sobota, 31 października 2015

Epilog


"Minął jeden cholerny rok! A ja wciąż nie mogę o nim, o nich zapomnieć. Dlaczego to oni zginęli w tym wypadku, a ja przeżyłam? Dlaczego ja nie mogłam wtedy z nimi zginąć? Przynajmniej byłabym teraz z nimi w lepszym świecie. Byłabym razem z nimi i z nim. Tak bardzo za nimi tęsknie..."


Drzwi od mojego pokoju otwierają się, a w nich stanęła moja mama z lekami. 
-Córuś musisz wziąć lekarstwa. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. 
-Dobrze, a jak wezmę to pojedziemy na cmentarz? - zapytałam z nadzieję w głosie. 
-Skarbie byłaś tam wczoraj. Dzisiaj masz rehabilitację. - odpowiedziała i podeszła do mnie. Podała mi leki, które musiałam zażyć. 
-Tęsknie za nimi. - oczy mi się zaszkliły. 
-Wiem skarbie, wiem. - usiadła obok mnie na łóżku i przytuliła. 

Przy pomocy mamy zjeżdżam powoli wózkiem ze schodów. Jest już po rehabilitacji. 
-Mamo proszę. Pojedźmy na cmentarz. - powiedziałam błagalnie. 
-No dobrze. - powiedziała i puściła wózek. Złapałam za kółka po obu stronach i ruszyłyśmy w stronę cmentarza. 
Dotarłyśmy do grobu moich przyjaciół. W dłoniach trzymam kwiaty. Jeden kładę na grobie Violi, drugi na grobie Francesci, trzeci na grobie Diego, czwarty na grobie Leona, a największy kwiat róży kładę na grobie Federico. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy. 
-Skarbie proszę nie płacz. Wiem, że to jest dla ciebie bardzo trudne, ale musisz być spokojna. Teraz są w lepszym świecie. - podeszła do mnie rodzicielka. -I pamiętaj, oni nadal z tobą są. Są w twoim sercu i patrzą na ciebie z góry. - mama położyła mi dłoń na ramieniu.

________
I jest epilog ;c 
No i mamy Sad End :D
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało :>

Kocham♥♥♥
Ola.

piątek, 30 października 2015

Capitulo 19

"Każdy koniec ma swój początek"

*Diego*

-Mam pomysł! - krzyknąłem. 
-Jaki? - zaciekawiła się Frania. 
-Zróbmy ognisko, a do domu wrócimy rano. - zaproponowałem. 
-Nie mamy namiotów. - zakpiła Ludmiła. 
-Nie musimy mieć. 
-Jak to? Ja nie zamierzam spać na piasku! - oburzyła się Violetta. 
-Ale nie potrzebujemy namiotów.
-Diego, chyba wiem o co ci chodzi. Ale czy to jeszcze stoi? - zapytał Fede. 
-Tak, byłem przed chwilą sprawdzić. 
-A ja myślałem, że poszedłeś srać, bo cię tak długo nie było. - zaśmialiśmy się. 
-Znaczy srać też byłem. - zaśmiałem się. 

~*~

-Pośpiewajmy coś. - zaproponowała blondynka, która siedziała na kolanach u Włocha i przytulała się do niego. 
-Ale co? 
-Może... - zamyśliła się Argentynka. -Happily! - krzyknęła. 
-Co? - zdziwiliśmy się z chłopakami. 
-Happily, One Direction. - powiedziały jednocześnie. 
-Okeej. Nie znam. 
-My też nie. - odpowiedzieli jednocześnie. 
-To my pośpiewamy. - zaproponowała Fran. Jestem ciekaw jak śpiewają. 
- Nie rozumiesz, nie rozumiesz
Co ty mi robisz, kiedy trzymasz jego rękę
Byliśmy sobie przeznaczeni, ale okrutne zrządzenie losu
Sprawiło, że musieliśmy się rozstać
- zaczęła blondynka.
- Jest 4 rano, i ja wiem że jesteś z nim
Zastanawiam się, czy on wie, że dotykałem twojej skóry
A jeśli on czuje moje ślady w twoich włosach
Przepraszam skarbie, ale nic mnie to nie obchodzi
- dodała brunetka. Muszę przyznać, że ładnie śpiewają. 
-Nie obchodzi mnie co ludzie mówią, gdy jesteśmy razem
Wiesz, że chcę być tym, który przytula Cię, gdy śpisz
Po prostu chcę żebyśmy to byli Ty i ja na zawsze
Wiem, że chcesz odejść, więc chodź.
- zaśpiewały razem tym samym kończąc. Zaklaskaliśmy z chłopakami. 
-Ślicznie. - powiedział Fede i pocałował blondynkę w policzek. Słodkieee! Zaraz Diego! Ogar. Jesteś facetem. 
-No bardzo ładnie. - przytuliłem moją dziewczynę. 
-Dziękujemy. - odpowiedziały jednocześnie. 

*Leon*

-Skarbie wstawaj. - usłyszałem. 
-Jeszcze chwila mamo. - szepnąłem. 
-Nie jestem twoją mamą. - zaśmiała się. -Wstawaj. - mruknęła i zaczęła czochrać mi włosy. Od razu się podniosłem i spojrzałem na nią złowrogim spojrzeniem. 
-Moich włosów się nie tyka. - zacząłem poprawiać moje piękne włosy. 
-Oj, no dobra. - wypuściła powietrze z płuc. 
-Wszystko w porządku? - zapytałem. 
-Tak, tylko za niedługo koniec wakacji. - zasmuciła się. 
-Ej, jeszcze tydzień. - przytuliłem ją. 
-Tak mało czasu. - poczułem, jak jej łzy zaczęły spadać na moją idealnie wyrzeźbioną klatę. Ale jestem skromny. 
-Spokojnie. Będę cię cały czas odwiedzał. - szepnąłem. 
-Co się stało? - obudzili się pozostali. 
-Za niedługo koniec wakacji. - jęknęła moja dziewczyna. 
-A no faktycznie. - nagle dziewczyną też się zmienił nastrój i też zaczęły płakać. Co one mają? Wczoraj praktycznie cały czas gadały w tym samym czasie, a teraz też płaczą w tym samym czasie. 

*Federico*

-Lusia, skarbie. - przytuliłem mocno dziewczynę. -Nie płacz, proszę. - szepnąłem jej do ucha. 
-Fede, jak mam nie płakać, jak został tydzień wakacji? A później kiedy się zobaczymy? Za rok? To znajdziesz już sobie inną, a o mnie zapomnisz. - rozpłakała się na dobre. W ogóle dlaczego ona tak myśli? 
-Czemu tak myślisz? Nigdy cię nie zostawię. - pocałowałem ją w czubek głowy. 
-Kocham cię Fede. - odsunęła się ode mnie. 
-Ja ciebie też kocham księżniczko. - musnąłem lekko jej dolną wargę. 
-Ej, zbieramy się już? - wszedł do domku Diego. 
-Tak, jedźmy już. - wziąłem Ludmiłę na ręce. -Skąd się tu wziął samochód? - zapytałem.
-Ja po niego poszedłem. - Verdas wypiął dumnie pierś. 
-Dobra jedźmy już. - usiadłem z tyłu, a na moje kolana usiadł blondynka. -Misiu, to nie jest bezpieczne. - powiedziałem i posadziłem ją obok siebie. 
-No dobrze. - zapiąłem pasy i przytuliłem blondynkę do swojej piersi. 
-No to wracamy do hotelu. - ogłosił Verdas i odpalił silnik. 

-------------
Jest ostatni rozdział :)) 
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Jutro epilog ;33

A i prolog nowego opowiadania będzie 7 listopada, a pierwszy rozdział 08.11. ;)
I będą pojawiać się co sobotę :))

Kocham♥♥♥
Ola.

czwartek, 29 października 2015

Capitulo 18

"Eyes can't shine
Unless there's something burning bright behind
Since you went away, there's nothing left in mine
I feel myself running out of time"
~One Direction || Infinity

*Violetta*

-Chodź, pójdę po jaką bluzę i wyjdziemy na dwór. - pociągnęłam chłopaka z rękę i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Gdy doszliśmy zderzyłam się z drzwiami. Bo jak chciałam otworzyć to nie mogłam i się walnęłam. 
-Nic ci nie jest? - zaśmiał się Leon. 
-Nie. - odpowiedziałam. -Francesca otwieraj! - krzyknęłam i zaczęłam walić w drzwi. 
-Zaraz. - usłyszałam jej słaby głos. -Jestem w ręczniku. - dodała. 
-Przecież nie jesteś goła, więc możesz otworzyć. 
-Ale pod ręcznikiem niczego nie mam. 
-Ale masz ręcznik. - walnęliśmy z Leonem face palma. W końcu otworzyła nam zziajana Włoszka. Spojrzałam na nią krzywo, a ta tylko uśmiechnęła się niewinnie. 
-Fran? - zapytałam podejrzliwie.
-Hmm? - uśmiechnęła się. 
-Co robiłaś? 
-Nie co robiła, tylko z kim. - dodał Meksykanin zabawnie poruszając brwiami. 
-Nic, co już nie można wziąć prysznica?
-Ale sama na pewno go nie brałaś. - zaśmiałam się. 
-Dobra nie ważne. Wchodzicie? - odsunęła się. 
-Wchodz.. - nie dokończyłam, bo zobaczyłam pokój cały rozwalony. Pościel wala się po całym pokoju, tak samo jak ciuchy Włoszki i pewnego Hiszpana. 
-Co tu się stało? - zapytała Włoszka udając zaskoczoną. 
-Diego wyłaź. - zaśmiał się brunet. Chłopak posłusznie wyszedł z szafy, a ja z Leonem ledwo stałam na nogach. 
-No już koniec. - obraziła się dziewczyna. 
-Dobra, nie powinniśmy się śmiać z ich stosunków... - nie dokończyłam bo wybuchłam jeszcze raz głośnym śmiechem. 
-Po jaką cholerę przyszliście? - zapytał się chłopak. 
-Ej spokojnie to żarty. - zaśmiał się mój chłopak. 
-Przyszłam po bluzę, bo już nie ma burzy i nie pada, więc idziemy na dwór. - odpowiedziałam. -A czy ktoś pomógłby mi szukać mojej walizki? Bo w tym syfie raczej sama nie znajdę 
-Okej. - i zaczęliśmy szukać. 

*Ludmiła*

-Gdzie wszyscy poszli? - zwróciłam się do Włocha.
-Nie wiem, ale możemy też gdzieś pójść. - złapał mnie za rękę splatając nasze palce razem.
-Gdzie na przykład?
-Do naszego pokoju. - szepnął mi do ucha.
-Jakiego naszego? O ile wiem to ja ten pokój wynajęłam. (?)
-No to możemy pójść do twojego pokoju.
-Po co?
-Ty już wiesz po co.
-Ty zboczuszku! - zaśmiałam się.
-No chodź. - wziął mnie na ręce.

~*~

-Księżniczko, wstajemy. - usłyszałam przyjemne mruczenie tuż przy uchu. -Halo. - pocałował moje ucho.
-Nie chce mi się. - mruknęłam i zakryłam głowę kołdrą.
-Au, walnęłaś mnie w oko. - jęknął. Zaśmiałam się.
-Przepraszam.
-No wstawaj! - jęknął i ściągnął ze mnie kołdrę.
-Aa! - pisnęłam.
-Zapomniałem, że jesteś naga. - szybko mnie przykrył.
-Ale ty jesteś głupi. - syknęłam.
-Przepraszam. - położył się koło mnie i pocałował w policzek.
-Nie, nie wybaczę ci tego. Bo jakby ktoś wszedł do pokoju? To co wtedy? - zapytałam z wyrzutem.
-To bym go wtedy zabił. - mruknął mi do ucha i otulił rękami moje ciało.
-Ale ty głupi jesteś. - zaśmiałam się.
-Dopiero co się dzień zaczął, a ty powiedziałaś na mnie głupku, dwa razy.
-To zdecydowanie za mało. - podniosłam się do pozycji siedzącej. -Podaj mi twoją koszulę.
-Czemu?
-Bo chce pójść po swoje ciuchy, a raczej nago tego nie zrobię.
-No dobra. - wstał i mi ją podał. Założyłam ją i podeszłam do swojej walizki. Wyciągnęłam długą, białą sukienkę, złoty pasek i złote sandałki.
-Idę się ubrać. - zwróciłam się do niego.

~*~

-Fede pomóż mi z tą torbą. - jęknęłam.
-Jak mam ci pomóc, jak sam niosę torbę i do tego dwa leżaki?
-Walić to. - rzuciłam torbę na ziemie i usiadłam na najbliższym kamieniu.
-Ludmi nie strzelaj fochów.
-Ale to jest za ciężkie. - mruknęłam i tupnęłam nogą.
-Ludmi..
-Fede, daj spokój. Ona jest osobą, która bardzo szybko się męczy. - powiedziała Viola.
-To jakim cudem była kapitanem drużyny zapaśniczej? - zdziwił się Leon.
-Bo bić to ja kocham i to nie jest dla mnie żaden wysiłek, ale jak mam nieść 6 kilogramową torbę przez prawie trzy kilometry to, to już jest dla mnie wysiłek.
-Daj to. - powiedział Włoch.
-Dziękuję. - pocałowałam go w policzek i poszłam przodem.

*Violetta*

-Leon chodź popływamy! - krzyknęłam i pociągnęłam chłopaka w stronę wody.
-Teraz jak umiesz pływać to chyba nie będziesz wychodzić z wody. - zaśmiał się.
-Bo fajnie się pływa. - wskoczyłam.
-Violetta tu nie skacz! - usłyszałam krzyk Leona, ale już dawno było po fakcie - skoczyłam.

~*~

-Violu! Violu! - słyszałam wołanie, jakby zza jakiejś tafli wody albo szyby.
-Co się stało? - zapytałam cicho.
-Całe szczęście nic ci nie jest. - przytulił mnie Leon.
-Tutaj nie można skakać. Jest po prostu za płytko. - odpowiedział Fede.
-Głowa mnie boli. - złapałam się za głowę.
-Połóż się. - rozkazał Meksykanin. Położyłam się na leżaku.
-Masz może się czegoś napij. - podała mi butelkę.
-I niech coś zje. - dodała Włoszka.
-Ej, spokojnie żyję. Nie musicie się tak o mnie martwić. - wstałam i pobiegłam do wody. Zaczęłam się śmiać z min moich przyjaciół i chłopaka.

----------
Okeeej :D
Nawet, nawet :>
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wczoraj nie miałam czasu napisać i dopiero dzisiaj się za to zabrałam :)))
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;3
Jutro ostatni i epilog! :D

Kocham♥♥♥
Ola.

środa, 28 października 2015

Capitulo 17

"Nigdy nie żyj w obawie przed śmiercią"
~Zayn Malik

*Francesca*

-Nie wchodź tam! - pisnęła Ludmiła i przytuliła się do Fede. Słodka z nich para. 
-Nie! - pisnęłyśmy we trzy. 
-No dziewczyny, dajcie oglądać. - zirytował się Leon. 
-Ale to jest straszne. - odpowiedziała Viola i przytuliła się do jego ramienia. 
-Wcale, że nie. - odpowiedział Diego. 
-Ej cicho. - powiedział Federico. 
-Ja nie oglądam. - wstałam i usiadłam obok na fotelu. 
-My też. - powiedziały dziewczyny i podeszły do mnie. 
-Idziemy na basen? - zaproponowała Vils. 
-Tak, chodźmy. 
-Lu przecież głowa cie boli. - podszedł do niej Włoch. 
-Ale nie chce mi się tutaj siedzieć.
-Idę z wami. - przytulił ją. 
-Jakie z was słodziaki. - pisnęłyśmy z Violą. 
-Ej, no to my też idziemy. - podeszli do nas chłopcy. 
-No to idziemy. 

*Violetta*

-Leon? - zapytałam przesłodzonym głosikiem. 
-Tak misiu? 
-Nauczysz mnie pływać? Bo ja tak średnio umiem pływać. 
-Pewnie. - uśmiechnął się i wziął mnie pod ramię. 
-No nareszcie. - powiedzieli pozostali, którzy czekali na nas przed pokojem. 
-O jejku. 

~*~

-Musisz ruszać nogami i rękami jednocześnie. - powiedział. 
-Ale ja się boję oderwać nogi od podłogi. 
-Nie masz czego się bać. Jestem tutaj. - szepnął mi do ucha. -Poczekaj. Połóż mi się brzuchem na rękach. - zgiął ręce w kąt prosty przy łokciach i czekał aż się położę. 
-A nie utopisz mnie? - zaśmiał się. 
-Oczywiście, że nie. - wypuściłam powietrze i położyłam się powoli na jego rękach. -A teraz ruszaj rękami i nogami, a ja będę cię przesuwał. - jak kazał tak zrobiłam. -Uwaga puszczam cię, nie wykonuj gwałtownych ruchów. - zabrał ręce, a ja próbowałam pływać. 
-Chyba umiem! - krzyknęłam.
-Brawo! - krzyknął i skoczył obok mnie. 

*Federico*

-Lu? Czemu nie wchodzisz do wody? - podszedłem do blondynki, która siedziała na leżaku obok basenu. 
-Źle się czuję. 
-Mówiłem, żebyś nie szła. - kucnąłem obok niej. 
-Ale to nic, po prostu boli mnie trochę brzuch. 
-A jak zaszłaś w ciążę. 
-Przecież to nie możliwe. 
-A jak Heredia się nie zabezpieczył? 
-Nie chcę być z nim w ciąży. - zaczęła płakać. 
-Już cichutko. Może się po prostu czegoś najadłaś wczoraj albo za dużo wypiłaś. - przytuliłem ją. 
-Jesteś mokry i zimny. - pisnęła i odsunęła mnie od siebie. 
-Ciekawe od czego mokry. - poruszałem zabawnie brwiami. 
-Ale ty jesteś głupi. - zaśmiała się. 
-Mówisz mi to dzisiaj chyba czwarty raz. - zaśmiałem się. 
-A jak inaczej mam do ciebie mówić? 
-Kochanie, misiu, skarbie. - wyliczałem. 
-Idioto, głupku - dodała.
-Osz ty. - wziąłem ją na ręce. 
-Fede ni.. - nie dokończyła, bo słychać było już tylko jej głośny pisk. -Zabiję. - powiedziała wychodząc z wody.  
-Jak mnie dogonisz to mnie zabijesz. - powiedziałem i zacząłem biec. 
-Federico uważaj, bo tu jest ślisko. - krzyknęła. 
-Spokoj.. - nie dokończyłem, bo wyrżnąłem się na dupę. 
-Nic ci nie jest? - podbiegła do mnie blondynka. 
-Nie, dupa mnie boli tylko. - odpowiedziałem i wstałem powoli, przy pomocy dziewczyny. 
-Mój ty biedaku. - pogłaskała mnie po policzku, a później dała buziaka w usta. 
-Już mnie nie zabijesz? - zapytałem z nadzieją.
-Nie, już sam się ukarałeś. - zaśmiała się. 

*Francesca*

-Diego posmarujesz mi plecy? 
-Kochanie, jesteśmy na basenie zakrytym. Tutaj nie ma słońca. 
-A no tak. - walnęłam się otwartą ręką w czoło. 
-Chodź pływać. - podszedł do mnie bliżej. 
-Nie chce mi się. - odpowiedziałam. 
-To chodźmy do pokoju. - uśmiechnął się zawadiacko.  
-Też mi się nie chce. 
-To dla mnie żaden problem. - powiedział i wziął mnie na ręce. Pomimo moich krzyków jakoś doszliśmy. -No to teraz bejbe się zabawimy. - rzucił mnie na łóżko. 
-Wiesz, że w każdym momencie może wejść Viola? - zapytałam. 
-Trudno. - zaczął całować mnie po szyi. 

-----------
Okej ;-; 
Jakoś dałam radę :D 
Jeszcze dwa i epilog ;3 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ;3 
I długość jest odpowiednia :>

Kocham♥♥♥
Ola.

wtorek, 27 października 2015

Capitulo 16

"Co to miłość nie każda wie,
to nie tylko namiętny seks"
~Karramba 

*Federico*

-Lusia wszystko w porządku? - zapytałem podchodząc do dziewczyny.
-Tak, tak. - odpowiedziała.
-Na pewno? Bo wyglądasz nie najlepiej. - przytuliłem ją do siebie.
-Głowa mnie strasznie boli, ale nie chce wam psuć wyjazdu. Więc ty jedź, a ja posiedzę w hotelu. - odpowiedziała i oddała uścisk.
-Nie, nie pojadę. Nie zostawię cię samej, jak się źle czujesz.
-Federico, ale nie możesz sobie psuć wyjazdu. - odsunęła się ode mnie i spojrzała na twarz.
-Misia, dobrze wiesz, że i tak nie pojadę. - odpowiedziałem.
-Ale ty jesteś głupi. - walnęła mnie w brzuch uśmiechając się.
-Hmm, zdawało mi się, że jestem kochany.
-To źle ci się zdawało.
-Okej, to jadę. Może nad jeziorem będą ładne foczki.
-Co?! - krzyknęła i uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Żartuję. Tylko ty jesteś moją foczką.
-Naprawdę jesteś głupi. - zaśmiała się melodyjnie.
-A ty jesteś..
-No jaka?
-Ładna.
-Czy to był sarkazm?
-Nie. Naprawdę jesteś ładna. - pocałowałem ją w policzek.
-Mam nadzieję, ty mój pasztecie. - zaśmiała się.
-Ej!
-No żartuję. - dała mi całusa w usta.
-Dobra, za takie coś ci wybaczam. - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją.

*Francesca*

-Diego?
-Tak skarbie?
-A czemu ty tutaj siedzisz zamiast się pakować? - zapytałam odwracając się do Hiszpana siedzącego na fotelu.
-A co? Przeszkadza ci moja obecność?
-Nie, ale nie zdążysz się spakować.
-Zdążę, zdążę. O mnie nie musisz się martwić.
-Dobra. - odpowiedziałam i zabrałam się za pakowanie potrzebnych rzeczy. Czyli krem do opalania, ręcznik, koc, wodę, klapki i okulary.
-Ej, Fran?
-Co jest Vils?
-Który strój wziąć? - pokazała mi jednoczęściowy w czarno-białe, poziome pasy i różowy dwuczęściowy w małe, białe kropeczki.
-Różowy. - odpowiedziałam.
-Ok. - wróciła do łazienki.
-A ty jaki strój zakładasz?
-Czarny dwuczęściowy w czerwone, małe kropeczki. - odpowiedziałam.

*Ludmiła*

-Fede?
-Tak?
-Może powiedzmy im, że nie jedziemy? - zapytałam, leżącego obok mnie bruneta.
-Ja pójdę, a ty tutaj zostań. - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Po pokoju rozszedł się dzwonek telefonu. Podniosłam go z szafki i spojrzałam na wyświetlacz. Lara
-Hejka. - przywitałam się.
-Hej! - pisnęłam. Okej coś się musiało stać.
-Co jest?
-Jestem w ciąży!
-To cudownie! - krzyknęłam ucieszona.
-Wiem.
-Boże, gratuluję.
-Dziękuję. Teraz tylko czekam na twojego bobasa.
-Lara! - oburzyłam się.
-No co? Fran mi powiedziała, że wczoraj na imprezie nieźle się bawiłaś z Fede.
-To nie twoja sprawa. Ja się nie interesuję, twoim życiem intymnym.
-No dobra, dobra.
-Ej, a piłaś wczoraj dużo? - zapytałam. No bo za dużo alkoholu może zaszkodzić dziecku.
-Nie, spokojnie, Piłam tylko soki.
-To dobrze. - odetchnęłam z ulgą.

*Violetta*

-Hejka. Mogę wejść? - usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i już po chwili w pokoju pojawił się Fede.
-Jasne. - uśmiechnęłam się do niego.
-Co tam? - zapytała Włoszka, kończąc pleść warkocza.
-Bo my z Lu nie jedziemy.
-Czemu?
-Bo ją strasznie boli głowa.
-To my też nie jedziemy. Bo co to będzie za zabawa, bez was. - odpowiedział Diego.
-Nie wy jedźcie.
-Pojedziemy najwyżej jutro, jak jej przejdzie.
-Dobra.
-A teraz może wszyscy obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
-To chodźcie do... - przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwiami.
-Burza jest! - pisnął Leon i wskoczył pod kołdrę.
-Kotek, ty się burzy boisz?
-Bardzo! - i nagle w całym pokoju rozległ się głośny trzask. Przez co Verdas pisnął. Zaczęliśmy się z niego śmiać. No ludzie, facet bojący się burzy?

*Ludmiła*

Gdzie jest Fede. Niech przychodzi szybciej, bo boję się burzy.
-Już jestem. - usłyszałam jego głos i od razu wyskoczyłam spod kołdry i przyległam do jego ciała. -Co się stało? - zapytał otulając mnie bardziej.
-Burza jest. - szepnęłam.
-Boisz się?
-Tak, odkąd pamiętam zawsze się jej bałam.
-No już spokojnie. - wziął mnie na ręce i położył na łóżku. -Za chwilę przyjdą dziewczyny i chłopaki, i będziemy oglądać film.
-A czemu za chwilę?
-Bo muszą Verdasa wyciągnąć z łóżka.
-A co mu się stało?
-Boi się burzy. - zaśmiał się.
-Ej, nie śmiej się. Bo ja też boję się burzy. - oburzyłam się.
-Ale on jest facetem, a ty dziewczyną. - odpowiedział i położył się obok mnie.
-No też racja. - również się zaśmiałam, ale zaraz śmiech zamienił się w pisk, bo po pokoju rozszedł się głośny grzmot.
-No chodź tutaj. - rozłożył ramiona. Bez wahania przyległam do niego całym ciałem. -Spokojnie, jestem tutaj z tobą. - pocałował mnie w czoło.

------------
Rozdział nawet mi się podoba.
Ale uważam, że jest taki trochę zagmatwany.
I mam nadzieję, że długość wam odpowiada :D

Kocham♥♥
Ola.

poniedziałek, 26 października 2015

Capitulo 15

"To smutne, że głupcy są tak pewni siebie,
a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości"
~Bertrand Russell 

*Ludmiła*

Światło przedzierające się przez słabo zasłoniętą firankę razi moje oczy. Kto jej nie zasłonił? A no tam. Wczoraj za bardzo nie mieliśmy jak. Na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech. 
-Co sprawiło uśmiech na twojej pięknej twarzy? - usłyszałam szept. 
-Ty. - odpowiadam krótko i odwracam się w stronę Włocha. -Kocham cię. - przybliżam twarz do jego. 
-Ale i tak ja bardziej. - szepcze prosto w moje wargi, by po chwili się w nie wpić. Oddając pocałunki zaplatam ręce na jego szyi. Odwraca mnie na plecy i zaczyna całować szyję. Odchylam głowę do tyłu, aby miał lepszy do niej dostęp. W niektórych miejscach przygryza skórę albo robi malinki, co mnie bardzo, ale to bardzo podnieca. Zaczyna zjeżdżać coraz niżej zostawiając mokre ślady. Zębami zahacza o moją górną część bielizny. Już miał odpinać zapięcie, gdy nagle po pokoju rozszedł się dzwonek oznajmujący nowe przychodzące połączenie.
-Nie przeszkadzaj sobie. - szepnęłam. Włoch jak kazała tak zrobił. Powoli odpiął zapięcie i ciągle patrząc na moją twarz. Skinęłam lekko głową na znak, że może go ściągnąć. Jednym zwinnym ruchem pozbył się mojego stanika. Zajmował się moją górną częścią ciała, a ja pomrukiwałam cicho. Po pokoju znowu rozszedł się fragment "Perfect" One Direction.
-Odbierz. - przerwał czynność jaką w tej chwili się zajmował. Niechętnie podniosłam rękę, aby dosięgnąć telefonu leżącego obok szafki nocnej. Mama
-Muszę odebrać, mama dzwoni. - zwróciłam się do chłopaka.
-Jasne, ja i tak muszę do łazienki. - mrugnął do mnie i skierował się do łazienki. Przyłożyłam telefon do ucha.
-Hej mamo.
-Cześć córciu. - usłyszałam jej radosny głos. -Co tam u ciebie słychać? Czemu wcześniej nie odbierałaś?
-Bo nie słyszałam, przepraszam. - no chyba raczej nie powiem jej, że przerwała nam w czymś.
-Nic się nie stało. - nagle z łazienki wyszedł goły Federico.
-Federico ubrałbyś się! - pisnęłam i zakryłam oczy. On się tylko zaśmiał.
-Jaki Federico? - usłyszałam głos mamy.
-Yyy, mały kuzyn Francesci. - wymyśliłam coś na szybko.
-Kręcisz Luśka. Gadaj w tej chwili.
-Dobra, Fede to mój chłopak. - odpowiedziałam i odkryłam oczy. Włoch stał oparty o framugę drzwi prowadzących do łazienki. Ale już ubrany, co z tego, że tylko miał slipki. Ważne, że nie latał z gołym ptaszkiem.
-Ooo, masz chłopaka! - ucieszyła się. -A ja mam narzeczonego! - pisnęła szczęśliwa.
-Matt ci się oświadczył? - zaczęłam skakać po łóżku i się cieszyć.
-Tak! - ponownie pisnęła. Nagle podszedł do mnie Federico.
-Nie zapominaj, że nie masz nic oprócz majtek. - mruknął mi do ucha i uśmiechnął się łobuzersko. Zrobiłam się cała czerwona. Szybko zakryłam się kołdrą i słuchałam tego co mama mówiła.
-Wczoraj zaprosił mnie na randkę i podczas kolacji się oświadczył. - powiedziała szczęśliwa.
-Ooo, jak słodko.
-No już nie ważne. Nie zabieram ci czasu.
-Nie zabierasz. - powiedziałam.
-Ale i tak muszę już lecieć, bo idę do Caroline.
-No dobrze. Pa mamuś.
-Pa skarbie. - i się rozłączyła. Odwróciła głowę w kierunku Włocha, który robił coś na swoim telefonie.
-Co robimy? - zapytałam. Podniósł głowę i uśmiechnął się zawadiacko. Zaśmiałam się głośno.
-Z czego się śmiejesz? - przestał się uśmiechać. No nie gadajcie, że się obraził.
-Z niczego. - powiedziałam wstając. Założyłam jego koszulę, która leżała na podłodze. -Może chodźmy coś zjeść? - zaproponowałam siadając mu na kolana.
-Możemy pójść. Głodny jestem. - uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w nosek.

*Violetta*

-Violetta? - usłyszałam głos swojej przyjaciółki.
-Tak?
-Nie widziałaś gdzieś może moich czarnych spodenek? Tych ze złotymi zdobieniami. - rozejrzałam się po pokoju.
-Tu leżą. - powiedziałam.
-Gdzie? - Włoszka wyszła z łazienki.
-Tam. - wskazałam na grzejnik.
-Dzięki. - uśmiechnęła się w moją stronę. Ja tylko posłałam jej buziaka w powietrzu. Z Fran i Lu zawsze byłyśmy, jak siostry. Niektórzy jak nas nie znali myśleli, że jesteśmy lesbijkami, ale tak naprawdę to nic oprócz przyjaźni nie ma. Znaczy kocham je bardzo, ale jak rodzinę. Z resztą moja mama traktuje je, jak swoje córki, a ich rodzice jakbym ja była ich córką. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
-Vils otworzysz? Bo ja się ubieram. - usłyszałam krzyk z łazienki.
-Jasne. - odkrzyknęłam jej. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
-No hej mała. - a w nich zobaczyłam Leona i Diego. Brunet podszedł do mnie i dał buziaka w usta.
-Hej Vilu. - przywitał się Hiszpan dając jeszcze buziaka w policzek.
-Hej chłopaki. - odpowiedziałam.
-Gdzie moja księżniczka? - zapytał Diego.
-W łazience, ogarnia się.
-A ty czemu jeszcze nie ubrana? - zapytał mój książę.
-Bo Fran okupuje łazienkę od rana. - ziewnęłam.
-Ty śpiąca jesteś?
-No, a jaka mam być? Wczoraj trochę wypiłam, poszłam spać o 3 i wstałam o 9.
-Nie powinnaś tyle siedzieć. - przytulił mnie.
-Już jestem! - krzyknęła Włoszka wychodząc z łazienki. Była ubrana w złoty crop top i czarne szorty ze złotymi wstawkami. Włosy uczesała w wysoką kitkę i zrobiła lekki makijaż.
-Ślicznie wyglądasz. - podleciał do niej Diego.
-Dziękuję. - zarumieniona odpowiedziała. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę. - krzyknęłam. Do pokoju wszedł Federico z Ludmiłą. Blondynka była ubrana w różową spódniczkę przed kolana, bluzeczkę w różową panterkę, a w ręku trzymała żółtą, neonową torebeczkę. Na nogach miała czarne koturny. Włosy zostawiła rozpuszczone i zrobiła lekki makijaż, nie zapominając o krwistoczerwonej szmince na ustach.
-Hejka. - przywitali się z nami.
-No cześć. - odpowiedzieliśmy.
-Jedziemy nad jezioro? - zaproponował Leon.
-Tak! Na to co jeździliśmy, jak byliśmy młodsi. - ucieszył się Diego.
-A jak to daleko? - zapytała Włoszka tuląc się do Diego.
-Tylko 20 km. - odpowiedział jej Włoch.
-To możemy jechać! - przytuliłam się do mojego miśka.
-No to dziewczyny szykować się. - powiedział Fede i razem z Lu wyszli.

-----------
Mam nadzieję, że Wam się podoba :))

Kocham♥♥♥
Ola.

niedziela, 18 października 2015

Capitulo 14 + małe pytanie na końcu

"Todo es posible"

*Francesca*

Razem z Felipe ruszyliśmy w stronę samochodów. Przechodzę obok jednego z nich i co w środku widzę? Ludmiła leży na Federico i rozpina mu koszulę. I teraz już wiem gdzie podziała się nasza solenizantka. Może im to przerwę i powiem, żeby poszli do hotelu? Bo na siedzeniu w samochodzie będzie raczej ciężko. Pukam w szybkę cichutko, nikt się nie odwraca. Pewnie za głośno sapią. Tym razem zaczęłam walić w to okienko. Ludmiła się szybko odwróciła i otworzyła drzwi. 
-Nie przeszkadzam? - zapytałam uśmiechając się szeroko. 
-Nieee. - powiedziała, a jej policzki przybrały kolor rubinu. 
-Jasne. Dam wam radę. Idźcie do hotelu, bo tu wam będzie niewygodnie. - puszczam oczko w stronę zakochany i zamykam drzwi. 
-Znalazłem twój ulubiony sok. - podchodzi do mnie Hiszpan. 
-Skąd wiedziałeś jaki jest mój ulubiony sok? - przecież mu nie mówiłam. 
-Jak siedzieliśmy w autobusie to trochę o sobie opowiedziałaś. - a jednak mówiłam. 

*Diego*

-No i już wiesz co powiesz Francesce. - uśmiechnęła się. 
-Mam nadzieję, że stchórzę. 
-Ja też mam taką nadzieję. - mówi i bierze do ręki drinka, którego od razu zabieram. 
-Tobie już wystarczy. 
-Diegoo! - krzyczy zła. 
-No co? Nie chce żebyś była upita. - rozglądam się po polance. W pewnym momencie widzę, jak Feder wychodzi z Ludmiłą z auta. Ona jest cała roztrzepana, a on ma odpiętą koszulę i odpięty pasek. Oj dał jej najlepszy prezent.Widzę też, że idą w moją stronę. 
-Diego my idziemy do hotelu. - powiedział.
-A czemu? 
-Bo tu jest niewygodnie. - powiedziała. -To znaczy zimno mi i źle się czuję. - dodaje po chwili  robi się cała czerwona. 
-Dobra, dobra. Idźcie. 

*Federico*

Od razu kiedy wpadamy do pokoju blondynki zaczynam ją całować. Ona kładzie mi ręce na karku i oddaje pocałunki. Błądzę rękami po jej cudownym ciele i rozkoszuję się to chwilą. Ręce przesuwam z jej pośladków wyżej, aby dostać się do jej zapięcia od sukienki. Po kilku chwilach dziewczyna stoi prawie naga przede mną. 
-Fede? - dociera do mnie jej głos, przez co od razu przestają całować ją po jej płaskim brzuchu. Nie chce robić nic bez jej zgody. 
-Co się stało księżniczko? - pytam zakładając kosmyk jej włosów za ucho. 
-Chyba nie jestem jeszcze gotowa. - mówi. -Nie jesteś zły? 
-Nie, dlaczego miałbym być zły? 
-No bo, no.. 
-Ej, spokojnie. To nic. Poczekam. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. Ściągnąłem swoją koszulę i spodnie po czym położyłem się obok blondynki i przykryłem nas kocem. 
-Fedi? 
-Tak kruszynko? - zapytałem spoglądając na nią. Widziałem, że po tym określeniu lekko się zarumieniła. 
-My jesteśmy razem? - i tym pytaniem zbiła mnie z tropu. Sam nie wiem, czasami się nad tym zastanawiam. 
-To zależy tylko od ciebie myszko, ja już dawno mam cię za swoją dziewczynę. - powiedziałem, na co ona się zaśmiała. 
-Okej mój ty chłoptasiu. - pocałowała mnie w policzek.
-Ja wolę w usta. - wskazałem moje usta i czekałem aż blondynka złoży na nich soczystego buziaka. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili go otrzymałem. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie pogłębił pocałunku. 

*Francesca*

Kiedy razem śmiałam się z Felipe podszedł do nas Diego. 
-Fran? Możemy pogadać? - zwrócił się do mnie totalnie ignorując Felipe. 
-Nie widzisz, że gadam z Felipe? 
-Felipe nie obrazisz się, jak porwę ja na chwilę? Musze jej coś powiedzieć. 
-Nie, spoko. - uśmiechnął się w jego stronę. Spojrzała na niego miną, która mówiła "czemu to zrobiłeś?" 
-Fran proszę. - rzekł błagalnie. 
-No niech ci będzie. Zaraz przyjdę Felipe. - zwróciłam się do Hiszpana. Wstałam z krzesełka i podążyłam za Diego. Zatrzymał się przy jednym z samochodów. -Co chciałeś? 
-Musze ci powiedzieć coś bardzo ważnego. - powiedział poważnie, aż przeszedł mnie zimny dreszcz. 
-Okej mów. 
-Fran odkąd cię zobaczyłem oczarowałaś mnie swoim wyglądem i rozumem. Jesteś naprawdę świetną dziewczyną, taką zabawną i otwartą na innych. Masz śliczne oczy, które hipnotyzują mnie za każdym razem, kiedy w nie spojrzę. Już nie owijając dłużej w bawełnę, powiem ci, że mi się podobasz. Ja się chyba w tobie zakochałem. - powiedział, a mnie kompletnie wmurowało. 
-Przecież mówiłeś to samo Laurze. - powiedziałam. 
-Wtedy ćwiczyłem. Nigdy nie mógłbym być z Laura, bo to jest moja kuzynka. - odpowiedział. Tego to już się kompletnie nie spodziewałam. -To jak? Dasz nam szansę? - zapytał z nadzieję w głosie. 
-Diego, ty mi też się podobasz. - odpowiedziała i spuściłam głowę po to aby zasłonić twarz, która teraz przybrała kolor pomidora, włosami. 
-Czyli? 
-Tak, zostanę twoją dziewczyną. - powiedziałam. Chłopak wziął mnie na ręce i okręcił dookoła. 
-Kocham cię Fran. 
-Ja ciebie też. - złączył nasze usta w pocałunku. 

________________
Ten rozdział jest do dupy ;-; 
Siedziałyśmy nad nim z dwie albo nawet trzy godziny, a i tak wyszło wszystko byle jak.
Totalnie nam się nie podoba. 
Jak to Mar powiedziała "Ale chujowy" xd
No, ale mamy Fedemilę i Diecescę :))) 
Mamy nadzieję, że po mimo tego, że jest taki krótki i chujowy, wam się podoba :*

A teraz pytanko do was. 
Czy chciałybyście/chcielibyście coś takiego w stylu "maratonu"?
Bo razem z Mar wpadłyśmy na pomysł, aby przez tydzień za dwa tygodnie codziennie dodawać rozdziały. I to by były ostatnie 5 rozdziałów + epilog :cc 
I dopiero za dwa tygodnie, bo raczej w jeden dzień nie zdążymy napisać 5 rozdziałów.
No i powiedzcie czy takie coś może być, bo jak nie no to będziemy dodawać rozdziały co tydzień ;))) 

Kochamy Was♥♥♥
O&M

poniedziałek, 12 października 2015

Ważne!

Już powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania :c
Mam do was pytanie.
O czym chcielibyście kolejne?
Po lewej stronie na samej górze macie ankietę.
Jeżeli macie jakieś pomysły, bo te niezbyt wam się podobają możecie mi napisać ;)
A i wraz z końcem tego opowiadania Mar postanowiła, że odejdzie.
Bo sama chciała tylko na chwilę, ale spodobały Wam się jej rozdziały, więc postanowiła, że zostanie
do końca tego opowiadania :))
To opowiadanie skończy się na 20 rozdziale + epilog ;c
Więc zostało 7 rozdziałów :(( 
Bardzo bym prosiła abyście oddali głos w ankiecie albo zaproponowali swoje pomysły ;33
A i nie zacznę pisać od razu nowego opowiadania. Chcę zacząć je pisać od grudnia.
Muszę trochę wziąć się za naukę, bo słabo mi idzie z przedmiotami ścisłymi ;cc
Języki idą mi najlepiej, ale co się dziwić :D 
Mam mocną głowę do tego.
 Chociaż muszę przyznać, że czasami mi się mieszają.
Angielski z niemieckim i niemiecki z hiszpańskim.
A do tego jeszcze zaczęłam się trochę uczyć po włosku to już totalna maskara xD
I jeszcze polski ;-; 
Nauczycielka od niego jest tak wredna, że ja chyba bym wolała umrzeć, niż siedzieć z nią 3 lata :D
Dobra rozpisałam się XD
No i to nowe opowiadanie też nie będzie jakieś takie długie.
Również będzie miało 20 rozdziałów + epilog.

No to tyle
I jak to mówi Lisie Piekło:
okejnaraziepa! XD

niedziela, 11 października 2015

Capitulo 13

"Przyjacielu, jeśli będzie Ci dane żyć sto lat, to ja chciałbym żyć
sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć bez Ciebie"
~Kubuś Puchatek♥

*Ludmiła*

-Ściągnę ci opaskę z oczu, ale musisz je mieć zamknięte, okej? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. -To zamknij oczka. - szepną, a mnie przeszedł przyjemny dreszczyk. Wykonałam jego polecenie i wystawiłam kciuk w górę, że już to zrobiłam. Ściągnął mi chustkę, następnie zasłonił ponownie mi oczy, tylko tym razem swoimi rękoma. Odwrócił mnie w drugą stronę. -Wszystkiego najlepszego księżniczko. - szepnął mi do ucha i odsłonił oczy. Ukazała mi się polana, na której było mnóstwo balonów, które wisiały na sznurkach, a te były poprzyczepiane na wysokich patykach. Stali tam kolejno: Fran, Diego, Laura, Felipe, Viola, Leon i nawet Lara przyjechała z Argentyny. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na szyję Federico.
-Dziękuję. - szepnęłam.
-Nie ma za co aniołku. - otulił mnie mocniej swoimi ramionami. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się. Odwróciłam się w stronę moich przyjaciół.
-Wam również dziękuję! - krzyknęłam i rzuciłam się każdemu na szyję. Nagle wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat", a zza samochodu wyszedł Diego z czekoladowym tortem.

~*~

Impreza trwa w najlepsze. I jak się okazało Lara mieszka od miesiąca na Sycylii, a ja nic o tym nie wiedziałam. Prezenty dostałam super! Od Vils dostałam zegarek od Daniela Wellingtona, od Frani dostałam torebkę czarną torebkę Michela Korsa, od Diego dostałam śliczny medalion z wyrytym moim imieniem, od Leona dostałam śliczną czarną sukienkę, którą pewnie i tak wybierała Viola, od Lary dostałam perfumy Dior, Felipe upiekł mi tort, który był przepyszny, a od Fede jeszcze nic nie dostałam. A może impreza była moi prezentem? Nie wiem.
-Jak tam nasza jubilatka się czuje? - podszedł i przytulił mnie od tyłu. 
-Świetnie, tak w ogóle dziękuję za te urodziny, przez sprawę z Tomasem zapomniałam o nich. - uśmiechnęłam się. 
-Podobały ci się prezenty od innych? - zamruczał mi do ucha. 
-Bardzo. - odpowiedziałam, delektując się jego obecnością.
-Mój spodoba ci się jeszcze bardziej. - powiedział i zaczął całować mój kark i szyję.
-Myślałam, że impreza to był mój prezent od ciebie. - zagryzłam dolną wargę.
-To też jest mój prezent, ale to za mało dla tak cudownej dziewczyny. - zamruczał przygryzają płatek mojego ucha. Odwrócił mnie w swoją stronę i wpił się w moje usta. Z wielką przyjemnością oddawałam pocałunki.

*Diego*

-Diego słuchasz mnie? - usłyszałem głos Laury. Pokiwałem twierdząco głową. -Aha, czyli się zgadzasz, że Felipe i Fran pasują bardzo do siebie? - zapytała. 
-Oczywiście, że ta.. Co?! Nie! - krzyknąłem. 
-To słuchaj mnie jak do ciebie mówię! - krzyknęła i się zaśmiała.
-No co tam? - zapytałem odwracając wzrok od Francesci gadającej z Felipe.
-Powiedz jej co czujesz. Przez patrzenie nie będzie twoja. - powiedziała. 
-Ale jak mam do niej zagadać, jak z nią się nie da gadać? 
-Powiedz mi co do niej czujesz. I zrób to tak jakbym to ja była Francescą. - powiedziała. 
-Dobra, spróbuję.

*Francesca*

-Zaraz przyjdę, pójdę się tylko napić. - powiedziałam do Felipe i ruszyłam w stronę stolików. Przy jednym z nich siedzieli Diego z Laurą.
-[..] kocham patrzeć w twoje oczy. Są takie piękne. Twój uśmiech i ten cudowny śmiech, który jest melodią dla moich uszu. [...] Muszę ci powiedzieć, że odkąd cię poznałem coś do ciebie poczułem. Kocham cię. - powiedział w stronę Laury. A ja myślałam, że ja będę miała u niego szansę. Ale przecież oni znają się od dziecka, więc nic dziwnego. Z resztą Laura jest piękna. Wzięłam kubek i wróciłam do Hiszpana. 
-Stało się coś? - zapytał. No dalej Fran wymyśl coś. 
-Skończył się mój ulubiony sok. - powiedziałam. 
-Jakieś soki powinny być jeszcze w samochodzie. - odpowiedział. -Chodź pójdziemy sprawdzić. - złapał mnie delikatnie za rękę.

*Violetta*

-Lara, czemu przeprowadziłaś się z Argentyny? - zapytałam brunetki. 
-Bo we Włoszech mieszka mój chłopak. - odpowiedziała. 
-A jak się nazywa? 
-Leonardo. - odpowiedziała. 
-Jak ślicznie. - powiedziałam i zrobiłam śmieszną minę. 
-I nie tylko jego imię jest śliczne. - powiedziała i zaśmiała się króciutko. 
-O czym gadacie dziewki? - objął nas ramieniem. 
-Dziewki? Doprawdy? - zapytałam, razem z Larą powstrzymują śmiech. 
-No dobrze, dziewoje. Lepiej? - powiedział. 
-Leon głupku, wystarczą dziewczyny. - powiedziała brunetka. 
-Ej, ja nie jestem głupi. - oburzył się. 
-Powiedzmy kochanie. - powiedziałam i uszczypnęłam jego policzek, tak jak to robią niektóre babcie.
-Phi. Foch. - odwrócił się do nas plecami. Zaczęłyśmy się z niego śmiać. 
-Oj już kochanie. - przytuliłam się do niego. 
-Leonku nie fochaj się na nas. - powiedziała. 
-Nie mów do mnie Leonku! Wiesz dobrze, że nie lubiłem jak mówiłaś tak do mnie na obozie. - odpowiedział. 
-Wiem, dlatego tak do ciebie mówiłam. - zaśmiała się. 
-Bardzo śmieszne. - powiedział, ale i tak widziałam, że sam chciał się zaśmiać. 
-Kochanie. - powiedziałam. 
-No dobra, z resztą i tak nie mogę się długo złościć na mojego słodziaka. - powiedział po czym mnie pocałował. 
-Oooo, słodziaki z was! - pisnęła Lara. 

_________
Jest niedziela, jest rozdział :D
Mamy nadzieję, że wam się podoba :))

Kochamy♥♥♥
O&M

sobota, 10 października 2015

We are so happy♥

Kochane Kluseczki ♥

Razem z Mar dziękujemy wam z całego serduszka ponad 20 tys. wyświetleń! ♥
To jest dla nas takie WOW *o*
Nigdy nie sądziłam, że tyle wyświetleń będę miała.
Nawet myślałam, że nikt mnie nie będzie czytał.
Ale pojawiła się taka kochana Jula ♥
Która czytała mnie jako pierwsza ;3 
I gdy tylko wróciłam z wycieczki w maju, patrze na bloga, a tam jeden czytelnik <3
Jak się wtedy cieszyłam :33 
Jak małe dziecko xd
Nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie czytacie. 
Przepraszam, muszę się poprawić:
Nadal nie możemy uwierzyć w to, że nas czytacie.
Bo razem z Mar jesteśmy tym zaskoczone :D
Także więc no, DZIĘKUJEMY♥♥
Gracias, Grazie, Merci, Danke 
i tak dalej XD
Kochamy Was :**♥

A i jeszcze jedno takie małe info:
już wiemy jak zakończy się to op, więc radzę się przygotować na Sad End xd

O&M

niedziela, 4 października 2015

Capitulo 12

"Nic się nie dzieje bez przyczyny. Zrozum to i ruszaj przed siebie. Nie bądź
zły albo smutny przez to co się dzieje, ciesz się tym co może się wydarzyć"
~Zayn Malik

*Francesca*

-Możesz za mną nie iść?! - krzyknęłam do Hiszpana, który szedł za mną. 
-To ty idziesz za mną! - odkrzyknął. Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Hiszpana. 
-Możesz mi powiedzieć, jak mogę iść za tobą, kiedy idę przed tobą? - zapytałam ledwo powstrzymując śmiech. 
-Za pomocą magii jaką w sobie masz. - powiedział i podszedł bliżej. Przyłożył dłoń do mojego policzka i spojrzał w oczy. -Masz śliczne oczy. - szepną i powoli zaczął zbliżać się swoją twarzą do mojej. Stałam tam, jak sparaliżowana. 
-Diego! - usłyszeliśmy. Chłopak odsunął się ode mnie. -Diego. - podbiegła do nas i się do niego przytuliła. 
-Heej. - powiedział zdziwiony. 
-Jak się cieszę, że cię widzę. Tak dawno cię nie widziałam. - powiedziała. 
-Ja też się cieszę. - odpowiedział. -Laura, to jest Francesca moja koleżanka. - odsunął od siebie dziewczynę. Włosy miała różowe. Ubrana była w tiulową, różową spódniczkę i białą bokserkę, na nogach miała białe sandałki. Muszę przyznać, że jest śliczna, ale na pewno nie jest Włoszką. 
-Hejka. Miło mi cię poznać. - uśmiechnęła się do mnie szeroko i wyciągnęła rękę w moją stroną. 
-Cześć. - również się uśmiechnęłam. O dziwo nie sztucznie. I uścisnęłam jej rękę. 
-Jesteś śliczna. - powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej szczerze. 
-Ty również. - odpowiedziałam. 
-Dziękuję. - odpowiedziała. -Od kiedy znasz się z Diego? 
-Od kilku tygodni. 
-A ja od dziecka, jak chcesz to mogę ci trochę o nim poopowiadać. - szepnęła mi do ucha. 
-Kolejnej mojej znajomej będziesz gadać o tym, że jako dziecko bawiłem się lalkami i przebierałem się za dziewczynę? - zapytał Diego, a ja się cicho zaśmiałam. 
-Nawet lepiej Diego. Bo to już jest wypalone. Każdy to zna. - odpowiedziała blondynka? Może różowo włosa. 
-Chodź mi poopowiadasz. - pociągnęłam ją za rękę i skierowałyśmy się w stronę parku. 

*Violetta*

-Kochanie? 
-Tak pysiu? 
-A jak się skończą wakacje, to co z nami będzie? - zapytałam. 
-Nadal będziemy ze sobą. Ja do szkoły już nie chodzę, bo mi się nie chce, więc mogę się nawet do Buenos Aires przeprowadzić. - odpowiedział. 
-Zrobiłbyś to dla mnie? - zapytałam i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. 
-Dla ciebie wszystko, a nawet więcej. - powiedział i pocałował mnie w głowę. 
-Kocham cię. 
-Ja ciebie też. - wsparłam się na rękach i podniosłam do góry. Pocałowałam go w usta, po czym ponownie przytuliłam się do jego brzucha. 
-Pojedziemy może do twoich rodziców? - zapytałam. Nigdy mi o nich nie opowiadał. 
-Wątpię, że się ucieszą na mój widok. - odpowiedział smutny. 
-Ale jak to? Przecież to twoi rodzice. - odpowiedziałam. 
-Co z tego, jak w wieku 17 lat wyrzucają cie z domu i mówią, że sam sobie dasz radę. - przytuliłam się do niego jeszcze bardziej. 
-Szkoda, ale pamiętaj ja zawsze będę przy tobie. 
-Będę zawsze pamiętał. 

*Ludmiła*

-Jeżeli nie chcesz to nie musisz mi teraz mówić. - powiedział i przytulił mnie do siebie. 
-Ale chcę powiedzieć teraz. - powiedziałam cichutko. 
-Dobrze. 
-To był mój były. T... - to imię ledwo przechodzi mi teraz przez gardło. 
-T? 
-Tomas. - powiedziałam ledwo i od nowa się rozpłakałam. Federico przytulił mnie bardziej do siebie, o ile było to jeszcze możliwe. 
-Już spokojnie. Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć. - szepnął mi do ucha i pocałował je lekko. 
-Dziękuję. Jesteś taki kochany. - powiedziałam. 
-Nie ma za co. - uśmiechnął się lekko.

*kilka dni później*

-Federico gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam chłopaka, który trzymał mnie za rękę.
-Dowiesz się w swoim czasie. - odpowiedział. 
-A możesz mi chociaż ściągnąć tą chustkę z oczu? - zapytałam. 
-Nie, bo wtedy nie będzie niespodzianki. - odpowiedział. 
-A daleko jeszcze? 
-Jaka ty jesteś niecierpliwa i strasznie marudzisz. - odpowiedział i lekko się zaśmiał, a ja razem z nim. 
-No ale powiedz czy daleko jeszcze. - zaśmiałam się. 
-Jeszcze tylko 3 kilometry. - odpowiedział. 
-Chyba cie powaliło. - zatrzymałam się i podniosłam rękę z zamiarem ściągnięcia materiału z moich oczu. 
-Nie wolno. - szepnął mi do ucha, łapiąc moje ręce i splatając nasze palce razem.  
_________________
Mamy nadzieję, że rozdział się podoba :) 

Kochamy♥♥♥
O&M
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ