Dedykuję moim stałym czytelnikom♥
Dziękuję, że jesteście♥ Bez was ten blog by nie istniał♥♥
"W każdym detalu, akordzie i dźwięku, bez ciebie życie nie miałoby sensu"
~O.S.T.R || Pegaz
Dziękuję, że jesteście♥ Bez was ten blog by nie istniał♥♥
"W każdym detalu, akordzie i dźwięku, bez ciebie życie nie miałoby sensu"
~O.S.T.R || Pegaz
Perspektywa Federico:
Odjechałem z piskiem opon spod domu blondynki. Jadąc zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni czarnej, skórzanej kurtki.
-Co chcesz stary? - odezwałem się.
-Weź przyjedź musimy parę spraw obmówić. - usłyszałem po drugiej stronie głos przyjaciela.
-Dobra, już jadę. - rozłączyłem się i dodałem gazu.
~*~
Zaparkowałem pod magazynem, wokół którego był wielki las i kilka głazów. Zamknąłem samochód i skierowałem się w stronę wielkich, metalowych drzwi. Popchałem je przez co wydały charakterystyczny dźwięk skrzypnięcia.
-No nareszcie jesteś. - z pokoju wyszedł wysoki brunet.
-Korki były i policja mnie znowu złapała. - odpowiedziałem.
-Stary jeszcze trochę i cie kurwa wsadzą do pierdla.
-I ty w to wierzysz? Mogą jedynie mnie w dupę pocałować. - prychnąłem i usiadłem na fotelu kładąc nogi na stoliku.
-Może jest w tym ziarenko prawdy. - usiadł na drugim fotelu.
-Jakie ziarenko? Co ty? Kucharz jesteś? - zaśmiałem się.
-Nie, ale tak matka do mnie mówiła. - również się zaśmiał.
-Siema chłopaki. - do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden koleś.
-Siema Brod. - podałem mu rękę.
-O czym chcieliście pogadać?
-Musimy jak najszybciej oddać hajsy Shapiemu, bo nas kurwa rozjebie.
-Spokojnie. Ile mamy mu oddać? - zapytałem
-13 kafli.
-Powiedzcie, że jutro mu przyniosę. - wstałem.
-Gdzie idziesz?
-Mam pewną sprawę do załatwienia. - odpowiedziałem i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i zapaliłem silnik.
-Mogę wiedzieć co ty tu robisz? - zapytałam kucając, aby podnieść rozwalony telefon.
-Siedzę. Nie widzisz? - zapytał.
-A możesz mi powiedzieć, dlaczego w moim pokoju? - zirytowałam się.
-Bo w moim domu jest pusto. - wzruszył ramionami.
-Super, a teraz wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych, które wcześniej były zamknięte. -Jak je otworzyłeś? - zdziwiłam się.
-To nie było nic trudnego, zwłaszcza jak były tylko przymknięte.
-No nie ważne. Wyjdź. Nie chce żeby mój ojciec cie tu zobaczył.
-Ale mi tu wygodnie. - położył się na moim łóżku.
-No chyba cie coś boli. - podeszłam do niego.
-Skąd wiedziałaś? Trochę boli mnie noga. - westchnął.
-Wstań. - stanęłam nad nim.
-To mi pomóż. - wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam za nią, ale za cholerę nie mogłam go podnieść. Nagle on pociągnął mnie w swoją stronę tak, że upadłam na jego klatce. -No hej. - uśmiechnął się.
-No pa. - chciałam wstać, ale ten objął mnie rękami wokół talii. -Puść mnie. - powiedziałam kładąc ręce po obu stronach jego głowy.
-Wiesz, jak jakaś dziewczyna leży na mnie w takiej pozycji to ja to biorę za pozwolenie do działania. - zaśmiał się.
-Nie. - powiedziałam stanowczo i używając całych swoich sił udało mi się wyjść z jego objęć. -Wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych.
-Dobra, ale widzimy się jutro. - podszedł do mnie i pocałował w policzek. Ja stałam tak jeszcze z kilka minut. Po chwili jednak się ogarnęłam i zamknęłam je szczelnie i jeszcze zasłoniłam je roletami. Bo kto wie, może będzie mnie podglądał.
~*~
Wstałam dzisiaj w dobrym humorze. Uśmiechnęłam się lekko. Ściągnęłam kołdrę z ciała i podeszłam szybkim krokiem do szafy. Wyciągnęłam z niej koszulkę w chmurki i granatowe rurki. Z komody wyciągnęłam bieliznę i skierowałam się do łazienki. W której zrobiłam delikatny makijaż, nie pomijając nierozłącznej czerwonej szminki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i w biegu chwyciłam torbę z książkami i telefon. Zbiegłam szybko ze schodów i wbiegłam do korytarza. Jak zwykle zjem na mieście. Założyłam czarne forsy i wyszłam z domu. Zatrzymałam się na połowie podwórka patrząc na auto, które stało przed nim. Powoli osunęła się boczna szyba.
-Wsiadaj podwiozę cie.
-Pojadę autobusem. - odpowiedziałam.
-Mała, nie po to czekam tu 20 minut, żeby teraz pojechać bez ciebie. - wysiadł.
-To po co po mnie przyjeżdżałeś? - zapytałam.
-Bo mi się nudzi. - podszedł do mnie.
-Słuchaj, ja nawet nie wiem jak ty masz na imię.
-A no tak. Nie przedstawiłem się. - zaśmiał się. -Jestem Federico. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - odpowiedziałam i uścisnęłam ją.
-Wiem. - dotknął palcem wskazującym mojego nosa.
-Skąd? - zdziwiłam się.
-Twoja koleżanka do ciebie tak mówiła w autobusie i krzyczała do ciebie na przystanku. - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami.
-No tak.
-Pamiętasz co ci mówiłem. - złapał za moje nadgarstki. -Na mnie kotek nie wywraca się oczami. - syknął zaciskając mocniej swoje palce na mojej skórze. Dlaczego on czasami jest delikatny i miły, a czasami wredny i arogancki?
-Przepraszam. - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.
-Grzeczna. - puści je, a ja odetchnęłam z ulgą. -Wsiadaj. - odwrócił się na pięcie i podszedł do samochodu, i otworzył mi drzwi.
-Już idę. - wsiadłam do czarnego Ferrari. -Wolę BMW. - mruknęłam.
-Co? - zapytał wsiadając do samochodu od strony kierowcy.
-Nic.
-Gadaj. - podniósł głos.
-Po prostu wolę BMW. - odpowiedziałam.
-A ja wolę to. Zapnij pasy. - rozkazał.
-Już. - zapięłam pas i oparłam głowę o szybę.
---------------
Okej jest trójeczka :))
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ;3
Kocham♥♥♥
Ola.
~*~
Zaparkowałem pod magazynem, wokół którego był wielki las i kilka głazów. Zamknąłem samochód i skierowałem się w stronę wielkich, metalowych drzwi. Popchałem je przez co wydały charakterystyczny dźwięk skrzypnięcia.
-No nareszcie jesteś. - z pokoju wyszedł wysoki brunet.
-Korki były i policja mnie znowu złapała. - odpowiedziałem.
-Stary jeszcze trochę i cie kurwa wsadzą do pierdla.
-I ty w to wierzysz? Mogą jedynie mnie w dupę pocałować. - prychnąłem i usiadłem na fotelu kładąc nogi na stoliku.
-Może jest w tym ziarenko prawdy. - usiadł na drugim fotelu.
-Jakie ziarenko? Co ty? Kucharz jesteś? - zaśmiałem się.
-Nie, ale tak matka do mnie mówiła. - również się zaśmiał.
-Siema chłopaki. - do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden koleś.
-Siema Brod. - podałem mu rękę.
-O czym chcieliście pogadać?
-Musimy jak najszybciej oddać hajsy Shapiemu, bo nas kurwa rozjebie.
-Spokojnie. Ile mamy mu oddać? - zapytałem
-13 kafli.
-Powiedzcie, że jutro mu przyniosę. - wstałem.
-Gdzie idziesz?
-Mam pewną sprawę do załatwienia. - odpowiedziałem i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i zapaliłem silnik.
Perspektywa Ludmiły:
Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Po drodze wzięłam jeszcze piżamę. Weszłam do zielonego pomieszczenia i zakluczyłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko umyłam ciało malinowym żelem, a włosy jabłkowym szamponem. Zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Sięgnęłam po zielony ręcznik i owinęłam go na włosach. Wzięłam drugi ręcznik i zaczęłam wycierać swoje ciało. Kiedy byłam już sucha założyłam zieloną piżamkę i zabrałam się za suszenie włosów. Po pół godzinie suszenia mogłam wyjść z łazienki. Otworzyłam drzwi, a trzymany w ręce telefon wypadł mi, a ja podskoczyłam.-Mogę wiedzieć co ty tu robisz? - zapytałam kucając, aby podnieść rozwalony telefon.
-Siedzę. Nie widzisz? - zapytał.
-A możesz mi powiedzieć, dlaczego w moim pokoju? - zirytowałam się.
-Bo w moim domu jest pusto. - wzruszył ramionami.
-Super, a teraz wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych, które wcześniej były zamknięte. -Jak je otworzyłeś? - zdziwiłam się.
-To nie było nic trudnego, zwłaszcza jak były tylko przymknięte.
-No nie ważne. Wyjdź. Nie chce żeby mój ojciec cie tu zobaczył.
-Ale mi tu wygodnie. - położył się na moim łóżku.
-No chyba cie coś boli. - podeszłam do niego.
-Skąd wiedziałaś? Trochę boli mnie noga. - westchnął.
-Wstań. - stanęłam nad nim.
-To mi pomóż. - wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam za nią, ale za cholerę nie mogłam go podnieść. Nagle on pociągnął mnie w swoją stronę tak, że upadłam na jego klatce. -No hej. - uśmiechnął się.
-No pa. - chciałam wstać, ale ten objął mnie rękami wokół talii. -Puść mnie. - powiedziałam kładąc ręce po obu stronach jego głowy.
-Wiesz, jak jakaś dziewczyna leży na mnie w takiej pozycji to ja to biorę za pozwolenie do działania. - zaśmiał się.
-Nie. - powiedziałam stanowczo i używając całych swoich sił udało mi się wyjść z jego objęć. -Wyjdź. - podeszłam do drzwi balkonowych.
-Dobra, ale widzimy się jutro. - podszedł do mnie i pocałował w policzek. Ja stałam tak jeszcze z kilka minut. Po chwili jednak się ogarnęłam i zamknęłam je szczelnie i jeszcze zasłoniłam je roletami. Bo kto wie, może będzie mnie podglądał.
~*~
Wstałam dzisiaj w dobrym humorze. Uśmiechnęłam się lekko. Ściągnęłam kołdrę z ciała i podeszłam szybkim krokiem do szafy. Wyciągnęłam z niej koszulkę w chmurki i granatowe rurki. Z komody wyciągnęłam bieliznę i skierowałam się do łazienki. W której zrobiłam delikatny makijaż, nie pomijając nierozłącznej czerwonej szminki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i w biegu chwyciłam torbę z książkami i telefon. Zbiegłam szybko ze schodów i wbiegłam do korytarza. Jak zwykle zjem na mieście. Założyłam czarne forsy i wyszłam z domu. Zatrzymałam się na połowie podwórka patrząc na auto, które stało przed nim. Powoli osunęła się boczna szyba.
-Wsiadaj podwiozę cie.
-Pojadę autobusem. - odpowiedziałam.
-Mała, nie po to czekam tu 20 minut, żeby teraz pojechać bez ciebie. - wysiadł.
-To po co po mnie przyjeżdżałeś? - zapytałam.
-Bo mi się nudzi. - podszedł do mnie.
-Słuchaj, ja nawet nie wiem jak ty masz na imię.
-A no tak. Nie przedstawiłem się. - zaśmiał się. -Jestem Federico. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - odpowiedziałam i uścisnęłam ją.
-Wiem. - dotknął palcem wskazującym mojego nosa.
-Skąd? - zdziwiłam się.
-Twoja koleżanka do ciebie tak mówiła w autobusie i krzyczała do ciebie na przystanku. - odpowiedział, a ja wywróciłam oczami.
-No tak.
-Pamiętasz co ci mówiłem. - złapał za moje nadgarstki. -Na mnie kotek nie wywraca się oczami. - syknął zaciskając mocniej swoje palce na mojej skórze. Dlaczego on czasami jest delikatny i miły, a czasami wredny i arogancki?
-Przepraszam. - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.
-Grzeczna. - puści je, a ja odetchnęłam z ulgą. -Wsiadaj. - odwrócił się na pięcie i podszedł do samochodu, i otworzył mi drzwi.
-Już idę. - wsiadłam do czarnego Ferrari. -Wolę BMW. - mruknęłam.
-Co? - zapytał wsiadając do samochodu od strony kierowcy.
-Nic.
-Gadaj. - podniósł głos.
-Po prostu wolę BMW. - odpowiedziałam.
-A ja wolę to. Zapnij pasy. - rozkazał.
-Już. - zapięłam pas i oparłam głowę o szybę.
---------------
Okej jest trójeczka :))
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ;3
Kocham♥♥♥
Ola.
:3
OdpowiedzUsuńLL
Cudooo *,* <3333
OdpowiedzUsuńKocham, Tini ;*
Cuuuuudooooo 💜 ciekawi postać Fede :)
OdpowiedzUsuńSzczerze ja też wolę BMW.
OdpowiedzUsuńKurczę, Fede to taka jedna wielka niewiadoma.
Ale ja lubię zagadki i tajemnice.
Jestem tylko ciekawa, czy wie już co się dzieje u Ludmiły w domu, i jak zareaguje jak się dowie.
Ahh, to teraz czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam.
~Anonim Juleśka ❤
Super
OdpowiedzUsuńBuziaki