łazienki.
-Violetta poczekaj jeszcze z 5 minut. - powiedziała przeglądając się w lustrze.
-Ale ja to nie Violetta. - usłyszała cichy chichot.
-Co chcesz?
-Jak długo ci jeszcze zejdzie? Bo chcemy wyjść na śniadanie.
-Jeszcze chwilkę. - mruknęła. Po ustach przejechała czerwoną szminką i uśmiechnęła się widząc efekt. Poprawiła jeszcze włosy, zarzucając je z lewego ramienia na prawy. Schowała swoje kosmetyki do kosmetyczki i wyszła z łazienki, zabierając piżamę. Weszła jeszcze do swojego pokoju, żeby odłożyć ciuch i przejrzeć się w lustrze, czy ciuchy które ma na sobie dobrze leżą. Poprawiła czarną bluzeczkę i wsadziła ją do czarnych rurek, z dziurami na kolanach. Wzięła do reki bordowy płaszcz i czarny komin, i opuściła pokój. Zbiegła schodami do salonu, w którym czekali jej przyjaciele.
-Długo na mnie czekaliście? - zapytała zakładając płaszcz i komin.
-Nie krótko. - uśmiechnął się brunet. -Jakąś godzinę. - dodał.
-Sorka no, nie moja wina. - wystawiła mi język. -Żeby wyglądać tak - wskazała na siebie i powoli okręciła się wokół własnej osi. -Potrzeba dużo czasu.
-To o której ty wstajesz, żeby zdążyć do szkoły? - zakpił Leon.
-O 6:30. - wzruszyła ramionami i weszła do windy.

~♥~

Mieli pójść tylko na śniadanie, ale że przypomniało im się, że dzisiaj sylwester postanowili pójść na jakieś zakupy.
Wrócili do apartamentu cali obładowani.
-Boże, umarłam. - brunetka rzuciła się na kanapę, kiedy odłożyła dwie pełne torby zakupów.
-Ja też. - obok niej położyła się jej przyjaciółka.
-Pff, a na zakupach potraficie chodzić przez cały dzień i, i tak wam mało. - zaśmiał się zielonooki.
-Ale zakupy to co innego. - wzruszyła ramionami.
-Dobra może idźcie się przygotowywać, bo znając was - zaczął brunet i spojrzał znacząco na Ludmile. - będziecie szykowały się do wieczora.
-Pff, okej. - wstały z kanapy i pędem poleciały do łazienki.

~♥~

-Ludmila, którą ubrać? - zapytała Viola pokazując dwie sukienki. Pierwsza była w czerwonym kolorze do kolan. Dół miała rozkloszowany tiulowy, a górą był gorset. Druga za to była niebieska, asymetryczna.
-Tobie bardziej pasuje ta niebieska. - uśmiechnęła się do niej blondyna.
-Też tak myślałam. - zaśmiała się. -A ty w co się ubierasz? - zapytała.
-W to. - pokazała jej krótką sukienkę bez rękawów i z odkrytymi plecami. Góra była w złotym brokacie, a dół czarny tiulowy.
-Śliczna.
-Dzięki.
-Masz ładniejszą. - na jej twarzy pojawił się grymas.
-To chodź pomogę ci wybrać. - zaśmiała się blondynka.
 Ostatecznie wybrały całą złotą, krótką w cekiny na krótki rękaw.

~♥~

-Boże nie umiem założyć tej muszki. - zirytował się brązowooki.
-To idź do dziewczyn, bo ja też nie umiem. - prychnął. Brunet westchnął i wyszedł z pokoju. Zapukał cicho do pokoju dziewczyn.
-Mogę wejść?
-Tak. - usłyszał głos blondynki. Wszedł do pokoju i od razu zaniemówił. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a on stał z wytrzeszczonymi oczami i otwartą buzią. -Coś.. coś nie tak? - zapytała poprawiając sukienkę.
-Nie, nie! - od razu zaprzeczył. -Wszystko idealnie, po prostu ślicznie wyglądasz. - skomplementował dziewczynę. Na jej policzkach pojawiły się małe czerwone plamki. Uśmiechnął się w jej stronę.
-Yyy, a po co przyszedłeś? - zapytała.
-Nie umiem założyć muszki. - westchnął pokazując na muszkę zawieszoną na jego szyi, całkowicie poplątaną.
-Już ci pomagam. - zaśmiała się i podeszła do niego. Stanęła twarzą w twarz i przez chwilę patrzyła w jego oczy, a on wiedziony jakąś siłą położył jej dłonie na biodrach przyciągając bliżej siebie. Ona nie protestowała i sama zarzuciła ręce na jego szyję. Zagryzła delikatnie wargę, co sprawiło, że chłopak nie wytrzymał i wpił się w jej usta. Przez jej ciało przechodziło przyjemne ciepło, a w brzuchu fruwały motyle. Przycisnął ją bliżej wplatając jedną rękę w jej złote loki, a drugą gładząc jej gołe udo. Jej ręce były wplątane w jego brązowe włosy psując jego idealną grzywkę. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Oparł ręce obok głowy blondynki i przypatrywał się jej ślicznym, bursztynowym oczom. Już miał ją pocałować, kiedy w pokoju rozległ się huk. Przestraszeni spojrzeli w tamtą stronę i co zobaczyli? Violettę z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami, której spadła kosmetyczka. Od razu od siebie odskoczyli.
-Viola to.. - zaczęła dziewczyna.
-Jasne! - pisnęła. -Jesteście razem?! - ucieszyła się. Oboje spojrzeli na siebie nie wiedząc co powiedzieć. -Czyli to był tylko pocałunek. - westchnęła. -Moglibyście brać przykład ze mnie i z Leona. - spojrzeli na nią zdziwienia. -A bo wy nie wiecie, że ja jestem z Leonem? - zaśmiała się.
-Od kiedy?! - oburzyła się blondynka.
-Od wczoraj. - wystawiła jej język. -Zabrał mnie na spacer po Central Parku, a później na kolacje do Le Bernardin, na owoce morza. - uśmiechnęła się.
-Jesteś chamska! - pisnęła zła. -Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jesteście razem?! - zdenerwowana wyszła.
-Ej, Ludmila! A co z moją muszką? - krzyknął za nią brunet. Violetta tylko wzruszyła ramionami i poprawiła fryzurę.

~♥~

-Ludmila. - złapał ją w biodrach przyciągając do swojej klatki piersiowej.
-Co? - wyswobodziła się z jego objęć i obróciła się do niego.
-Muszka. - wskazał palcem na bordowy element stroju.
-Już. - podeszła do niego i zawiązała ją. -Zapiąć ci ją do końca? - dotknęła opuszkiem palca jego torsu.
-Możesz. - mruknął kładąc ręce na jej biodrach.
-Już się robi. - zaśmiała się cichutko i zaczęła zapinać resztę guzików.
-Mam pytanie.
-Słucham. - spojrzała mu w oczy.
-Znaczy, chce ci coś powiedzieć. - zaplątał się we własnych słowach.
-No to mów. - położyła drobne dłonie na jego torsie. Przybliżył się do jej ucha.
-Kocham cię. - mruknął i przygryzł jego płatek. Przeszedł ją przyjazny prąd. Odsunął się trochę od niej i spojrzał na nią. Nic nie powiedziała tylko złapała za kołnierzyk jego białej koszuli i przyciągnęła do siebie rozbijając swoje usta o jego. On nie potrzebował słów, wiedział, że ona też go kocha. Pogłębił pocałunek kładąc ręce na jej pośladkach.

~♥~

-Leon, powiedziałam im o nas. - weszła do pokoju i przytuliła się do jego pleców.
-Jak? - zapytał.
-No bo wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju i co widzę? Jak oni leżą na łóżku i się całują. - uśmiechnęła się. -No i jak zapytałam czy są razem to nie wiedzieli co powiedzieć no i jakoś tam mi się wymsknęło, że mogliby brać przykład z nas. - zaśmiała się. -No i Ludmila się obraziła. - przytuliła się bardziej do jego pleców.
-Spokojnie. - odwrócił się w jej stronę. -Na pewno jej przejdzie. - położył ręce na jej ciepłych policzkach. -Kocham cię. - pocałował ją w czoło.
-Też cie kocham. - przytuliła się do niego.

-------------------
Dobra :D
Jest pierwsza część :))
Bo tak to by mi wyszło za długie :>
A wiecie co jest najgorsze? Że jak piszę rozdział to dupa, wychodzi krótki, a jak piszę Os'a to jest za długi :c Żal :C XD
No nie ważne :D
Julio (jak oficjalnie ^^) mam nadzieję, że ci się podoba pierwsza część :3
Kolejna na mikołajki :D
Wgl, podoba mi się :D

No to na tyle :*
Do soboty ;33

Kocham♥♥
Ola. 
(Błędy nie były poprawiane, a teraz mi się nie chce ;c Może jutro poprawie ;3)

sobota, 28 listopada 2015

04.

"Every night in my dreams
I see you, I feel you"
~Céline Dion || My Heart Will Go On

Perspektywa Federico:

Kątem oka spojrzałem na dziewczynę i dopiero teraz zauważyłem jej siniaka pod okiem i lekką szramę na szyi. Zatrzymałem samochód, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. Wyszedłem z samochodu, obszedłem go dookoła i otworzyłem drzwi od strony pasażera.
-Wysiądź. - rozkazałem. Posłusznie odpięła pas i stanęła przede mną. -Kto ci to zrobił? - wskazałem na oko i dotknąłem lekko, jeszcze świeżej rany, a ona syknęła z bólu.
-Sama. - odpowiedziała cicho, a ja się zaśmiałem.
-Serio myślisz, że uwierzę, że sobie sama to zrobiłaś. - podniosłem jej podbródek.
-Tak. - odwróciła głowę. Podszedłem do niej bliżej i oplotłem ręce wokół jej talii.

Perspektywa Ludmiły:

Podszedł do mnie i otulił mnie swoimi rękoma w talii. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Powiedz kto ci to zrobił? - zapytał spokojnie. -Ktoś w szkole? - pokręciłam przecząco głową. -To w takim razie kto?
-Nie mogę powiedzieć. - szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Powiedz, a więcej ci tego nie zrobi. - szepnął mi do ucha. Wypuściłam powietrze z płuc.
-Nie mogę. - chciałam zabrzmieć normalnie, ale głos w połowie mi się załamał.
-Powiedz. - podniósł mój podbródek, przez co musiałam spojrzeć mu w oczy.
-Nie. - szepnęłam. Nagle on wziął mnie na ręce i posadził na masce samochodu.
-Powiedz. - szepnął. Przygryzłam wargę i spojrzałam na niego.
-Ojciec i czasami brat. - szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Rozpierdolę. - syknął. Ściągnął mnie szybko z maski i postawił na ziemi. -Wsiadaj. - powiedział i szybko poszedł zająć miejsce kierowcy. Żeby go bardziej nie wkurzyć szybko weszłam do samochodu i zapięłam pas.
-Co chcesz zrobić? - zapytałam, kiedy chłopak sprawnie wymijał samochody. Odwróciłam głowę w jego stronę. -Co chcesz zrobić? - ponagliłam pytanie, kiedy nie uzyskałam odpowiedzi. Odwróciłam głowę w stronę szyby i wsłuchiwałam się w dźwięk silnika.
Po około 15 minutach dojechaliśmy pod mój dom. Ze strachem w oczach spojrzałam na Federico, który wyszedł szybko z samochodu i pobiegł do mojego domu. Odpięłam w pośpiechu pas bezpieczeństwa i wybiegłam za chłopakiem.
-Federico! - krzyknęłam z nim, ale nim się obejrzałam drzwi wejściowe leżały na ziemi, a chłopak szarpał się z moim ojcem, który był pijany. -Federico, przestań. - podbiegłam do niego i odciągnęłam go od taty.
-Zostaw, ma dostać za swoje. - syknął.
-Federico. - szepnęłam. Podeszłam do niego bliżej i spojrzałam w oczy. -Proszę. - powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Co do jasnej cholery się tu stało? - do domu wszedł Diego.
-Kto to? - zwrócił się do mnie brunet.
-To mój brat. - odpowiedziałam i od razu tego pożałowałam. Federico podszedł do niego i bez żadnych ogródek przywalił mu w twarz. Pisnęłam, kiedy usłyszałam dźwięk pękających kości. -Zostaw. - podeszłam do nich. Odciągnęłam chłopaka od krwawiącego brata.
-Nie zostaniesz tu. Przeprowadź się do jakiegoś motelu. - powiedział brunet i sprawnie wspiął się po schodach i zaczął szukać mojego pokoju.
-Nie mam pieniędzy na motel. - podeszłam do drzwi prowadzących do mojego 'królestwa' i czekałam aż chłopak stanie obok mnie.
-To zamieszkasz u mnie. - wszedł i podszedł do szafy. -Gdzie masz jakąś walizkę? - odwrócił się w moją stronę.
-Pod łóżkiem. - uklęknął obok łóżka i wyciągnął moją bladoróżową walizkę. Otworzył ją i zaczął wkładać wszystkie moje ciuchy do niej. Już miał otwierać komodę z bielizną, ale w odpowiednim momencie go powstrzymałam. -Nie wolno. - mruknęłam.
-Spokojnie. - zaśmiał się i przesunął mnie. Otworzył szufladę i wyciągnął moją bieliznę wpakowując ją do mniejszej walizki. -I co? Było tak strasznie? - podszedł do mnie z głupawym uśmieszkiem.
-Nie. - mruknęłam.
-No widzisz. Pakuj buty. - powiedział i usiadł na łóżku. Kucnęłam obok łóżka i sięgnęłam ręką po moje wszystkie buty. Czyli jakieś szpilki, trampki, klapki i sandały. Włożyłam je do jeszcze jednej torby i poszłam do łazienki. Wróciłam z moimi dwoma kosmetyczkami i najpotrzebniejszymi rzeczami. Położyłam to na łóżku i pakowałam po kolei do torby, w której była bielizna.
-Już. - wyprostowałam się.
-To weź te lżejsze torby. - rozkazał, a sam wziął walizkę i torbę z butami. Więc mi została torba z bielizną i kosmetykami. Ostatni raz spojrzałam na mój pokój. Zamknęłam drzwi i zbiegłam szybko ze schodów. Wybiegając z domu upadłabym, gdyby nie czyjeś ręce. Proszę niech to nie będzie Diego. Odwróciłam głowę i spotkałam się z czekoladowymi tęczówkami.
-Powoli, bo się jeszcze zabijesz. - zaśmiał się i postawił mnie nie własne nogi.
-Dzięki. - mruknęłam. Włożyłam torbę do bagażnika i po raz ostatni spojrzałam na dom.
-Wsiadasz? - spytał podchodząc do mnie.
-Tak. - wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Po chwili byliśmy w drodze do 'mojego' nowego domu.


Perspektywa Federico:

Zaparkowałem samochód pod domem i spojrzałem na dziewczynę.
-Jesteśmy. - wyszedłem z samochodu i podszedłem do bagażnika. Wyjąłem walizkę i torbę i czekałem na dziewczynę aż zrobi to samo. Kiedy stała obok mnie otworzyłem drzwi i wpuściłem ją przodem. Uśmiechnąłem się widząc jej wyraz twarzy. -Coś nie tak? - zapytałem starając się nie zaśmiać.
-Nie, po prostu jak na chłopaka ładnie jest urządzony dom. - odpowiedziała.
-Dobra, chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju. - wspiąłem się po schodach i otworzyłem trzecie drzwi na lewo. Położyłem walizki w kącie.
-Ładny. - uśmiechnęła się w moją stronę. Usiadła na łóżku i spojrzała na zdjęcie, które stało na etażerce. -Kto to? - zapytała.
-Mój wujek, zmarł trzy lata temu na zawał. - usiadłem obok niej.
-Przeprasza, ja..
-Nie wiedziałaś, spokojnie. - uśmiechnąłem się w jej stronę, odwzajemniła gest. -Masz tylko tatę?
-Miałam wcześniej mamę, ale zmarła na raka. - widziałem w jej oczach łzy, które za wszelką cenę chciała ukryć.
-Przepraszam. - nie wiem czemu, ale przygarnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem.
-Nic się nie stało. - szepnęła i wtuliła się bardzie we mnie.
-Moja mama też zmarła na raka. - powiedziałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy. -Jak miałem 3 lata, później opiekował się mną wujek z ciocią. Bo ojciec miał mnie w dupie, ciocia z resztą też. Najbliższy był mi wujek. - nie wiem czemu, ale przy niej czuję, że mogę się wygadać.
-Moja mama zmarła jak miałam 16 lat, więc dość niedawno.
-A wcześniej, jak ona żyła, to też cie tak traktowali?
-Tak, tylko robili to tak, żeby mama się nie spostrzegła. - odpowiedziała.
-Dlaczego nie pozwoliłaś mi ich zabić? - zapytałem, na co ona się uśmiechnęła.
-Po prostu, to nadal jest moja rodzina. Moja jedyna rodzina.
-Rozumiem. - uśmiechnąłem się. -Dobra, rozpakowuj się, a ja idę zamówić pizzę. Jaką chcesz?
-A ty jaką bierzesz?
-Margherita
-To ja też. - uśmiechnęła się.

----
Dzisiaj krótko ;c
Wgl, mam zakwasy na brzuchu XD Od śmiania się XD
No niestety, z moimi przyjaciółkami nie da się nie śmiać :'')

Dobra nie ważne. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :3

Kocham♥♥
Ola.

sobota, 21 listopada 2015

03.

Dedykuję moim stałym czytelnikom♥
Dziękuję, że jesteście♥ Bez was ten blog by nie istniał♥♥ 

"W każdym detalu, akordzie i dźwięku, bez ciebie życie nie miałoby sensu"
~O.S.T.R || Pegaz

Perspektywa Federico:

Odjechałem z piskiem opon spod domu blondynki. Jadąc zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni czarnej, skórzanej kurtki. 
-Co chcesz stary? - odezwałem się. 
-Weź przyjedź musimy parę spraw obmówić. - usłyszałem po drugiej stronie głos przyjaciela. 
-Dobra, już jadę. - rozłączyłem się i dodałem gazu.

~*~

Zaparkowałem pod magazynem, wokół którego był wielki las i kilka głazów. Zamknąłem samochód i skierowałem się w stronę wielkich, metalowych drzwi. Popchałem je przez co wydały charakterystyczny dźwięk skrzypnięcia.
-No nareszcie jesteś. - z pokoju wyszedł wysoki brunet.
-Korki były i policja mnie znowu złapała. - odpowiedziałem.
-Stary jeszcze trochę i cie kurwa wsadzą do pierdla.
-I ty w to wierzysz? Mogą jedynie mnie w dupę pocałować. - prychnąłem i usiadłem na fotelu kładąc nogi na stoliku.
-Może jest w tym ziarenko prawdy. - usiadł na drugim fotelu.
-Jakie ziarenko? Co ty? Kucharz jesteś? - zaśmiałem się.
-Nie, ale tak matka do mnie mówiła. - również się zaśmiał.
-Siema chłopaki. - do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden koleś.
-Siema Brod. - podałem mu rękę.
-O czym chcieliście pogadać?
-Musimy jak najszybciej oddać hajsy Shapiemu, bo nas kurwa rozjebie.
-Spokojnie. Ile mamy mu oddać? - zapytałem
-13 kafli.
-Powiedzcie, że jutro mu przyniosę. - wstałem.
-Gdzie idziesz?
-Mam pewną sprawę do załatwienia. - odpowiedziałem i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i zapaliłem silnik.

Perspektywa Ludmiły:

Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Po drodze wzięłam jeszcze piżamę. Weszłam do zielonego pomieszczenia i zakluczyłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko umyłam ciało malinowym żelem, a włosy jabłkowym szamponem. Zakręciłam wodę i wyszłam z  kabiny. Sięgnęłam po zielony ręcznik i owinęłam go na włosach. Wzięłam drugi ręcznik i zaczęłam wycierać swoje ciało. Kiedy byłam już sucha założyłam zieloną piżamkę i zabrałam się za suszenie włosów. Po pół godzinie suszenia mogłam wyjść z łazienki. Otworzyłam drzwi, a trzymany w ręce telefon wypadł mi, a ja podskoczyłam.
-Mogę wiedzieć co ty tu robisz? - zapytałam kucając, aby podnieść rozwalony telefon.
-Siedzę. Nie widzisz? - zapytał.
-A możesz mi powiedzieć, dlaczego w moim pokoju? - zirytowałam się.
-Bo w moim domu jest pusto. - wzruszył ramionami.
-Super, a teraz wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych, które wcześniej były zamknięte. -Jak je otworzyłeś? - zdziwiłam się.
-To nie było nic trudnego, zwłaszcza jak były tylko przymknięte.
-No nie ważne. Wyjdź. Nie chce żeby mój ojciec cie tu zobaczył.
-Ale mi tu wygodnie. - położył się na moim łóżku.
-No chyba cie coś boli. - podeszłam do niego.
-Skąd wiedziałaś? Trochę boli mnie noga. - westchnął.
-Wstań. - stanęłam nad nim.
-To mi pomóż. - wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam za nią, ale za cholerę nie mogłam go podnieść. Nagle on pociągnął mnie w swoją stronę tak, że upadłam na jego klatce. -No hej. - uśmiechnął się.
-No pa. - chciałam wstać, ale ten objął mnie rękami wokół talii. -Puść mnie. - powiedziałam kładąc ręce po obu stronach jego głowy.
-Wiesz, jak jakaś dziewczyna leży na mnie w takiej pozycji to ja to biorę za pozwolenie do działania. - zaśmiał się.
-Nie. - powiedziałam stanowczo i używając całych swoich sił udało mi się wyjść z jego objęć. -Wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych.
-Dobra, ale widzimy się jutro. - podszedł do mnie i pocałował w policzek. Ja stałam tak jeszcze z kilka minut. Po chwili jednak się ogarnęłam i zamknęłam je szczelnie i jeszcze zasłoniłam je roletami. Bo kto wie, może będzie mnie podglądał.

~*~

Wstałam dzisiaj w dobrym humorze. Uśmiechnęłam się lekko. Ściągnęłam kołdrę z ciała i podeszłam szybkim krokiem do szafy. Wyciągnęłam z niej koszulkę w chmurki i granatowe rurki. Z komody wyciągnęłam bieliznę i skierowałam się do łazienki. W której zrobiłam delikatny makijaż, nie pomijając nierozłącznej czerwonej szminki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i w biegu chwyciłam torbę z książkami i telefon. Zbiegłam szybko ze schodów i wbiegłam do korytarza. Jak zwykle zjem na mieście. Założyłam czarne forsy i wyszłam z domu. Zatrzymałam się na połowie podwórka patrząc na auto, które stało przed nim. Powoli osunęła się boczna szyba.
-Wsiadaj podwiozę cie.
-Pojadę autobusem. - odpowiedziałam.
-Mała, nie po to czekam tu 20 minut, żeby teraz pojechać bez ciebie. - wysiadł.
-To po co po mnie przyjeżdżałeś? - zapytałam.
-Bo mi się nudzi. - podszedł do mnie.
-Słuchaj, ja nawet nie wiem jak ty masz na imię.
-A no tak. Nie przedstawiłem się. - zaśmiał się. -Jestem Federico. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - odpowiedziałam i uścisnęłam ją.
-Wiem. - dotknął palcem wskazującym mojego nosa.
-Skąd? - zdziwiłam się.
-Twoja koleżanka do ciebie tak mówiła w autobusie i krzyczała do ciebie na przystanku. - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami.
-No tak.
-Pamiętasz co ci mówiłem. - złapał za moje nadgarstki. -Na mnie kotek nie wywraca się oczami. - syknął zaciskając mocniej swoje palce na mojej skórze. Dlaczego on czasami jest delikatny i miły, a czasami wredny i arogancki?
-Przepraszam. - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.
-Grzeczna. - puści je, a ja odetchnęłam z ulgą. -Wsiadaj. - odwrócił się na pięcie i podszedł do samochodu, i otworzył mi drzwi.
-Już idę. - wsiadłam do czarnego Ferrari. -Wolę BMW. - mruknęłam.
-Co? - zapytał wsiadając do samochodu od strony kierowcy.
-Nic.
-Gadaj. - podniósł głos.
-Po prostu wolę BMW. - odpowiedziałam.
-A ja wolę to. Zapnij pasy. - rozkazał.
-Już. - zapięłam pas i oparłam głowę o szybę.

---------------
Okej jest trójeczka :))
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ;3

Kocham♥♥♥
Ola.
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ