sobota, 25 czerwca 2016

It's time to say goodbye

 
Naprawdę nie chcę tego kończyć, bo uwielbiam pisać i dzielić się tym z innymi, ale jak nie ma nikogo, kto to oceni, pochwali, skomentuje to jest bez sensu. Nigdy nie chciałam kończyć z prowadzeniem tego bloga. Zżyłam się z nim, z czytelnikami i po prostu mi ciężko. Ale tak jak już pisałam; nie ma dla kogo pisać - nie ma po co pisać.
Chciałabym Wam jeszcze bardzo podziękować za 40 tys. wyświetleń! To jest naprawdę ogromny sukces, zwłaszcza dla mnie. Bo pomimo tego, że uwielbiam pisać, wiem również, że nie potrafię. Znam zasady pisowni, ale zawsze dodaję za dużo przecinków lub w ogóle ich nie dodaje. Albo na przykład nie potrafię składać poprawnie zdań. No cóż, nie da się być idealnym.
Dużo czytelników mnie opuściło, przez to, że przestałam pisać historię o Violetcie. Ale to nie tak, że już jej nie lubię. Oczywiście, że lubię. Po prostu wszystkie pomysły na historię z postaciami z V. czy z samymi aktorami, wyparowały. Jakby mój mózg wyprał wszystko związane z Violettą, co mogłabym wykorzystać na bloga. Może to dziwnie brzmieć, bo zaczęłam nową historię i na nią miałam pomysł. Ale to tylko dlatego, że nie było w kółko tych samych postaci. Violetta w telewizji, Violetta na blogach, Violetta na youtube, Violetta na twitterze. To może zbrzydnąć. Dlatego chciałam się choć na chwilę od tego wszystkiego odseparować. Żeby poukładać wszystko od początku i może po kilku dniach, tygodniach czy miesiącach wrócić tutaj z nowymi, świeżymi pomysłami związanymi z Violettą.
Chciałabym podziękować każdej osobie, która weszła na mojego bloga, zostawiła komentarz czy po prostu trafiła tutaj przypadkiem i zostawiła jedno czy tam dwa wyświetlenia. Może wydawać się to głupie, ale z każdym wyświetleniem cieszyłam się coraz bardziej. Jeszcze rok temu w marcu nie przypuszczałabym, że zacznę pisać. Ha! Wyśmiałabym tego kogoś i powiedziała "Niezły żart!", ale jestem. Piszę właśnie tę notatkę i prawie płacze.
Dziękuję z całego serca za 995 komentarzy! I za 13 obserwatorów.
Dzięki blogowi poznałam super osoby, pomińmy fakt że prawie wszystkie nazywają się Julia haha
No cóż, nie ma po co przedłużać.
To już jest najprawdopodobniej koniec. Nic więcej się tu raczej nie pojawi, chyba że będę miała jakiś przebłysk i coś wymyślę.

Udanych i bezpiecznych wakacji!
Kocham xx
Ola

środa, 20 kwietnia 2016

.

Jest źle. Nigdy nie spodziewałam się, że to się stanie, ale jest.
Skończyła mi się wena.
Nie cała. Ale nie mam weny na dokończenie tego opowiadania.
Rozdział 17 piszę od dwóch tygodni i nie mogę go dokończyć.
W głowie próbowałam sobie jako tako ułożyć plan przynajmniej na inne wydarzenia, które mogłyby znaleźć się w tej siedemnastce. Ale na marne, bo nie mogę, nie mam żadnych pomysłów.
I chyba będę zmuszona przerwać to opowiadanie.
Myślałam, że ten brak weny jest tymczasowy, ale tak jak już wcześniej pisałam - pustka.

Chciałabym zrobić sobie też przerwę od pisania.
Chociaż przyznaję, że teraz miałam bardzo długą, bo ostatni rozdział był prawie 5 tygodni temu.
Wiem, że zawiodłam, ale kiedy go dodawałam były święta i szczerze to napisałam go kilka dni z wyprzedzeniem, żeby na święta nie siedzieć przed komputerem. Później musiałam się uczyć na poprawy, bo w tym półroczu mam aż 80 opuszczonych godzin i praktycznie same 0 w dzienniku. A i tak prawie nic nie poprawiłam, bo zawsze coś nauczycielom wypadało i były jeszcze rekolekcje.
Mam nadzieję, że nie pogniewacie się na mnie bardzie jeżeli zrobię sobie jeszcze z tydzień wolnego i od majówki ruszę z nowym opowiadaniem.

Co wy na to?
I to będzie opowiadanie bez żadnych postaci/aktorów z V.
Mam nadzieję, że nie będzie Wam to przeszkadzać i będziecie je czytać.
Jeżeli Wam się pomysł z nowym opowiadaniem podoba to go zrealizuję.
Ily♥
*proszę zostaw komentarz ze swoja opinią, ona jest dla mnie bardzo ważna*

sobota, 9 kwietnia 2016

Notka :')

Mam do was dwa pytania.
1. Czy czytalibyście opowiadanie pisane przeze mnie, ale bez nikogo z Violetty?
2. Lukemiła czy Fedemiła? :D

I eww jestem smutna ;c Tylko jedna osoba skomentowała 16 rozdział.
idk o co chodzi ale ok.

ily

sobota, 26 marca 2016

16. + Wesołych Świąt!

Perspektywa Ludmiły:

I znowu to samo. Nieprzespana noc. Płacz. Ból głowy od ciągłego płakania. Nienawidzę tego. Ale odkąd Luke jest w trasie, ja w ciąży, to niestety muszę znosić to wszystko co noc. Przez co w dzień wyglądam jak zombie. Naprawdę.
 Niby wszystko okej. Piszemy, gadamy ze sobą, ale to już nie jest to samo co wcześniej. Ostatni raz rozmawialiśmy dwa tygodnie temu. Chciałabym żeby był obok mnie. Żebym za każdym razem, kiedy obudzę się w nocy, miała do kogo się przytulić. I nie budzę się przez koszmar, nie krzyczę. Po prostu śni mi się moja przyszłość, przyszłość z Luke'm. A to boli, bo nawet nie wiadomo czy się jeszcze kiedykolwiek spotkamy.
 Dochodzi do tego wszystkiego Federico, który od tygodnia nie daje mi spokoju. Cały czas dzwoni albo przychodzi i puka w drzwi. Nie rozumiem o co mu chodzi. Przecież nie było go prawie rok. Z resztą co go obchodzi to, że jestem w ciąży? Moje życie, a on już do niego nie należy. Nigdy nie należał.
 Obudziłam się o trzeciej dwadzieścia siedem. I siedziałam, a raczej leżałam wgapiona w sufit przez bite cztery godziny. O siódmej zadzwonił budzik. Który swoja drogą nie wiem po co nadal mam włączony, jak i tak do szkoły nie chodzę.
 Wyłączyłam ciągle dzwoniące urządzenie i powolnymi ruchami podniosłam się z łóżka. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do okna i odsłoniłam okna, które swoja drogą były zasłonięte przez chyba tydzień. Boże, ale ja stałam się leniwa. Wyjrzałam przez szybę i uśmiechnęłam się widząc małe dzieci biegające w parku, po drugiej stronie ulicy. Delikatnie zaczęłam gładzić już dość sporo zaokrąglony brzuszek. Jeszcze tylko kilka miesięcy i na świat przyjdzie albo chłopczyk, albo dziewczynka.
 Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną, luźną bluzkę i legginsy z białymi paskami po bokach. Wzięłam jeszcze bieliznę i skierowałam się do łazienki. Tam zrobiłam wszystkie czynności; rozczesałam włosy, umyłam zęby, ubrałam się.
 Właśnie miałam zamiar wchodzić do kuchni, kiedy moją uwagę przykuły uchylone drzwi na podwórko. Przecież pamiętam, że wszystko zamykałam. A do tego Natka jeszcze sprawdzała, bo uznała, że od niedawana jestem bardzo nieogarnięta. No niestety, ale tu muszę jej przyznać rację.
 Zawróciłam i podeszłam do szklanych drzwi. Zamknęłam je i odwróciłam się. Pisnęłam kiedy poczułam, że na kogoś wpadam.
-Ludmiła uspokój się. - usłyszałam głos chłopaka.
-Do cholery jasnej co ty tutaj robisz? - krzyknęłam patrząc gniewnie w stronę bruneta.
 Złapałam go za nadgarstek i zaczęłam ciągnąć go w stronę wyjścia z domu.
-Puść mnie. - próbował się wyrwać.
-Nie. - powiedziałam stanowczo. -W ogóle jakim prawem wszedłeś do tego domu? - stanęłam przed drzwiami.
-Chciałem z tobą pogadać.
-Mam to w dupie. - wypchnęłam go. -Mogę pójść na policję i powiedzieć, że wkradłeś mi się do mieszkania.
-Nie pójdziesz. - powiedział pewny swoich słów.
-A żebyś się nie zdziwił. - trzasnęłam mu drewnem przed twarzą i zamykając je na wszystkie spusty wypuściłam powietrze.
 Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co zrobiłam to podeszłam do lodówki. Byłam cholernie głodna, a to że muszę jeść teraz za dwóch wcale nie pomaga.
 Wyciągnęłam serek puszysty, pomidory, ogórka i kilka liści sałaty. Z chlebaka wyciągnęłam bagietkę i położyłam obok składników. Pokroiłam ją i zaczęłam smarować serkiem. Na to położyłam sałatę, pokrojonego pomidora i ogórka. Przez ten czas kiedy robiłam sobie jeść wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk oznajmujący gotową wodę, zalałam kubek i wrzuciłam do niego saszetkę z herbatą i dodałam kilka kropel cytryny.
 Z przepysznie wyglądającym śniadaniem poszłam do salonu i zaczęłam konsumować oglądając, już kolejny raz, Mean Girls.

~*~

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wygląda na to, że podczas oglądania musiałam zasnąć. Wytarłam policzek, który był cały ośliniony. Wstałam z kanapy i skierowałam się do drzwi. Spojrzałam jeszcze na zegar wiszący obok drzwi. Wskazywał dwunastą pięćdziesiąt. Trochę pospałam. Stanęłam lekko na palcach, aby sprawdzić kto raczył mnie odwiedzić. Upewniając się, że to nie Federico otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry. - powiedział listonosz.
-Dobry. - mruknęłam.
-Proszę tutaj podpisać. - wskazał na podłużną kreskę, gdzie chwilę później znajdował się mój autograf. -Do widzenia.
Mruknęłam coś w odpowiedzi i zamknęłam drzwi. Skierowałam się z paczką do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż i zaczęłam otwierać pudełko, uważając oczywiście, bo nie wiedziałam co znajduje się w środku.
Aż zaniemówiłam. Otworzyłam list i zaczęłam przesuwać powoli wzrokiem po literkach.

Lu,
Przepraszam, że przez tyle czasu ze sobą nie rozmawialiśmy, ale nie miałem czasu.
Przysięgam.
Piszę ten list w samolocie.
Przez całe dnie mamy próby, a jak nie próby to siedzimy z 1D i rozmawiamy o trasie.
No nic.
Mam nadzieję, że przyjmiesz bilety i razem z Natalią albo Vittorią przyjedziecie na nasz koncert do Meksyku.
Jeżeli boisz się o transport, to nie martw się.
Załatwię ci bilety i w tę stronę, i w stronę powrotną.
Nie wiem czemu to piszę, przecież mogłem napisać ci to na Messengerze albo gdziekolwiek indziej. Ale tak jest bardziej romantycznie :D
Naprawdę chciałbym Cię zobaczyć, przytulić i zobaczyć jak rozwija się nasze dziecko.
Jeżeli zdecydujesz się przyjść na koncert to napisz mi, zadzwoń - cokolwiek.
Będę czekać ♥
Twój Luke.
 
Wytarłam łzę spływającą po moim bladym policzku. On jest taki kochany. Od razu pobiegłam do salonu po telefon. Najpierw wybrałam numer Natalii.
-Co jest Lu? - usłyszałam jej aksamitny głos.
-Przychodź. Do. Mnie. Natychmiast. - powiedziałam robiąc przerwy pomiędzy wyrazami.
-Boże, Ludmiła co się dzieje? - zapytała przejęta.
-Po prostu przyjdź! - krzyknęłam i się rozłączyłam.
 
----------------
Hi, hey, hello!
Przepraszam, że taki krótki, ale starałam się napisać bardziej opisowy.
A takie wychodzą mi teraz beznadziejnie, bo na wtt piszę ff które składa się wyłącznie z wiadomości, to nie musze wysilać się z opisem.
Tutaj jest niestety trudniej :c
Mam nadzieję, że Wam się podoba :)
 
Życzę Wesołych Świąt Wielkiej Nocy.
Dużo jajek, mokrego Dyngusa i wielkiego zająca.
 
Moje życzenia są takie oryginalne :')
ily xx

sobota, 19 marca 2016

Sorry?

W ten weekend jednak nie pojawi się rozdział.
Ponieważ kiedy wczoraj już miałam zapisywać napisany długi rozdział to wyłączył mi się komputer :):):)
Przepraszam naprawdę, ale tylko wczoraj miałam chwilę wolnego, bo teraz przez cały weekend będę musiała się przygotować na poniedziałek, bo będę miała "przedstawienie", w którym występuję.
Naprawdę przepraszam ♥
ily♥

środa, 16 marca 2016

15.

"Nothing lasts forever. Nothing stays the same"
~5 Seconds Of Summer || Wherever You Are ♥
 

Perspektywa Ludmiły:

 To już 4 miesiące bez Luke'a przy mnie. Mogę chociaż na niego liczyć przez Internet. Chłopcy są teraz naprawdę znani. Ale nie dziwię się, mają przecież genialne głosy; świetnie grają na instrumentach i są niesamowicie przystojni.
 Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej pojemnik z kawą. Z szafki obok wyciągnęłam czarny kubek i postawiłam go obok kawy. Do ręki wzięłam czajnik, wlałam wodę i postawiłam na swoje miejsce włączając go. Do kubka nasypałam odpowiednią ilość łyżeczek i schowałam kawę.
 Oparłam się tyłkiem o blat. Z Federico nadal się nie widziałam, a to już ponad 10 miesięcy. Z Luke'm gadamy co tydzień przez FaceTime'a. Z chłopakami czasem popiszę, ale to też już rzadko się zdarza. Pewnie nie mają już czasu. Pierwsze o co zawsze pytają, to czy wszystko w porządku z dzieckiem. Wiem, że mogłabym usunąć, ale nie chcę zabierać temu dziecku życia tylko dlatego, że wpadłam.
 Podskoczyłam kiedy czajnik zaczął wydawać dźwięki oznajmujące, że woda się już zagotowała. Wzięłam go do ręki i zalałam wcześniej wsypaną kawę. Biorąc kubek w ręce skierowałam się do salonu. Usiadłam na fotelu, który ostatnimi czasy stał się moim ulubionym miejscem. Włączyłam telewizor i wsłuchiwałam się w muzykę graną na kanale.
 Dzisiaj jest kolejny dzień, kiedy nie mam co robić. Natalia jest w szkole, Vittoria pewnie pracuje, a Mike razem z nią. Ja sobie odpuściłam już dawno szkołę. Bo co mogą mi zrobić? Zadzwonić do moich rodziców? Moja matka nie żyje, a co się dzieje z ojcem to nie mam pojęcia.
 Nagle moje uszy zarejestrowały nazwę zespołu mojego, już byłego, chłopaka.
-Nowy debiutancki singiel "She Looks So Perfect" zespołu 5 Seconds Of Summer, który wyszedł 24 lutego 2014 roku, ma już ponad 2 miliony wyświetleń! - wsłuchiwałam się dokładnie w każde słowo.
 5SOS wydali nową piosenkę, a ja o tym nie wiedziałam. Z resztą skąd mogłam wiedzieć? Od prawie tygodnia nie wchodziłam na Youtube i inne Social Media.
 Przestałam myśleć o tym o czym myślałam i wsłuchałam się dokładnie w tekst piosenki.
-Ludmiła! - do domu wbiegła Hiszpanka.
-Co się stało? - zapytałam nie odrywając wzroku od niebieskookiego.
-Widziałam Federico. - powiedziała siadając obok mnie.
-No i co? - nie rozumiałam powodu, dla którego mi to mówiła.
-Gadał z Mike'm, a bardziej się z nim kłócił o coś.
 To Malik i Pasquarelli się znają? A może wpadli na siebie czy coś. Bo skąd mieliby się znać?
-O co?
-Nie wiem, byli po drugiej stronie ulicy.
-Trudno. - westchnęłam i przeniosłam wzrok z powrotem na telewizor.
 
~*~
 
Dzisiaj jest naprawdę piękna pogoda. Słońce świeci, lekki wiaterek wieje, a do tego dochodzi piękno natury. Ptaszki ćwierkają, pszczoły latają, a w powietrzu unosi się woń wszystkich kwiatów w okolicy.
 Natalia wyciągnęła mnie na spacer, bo powiedziała że ciągłe siedzenie w domu nic mi nie da.
-Jak myślisz, dam sobie radę? - zapytałam spoglądając na brunetkę idącą obok mnie.
-Z dzieckiem? - przytaknęłam. -Jasne, zawsze dawałaś sobie rade. - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
 Miałyśmy właśnie wychodzić z parku, kiedy poczułam dłoń na ramieniu.
-Ludmiła? - usłyszałam męski głos.
 Powoli się odwróciłyśmy. Przed moimi oczami stał Federico. Te same brązowe oczy i włosy postawione na żel.
-Cześć. - powiedziałam cicho.
-T-to.. - zaczął się jąkać pokazując na brzuch.
-Tak, jestem w ciąży. - westchnęłam.
-Z Luke'm?
-A z kim?
-Ale on jest w trasie, trąbią o nich cały czas w telewizji.
-No i? Jakoś daje sobie rade, a teraz przepraszam ale idziemy. - odpowiedziała za mnie Natalia i pociągnęła za rękę, wyprowadzając z parku.
 
--------------
NIESPODZIANKA! :D
Środek tygodnia, za tydzień święta, ponad 37 tys. wyświetleń.
Więc dodaję nowy rozdział :D
Dziękuję bardzo za te 37 tys. wyświetleń!
Nigdy nie przypuszczałam, że tyle będę miała. A nawet nie myślałam o tym, że będę pisać opowiadania. Ale wszystko możliwe :)
Nie mogę uwierzyć też w to, że za niecałe dwa miesiące minie ROK odkąd dodałam pierwszy rozdział! WOW!
Takie większe podziękowania napiszę 8 maja :)
 
Rozdział specjalnie taki krótki ;)
W weekend albo pojawi się w sobotę wieczorem, albo w niedzielę po południu :)
 
ily♥

niedziela, 13 marca 2016

14.

"Hitting every red light
Kissing at the stop signs, darling
Green Day's on the radio"
~5 Seconds Of Summer || Long Way Home
 

Perspektywa Ludmiły:

Właśnie stoję na lotnisku. Nawet nie powstrzymuje już łez, które popsuły mój makijaż. Jest mi tak smutno i źle.
-Naprawdę musisz wyjeżdżać? - zapytałam blondyna.
-Niestety. - odpowiedział przygaszony. -Chłopaki z One Direction napisali do nas, czy nie chcemy być ich supportem, a to jest ogromna szansa dla nas.
-Rozumiem. - wytarłam łzę.
 Rozumiałam go. Sama bym tak zrobiła. Przecież One Direction to jeden z najbardziej znanych zespołów na całym świecie, więc mogą im pomóc się jakoś wybić.
-Chciałbym żebyś ze mną pojechała. - przytulił mnie całują moje czoło.
-Ja też, ale nie mogę wszystkiego zostawić. Chciałam iść na studia. - wyszlochałam mu w koszulkę.
-To oczywiste, że chcesz ułożyć sobie życie, a ja nie chcę go tobie psuć.
-Ale go nie psujesz. - odchyliłam głowę żeby spojrzeć na jego twarz.
-Będę bardzo tęsknił. - powiedział kiedy z głośników dało się usłyszeć zawiadomienie o locie do Sydney. -Pamiętaj, że cię kocham. - spojrzał mi w oczy i pocałował.
-Ja ciebie też kocham, bardzo. - pogłębiłam pocałunek.
-Może do zobaczenia. - powiedział na odchodne.
-Pa. - szepnęłam.
 Stałam jeszcze przez kilka minut i czekałam aż samolot odleci. Kiedy wzbił się w powietrze odwróciłam się na pięcie i opuściłam lotnisko.
 
~*~
 
Od sześciu miesięcy się z nim znałam, a od czterech z nim byłam. Teraz nie wiem czy zerwaliśmy, czy po prostu na jakiś czas będziemy musieli się rozstać. To jest takie trudne.
 Z Federico nie miałam kontaktu od tamtej imprezy i szczerze mówiąc trochę mi smutno. Bo gdyby nie on to nadal byłabym wykorzystywana i bita.
 Wstałam z sofy i ruszyłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam drewnianą powłokę i przyglądałam się twarzy brunetki.
-Hej Nat. - uśmiechnęłam się smutno.
-Mała, nie pierwszy, nie ostatni. - przytuliła mnie.
-Ja wiem, ale.. ale mi jest tak smutno. - zaczęłam płakać. Co ja mówię? Zaczęłam wyć.
-Już cichutko. - nadal mnie przytulając zamknęła drzwi i zaprowadziła mnie do salonu.
 Usiadłyśmy na kanapie. Ja jej płakałam w bluzkę, a ona głaskała mnie po plecach i włosach. Nie ma go dopiero jednego dnia, a ja już jestem wrakiem człowieka. Nienawidzę miłości, ale jednocześnie ją kocham. Tak się da?
-Masz lody? - zapytała.
-Tak w zamrażarce. - ta bez słowa wstała i poszła do kuchni.
 Ja w tym czasie poszłam do łazienki, żeby trochę ogarnąć swój wygląd. Nie tęskni tylko za nim. Za Michaelem, Calumem i Ashtonem również. I pomimo tego, że byli u mnie bardzo dawno temu, to nie urwaliśmy kontaktu. Z resztą jak mieliśmy urwać, skoro ich najlepszy przyjaciel był, a może nadal jest, moim chłopakiem. Codziennie staraliśmy się gadać przez skype albo FaceTime'a. Jednak często uniemożliwiały nam to strefy czasowe. Kiedy u nas była na przykład 14 to u nich była 4 w nocy, więc ciężko było nam się zgadać.
 Ogarnęłam włosy, które sterczały na wszystkie możliwe strony. Umyłam buzię, która była cała we łzach. Dobrze, że nie zrobiłam makijażu, bo bym wyglądała jak panda (o/a: hihihi :D).
 
~*~
 
Obudziłam się o 4 nad ranem, przez straszny ból brzucha i odruchy wymiotne. Pobiegłam szybko do łazienki i uklęknęłam przed toaletą. Wyrzuciłam to co miałam wyrzucić i oddychając ciężko podniosłam się z klęczek. To nie była pierwsza noc, kiedy wymiotowałam. Rano i po południu również to robiłam. Mam nadzieję, że to przez zatrucie pokarmowe od ponad tygodnia nie mogę normalnie spać i funkcjonować, a nie przez pękniętą gumkę. Ale na wszelki wypadek sprawdzę.
 Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wiedziałam, że nie zasnę, więc wzięłam do ręki telefon. Włączyłam aplikację YouTube i wpisałam "5 Seconds Of Summer suport One Direction". Lubiłam oglądać ich występy. Kochałam ich głosy i to jak bardzo wkładają serce w muzykę. Najbardziej podoba mi się piosenka "Wherever You Are". I mam wrażenie, że jest ona skierowana do mnie, ale zawsze mógł ją napisać dla jakiejś byłej.
 
~*~
 
-Natalia boję się. - jęknęłam.
 Czekamy na wyniki testów ciążowych. Nata powiedziała, że lepiej kupić kilka, bo jeden może się pomylić. Więc kupiła mi 10. Czemu nie?
-Spokojnie.
-Boże a jak to będzie dziecko Diego? - przestraszyłam się.
-Nie, to na sto procent dziecko Luke'a, bo z Diego nie widziałaś się od ponad pół roku, a w ciąże można zajść około tydzień po stosunku.
-Ale przecież Luke jest w trasie, nie mogę mu tak po prostu powiedzieć "Hej Luke, wracaj do mnie i dawaj hajsy, będziesz miał dziecko". - powiedziałam, a brunetka się zaśmiała. -Co?
-Nic, nic. - zakryła usta dłonią żebym nie mogła zobaczyć jej uśmiechu.
 Mi wcale nie było do śmiechu.
-Już są! - krzyknęła.
 Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Bałam się, że zaraz wyskoczy mi z piersi i pójdzie sobie na spacer do parku.
1: |, 2: ||, 3: |, 4: ||, 5: ||, 6: |, 7: || 8: ||, 9: ||, 10: |.
-Gratuluję? - uśmiechnęła się pocieszająco.
 Łzy zebrały mi się w kącikach oczu.
-Dlaczego akurat teraz?! - krzyknęłam zła i zrzuciłam wszystkie testy na podłogę.
-Lu spokojnie. - Natalia przytuliła mnie, a ja zaczęłam płakać jak mała dziewczynka.
 
Co ja teraz zrobię? - to jedno pytanie miałam teraz w głowie.
 

Perspektywa Luke'a:

-Dziękujemy wam bardzo! - krzyknąłem do mikrofonu.
 Odpowiedział mi głośny pisk. I pomimo tego, że mogłem ogłuchnąć to kochałem to całym sercem. Zszedłem ze sceny i skierowałem się do naszej tymczasowej przebieralni albo po prostu pokoju gdzie spędzamy czas przed koncertem i po koncercie, jak kto woli.
-Zadzwonimy do Ludmiły? - zapytał Mike.
 Bardzo polubił się z blondynkom, za którą cholernie tęsknie.
-Jasne, tylko która jest teraz u nich godzina?
-Jesteśmy w Londynie i jest 20:24, więc u nich będzie po 17. - powiedział Ashton.
-To dzwonimy! - pisnął Calum.
 Włączyliśmy komputer, uruchomiliśmy Skype'a i czekaliśmy aż odbierze. W końcu pokazuje, że jest dostępna.
 Po 2 nieudanych próbach nie poprzestaliśmy i dzwoniliśmy. Za 5 razem nam się udało i odebrała Natalia.
-Cześć chłopaki. - uśmiechnęła się sztucznie.
 Coś było nie tak.
-Hejka, gdzie Lu? - zapytałem.
-W łazience, ogarnia się, bo oglądałyśmy Teen Wolfa i popłakała się na ostatnim odcinku. - powiedziała szybko.
-Już jestem! - usłyszałem jej krzyk i po chwili ujrzałem jej twarz.
 Duże piwne oczy, mały nosek, pełne pomalowane krwistoczerwoną pomadką usta i ten śliczny uśmiech.
-Cześć. - uśmiechnęliśmy się.
-Luke możemy pogadać na FaceTime'ie? Sami? - zapytała lekko zdenerwowana.
-Jasne, coś się stało?
-Powiem ci zaraz. - czyli coś się stało.
 Odszedłem od komputera i usiadłem na kanapie obok. Wyciągnąłem słuchawki i wsadziłem je do telefonu (o/a: idk jak to inaczej napisać, ale myślę, że będziecie wiedzieć o co mi chodzi). Po minucie w słuchawkach rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia.
-To co się stało? - zauważyłem, że siedziała teraz w łazience.
-Proszę nie bądź na mnie zły. - powiedziała pociągając nosem.
-Ale za co? - zapytałem nie rozumiejąc jej.
 Kilka sekund później wyciągnęła biały patyk z dwoma czerwonymi kreskami.
 
---------------
Drama tajm :')
Lol, podoba mi się ten rozdział :D
Przepraszam, że dzisiaj, bo powinien być wczoraj (chyba, bo już nie pamiętam).
Ale wczoraj naprawiałam komputer, a wieczorem szłam z rodzicami do rodziny i wróciłam dopiero przed 5 nad ranem do domu, więc nie miałam jak napisać. Wstałam o 11 i o 12 szłam do kościoła.
Jest tu ktoś jeszcze?
Ktoś czyta te notki?
Idk co jeszcze napisać.
To chyba tyle.
Następny raczej za dwa tygodnie, chociaż może pojawić się za tydzień, ale nic nie obiecuję ;)
 
EDIT: do osób które mówią że psuję Fedemilę: spokojnie, to jeszcze nie koniec historii, planuję zrobić jeszcze około 10/11 rozdziałów ;))
kc was ❤


niedziela, 28 lutego 2016

13.

"Ludzie nie stają się gejami, lesbijkami czy biseksualistami.
Ludzie po prostu zakochują się w innym człowieku"
~Calum Hood ♥♥

Perspektywa Ludmiły:

Po zjedzonym śniadaniu poszłam do salonu, w którym siedzieli chłopaki.
-Jak macie siłę to możemy gdzieś wyjść. - zwróciłam się do nich siadając obok Michaela.
-Pewnie, z chęcią pozwiedzamy. - odpowiedział.
-To idę się jakoś ubrać i ogarnąć. - ruszyłam do swojego pokoju.
 Z szafy wyciągnęłam białą koszulkę z czarnymi rękawami 3/4 i czarne rurki. Poszłam do łazienki i ubrałam wybrane ciuchy. Przebrana stanęłam przed lustrem.
-Żegnajcie. - chwyciłam nożyczki leżące na szafce i obcięłam włosy.
 Zadowolona z długości odłożyłam ostre narzędzie i zabrałam się za zbieranie włosów. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam je rozczesywać. Jeszcze przed chwilą miałam je do tyłka, teraz do łopatek. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do salonu, w którym nadal siedzieli.

~*~

-Ale czemu je obcięłaś? - zapytał Ashton.
-Po prostu już były za długie. - wzruszyłam ramionami. -Jakie chcecie lody? - zapytałam będąc już w środku lodziarni.
-No wiesz.. - zaczął Cal.
-Och zamknij się, pytałam normalnych ludzi. - chłopacy się zaśmiali, a Calum obrażony poszedł zająć stolik.
-Ja wiśniowe, Cal lubi czekoladowe, Luke waniliowe, a Ash pistacjowe. - powiedział za wszystkich Michael i poszedł z chłopakami do NieAzjaty.

~*~

-PIGWINY! - pisnął Luke i podbiegł do barierki o mało co nie wpadając do środka.
-Aż tak je lubisz? - zapytałam podchodząc.
-A jak ich nie lubić? Przecież one są urocze. - zaczął się uśmiechać.
-Niech będzie. - wzruszyłam ramionami.
-Ej co jest?
-Zastanawiam się co robił Federico na tej imprezie. - odpowiedziałam. -Nie zna Vittorii.
-Może przyszedł pogadać czy coś.
-Przyszedł, ale jakoś mnie nie szukał, więc nie mógł przyjść do mnie.
-Może nie mógł cię znaleźć?
-Cały czas byłam w kuchni. - powiedziałam. -A był na górze. - mój mózg zaczął pracować. -Może czegoś szukał?
-Ale niby czego?
-No właśnie nie wiem.
-Może zna się z Mike'm?
-Tego też nie wiem. - westchnęłam.
 Naprawdę chciałabym wiedzieć co tam robił.
-Ej ludzie! Są inne zwierzęta. - krzyknął loczek.

Perspektywa Federico:

-I co? Znalazłeś? - zapytał ciemny.
-A widzisz jakbym to miał? - syknąłem.
-Nie wiem o co ci chodzi, ale ni musisz się na nas wyżywać. - syknął Leon.
-Twój pieprzony kuzyn przystawia się do Ludmiły.
-Z tego co wiem to ze sobą mieszkają, więc pewnie są już razem/ - prychnął. -Mogłeś się trochę wtedy opanować to nadal mieszkała by u ciebie.
-Czy to chcesz mi coś powiedzieć?
-Tak, jesteś chamskim chujem. - syknął. -Rozumiem, że możesz mieć zły humor, możesz nas wyzywać, ale dziewczyn się kurwa nie bije. - wyszedł trzaskając drzwiami.
-A ty chcesz coś powiedzieć? - zwróciłem się do Brodwaya.
-Nie. - od razu wyszedł z pomieszczenia.
-Kurwa. - zrzuciłem z biurka wszystko co się na nim znajdowało.

-----------
kolejny krótki, I know ;')
przepraszam, ale nie mam siły.
Pisałam go w tydzień, w którym byłam chora i nadal jestem :')
przepraszam za wszystkie błędy, powtórzenia etc.

ily ♥

piątek, 5 lutego 2016

12.

"Każda dziewczyna na świecie jest piękna"
~Louis Tomlinson
 

Perspektywa Ludmiły:

Zapukaliśmy w duże, drewniane drzwi. Po kilku sekundach w drzwiach staną, ubrany w koszulę w kratę i czarne rurki, Mike.
-Hejka. - uśmiechnęłam się.
-Siemka, wchodźcie. - przepuścił nas.
 Weszłam do środka i od razu poczułam zapach alkoholu wymieszanego z papierosami. Ledwo co impreza się zaczęła, a już połowa osób ledwo kontaktuje. Ugh, nie znoszę czegoś takiego.
-Yy, Mike. - zaczepiłam bruneta. -To są Michael, Ashton i Calum. Przyjaciele Luke'a. - przedstawiłam po kolei chłopaków.
-Jesteś Azjatą! Mam kolegę Azjatę. - zaczął piszczeć i się cieszyć.
-Nie jestem Azjatą. - zirytował się.
-Jak to?
-Jestem Kiwi.
-Jesteś owocem? Jak to możliwe?
-Mike, Kiwi to Nowozelandczyk połączony ze Szkotem. - powiedziałam.
-A, w takim razie przepraszam.

~*~

Odgarnęłam włosy na plecy, bo już zaczęły mnie denerwować. Chyba je obetnę.
-Co tu tak sama siedzisz? - do kuchni wszedł kolorowy.
-Bo tam za głośno. - wzruszyłam ramionami i zanurzyłam usta w kolorowym drinku. -A gdzie reszta?
-Calum gadał z jakąś wytapetowaną brunetką albo blondynką. Nie wiem, wiem tylko tyle, że była wytapetowana. Ashton.. - zaczął gadać co robią chłopaki, a ja chciałam się tylko dowiedzieć gdzie są. -A Luke poszedł gdzieś z jakąś ciemną blondynką. - aż się zakrztusiłam.
-Co? - szepnęłam łapiąc powietrze.
-Poszli na górę, chyba do sypialni.
-Okej. - wzruszyłam ramionami.
 Nie obchodzi mnie to co robi i z kim robi. Przecież nawet nie jesteśmy razem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Albo co najwyżej dobrymi kolegami.
-Przepraszam, ale muszę do toalety. - odstawiłam szklankę z nieskończonym trunkiem i ruszyłam w stronę schodów.
Wdrapałam się powoli po stopniach i stanęłam na ostatnim schodku. Odwróciłam się w stronę salonu, na który miałam dobry widok. Jakaś dziewczyna siedząca na kolanach Caluma. Jakiś chłopak przyciskający do ściany brunetkę.. zaraz! przecież to Natalia.
-Hej. - na biodrach poczułam czyjeś ręce, przez co momentalnie się odwróciłam.
-Luke. - szepnęłam.
-Tak, to ja. Coś się stało?
-Nie ja tyl... - nie dokończyłam, bo przerwała mi wysoka dziewczyna, z blond włosami.
-Dzięki za pomoc. - uśmiechnęła się do Luke i zeszła powoli ze schodów.
-Ja nic nie robiłem! - od razu mruknął.
-Ale o co ci chodzi?
-Bo patrzysz na mnie jakbym zrobił coś okropnego, a ja tylko zaprowadziłem ją do łazienki, bo nie wiedziała gdzie jest.
Kamień spadł mi z serca.
-Okej. - powiedziałam niepewnie. -Muszę do łazienki, suń dupkę. - położyłam dłonie na jego torsie próbując go odepchnąć.
-A jak się nie posunę? - mruknął przybliżając się bliżej.
-Musze siusiu. - pisnęłam.
-Nie słyszałeś? - usłyszeliśmy warknięcie.
 Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam dobrze zbudowanego bruneta o brązowych oczach. Federico.
-Odwal się od niej. - szarpnął za ramię blondyna, przez co on się lekko zatoczył.
-Przecież nic jej nie robię. - odpowiedział.
-Gówno mnie to obchodzi. - sarknął.
-To ty masz problem nie ja. - podszedł do bruneta.
-Stop. - podeszłam do nich. -Uspokójcie się. Federico nie wiem o co ci chodzi, Luke nic nie zrobił więc zostaw go w spokoju. - powiedziałam patrząc na brązowookiego.
-Proszę bardzo. - podszedł do schodów, żeby po chwili z nich zbiec.
-O co mu chodziło? - zapytał.
-Nie mam zielonego pojęcia. - westchnęłam i skierowałam się do łazienki.

~*~

Obudziłam się przez lekki ból głowy. Odkryłam kołdrę ze swojego ciała i wstałam. Podeszłam do okna i usiadłam na dużym parapecie. Przysunęłam kolana do klatki piersiowej i owinęłam się rękoma. Położyłam głowę na kolana i westchnęłam cicho. Za oknem było pochmurnie i padał lekki deszcz.
 Kilka minut później usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę. - powiedziałam odwracając głowę w tamtą stronę.
-Hej. - zza drzwi wyłoniła się głowa Kiwi.
-Cześć Calum. - uśmiechnęłam się.
-Luke kazał zawołać cię na śniadanie. - wszedł do środka.
-Okej, za piętnaście minut będę. - wstałam.
-Jasne. - uśmiechnął się i wyszedł.
 Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej grubą szarą bluzę i jeansowe (?) rurki w ciemnym kolorze. Z szuflady wyciągnęłam czystą bieliznę i z wybranymi ubraniami udałam się do łazienki.
 Ubrana i uczesana zeszłam do kuchni, w której siedziała cała czwórka.
-Hejka. - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok loczka.
-Siemanko. - zaśmiał się Michael.
-Tutaj masz śniadanie. - podsunął mi talerz z jajecznicą. -Ja robiłem. - wypiął dumnie pierś.
-Więc jeżeli się zatrujesz to jego wina. - szepnął mi na ucho Calum, a ja się cicho zaśmiałam.
-Dobra dajcie jej zjeść. - odezwał się w końcu blondyn. -Tutaj masz też tabletkę przeciwbólową jakby cię głowa bolała i wodę. - wskazał na małą kapsułkę i szklankę z przeźroczystym płynem, które stały na szafce obok mikrofalówki.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się.

-------------
krótki, bezsensu i wgl byle jaki :')
Przepraszam za długą nieobecność, ale mój komputer się popsuł już całkiem i muszę pisać na komputerze taty, który jest raz na tydzień, a w kilka godzin nie zdążę napisać całego rozdziału :))
Przepraszam też że taki krótki, ale nie mam weny i szczerze mówiąc nie mam siły na pisanie ;')
Raczej na pewno rozdziały będą pojawiać się raz na dwa tygodnie :):)
Przepraszam ale co tydzień nie dam rady
Okej, to chyba wszystko :)

ILY♥

sobota, 23 stycznia 2016

11.

"Naciste para ser real no Perfecta"
~Lodovica Comello ♥

Perspektywa Ludmiły:

Z pięknego snu wybudził mnie dzwoniący budzik. Wyłączyłam uciążliwe urządzenie i odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała. Włożyłam nogi w zimne kapcie i ruszyłam do łazienki. 
 Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obwinęłam ciało fioletowym ręcznikiem. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam suszarkę. Podłączyłam urządzenie do prądu i zaczęłam suszyć swoje długie, blond pasemka. Po około 10 minutach były już całkowicie suche i mogłam już wyłączyć suszarkę z prądu. Położyłam ją na swoje miejsce, a świeżo wysuszone włosy związałam jaskraworóżową gumką, którą wygrzebałam ze swojej kosmetyczki. 
 Do pokoju wróciłam w samym ręczniku, który wciąż miałam na sobie. Podeszłam do komody, z której wyciągnęłam bieliznę. Potem podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam szare dresy i jakąś bluzkę z nazwą All Time Low. 
 Wróciłam do łazienki i ubrałam się w ciuchy. Do imprezy urodzinowej zostało jeszcze około 7 godzin, więc mogę jeszcze poleniuchować. 
 Skierowałam się do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. 
-Hej. - przywitałam się z chłopakiem, który siedział przy blacie i zajadał kanapkę. 
-Cześć. - odpowiedział zaspany. 
 Miał na sobie bluzkę z mocno wyciętymi pachami, a na niej widniał napis "Nirvana". Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach. 
 Zauważyłam, że bardzo lubi je nosić. Tak samo jak bluzki z Nirvany albo Green Day'a. 
-Zrobiłem kanapki, jak chcesz to weź sobie. - podsunął talerz, na którym znajdowały się cztery kanapki z serem, sałatą i pomidorami. 
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce naprzeciw niego. 
 Wzięłam do ręki jedną kanapkę i zaczęłam ją spożywać. 
-Dzisiaj są urodziny Vittorii? - zapytał popijając herbatę. 
-Tak, na 17, więc mamy jeszcze sporo czasu. - odpowiedziałam wycierając okolice ust. -I dzięki za śniadanie. 
-Od kiedy jesz tylko jedną MAŁĄ - dał nacisk na "małą". - kanapkę? 
-Nie jestem za bardzo głodna. - wzruszyłam ramionami. 
 Podeszłam do czajnika i wzięłam go do ręki. Podeszłam do kranu i nalałam trochę wody. Odłożyłam z powrotem urządzenie na miejsce i włączyłam, aby zagotować wodę. 
-Co będziemy robić przez te kilka godzin? - zapytałam opierając się o blat. 
-Dzisiaj przyjeżdżają do mnie przyjaciele z Australii. - poinformował mnie. -Muszę ich odebrać z lotniska. 
-O to fajnie. - uśmiechnęłam się. 
-I będą nocować u nas. Zostają tylko na tydzień, więc chyba jakoś wytrzymamy. - uśmiechnął się. 
 Kiedy woda się zagotowała wyciągnęłam z szafki biały kubek w czerwone serduszka, a z pojemniczka truskawkową herbatę. Wsadziłam saszetkę do kubka i zalałam to wrzącą wodą. 
-Mogę jechać z tobą? Czy się nie pomieścimy? - usiadłam znowu naprzeciw niego z herbatą w ręce. 
-Zmieścimy się. Możesz jechać. - dokończył pić herbatę, a pusty kubek wstawił do zlewu. -Za dwie godziny dopiero lądują, więc mamy jeszcze trochę spokoju. 
-Spokoju? 
-Zobaczysz jak przyjadą. - zaśmiał się. 
-Mam rozumieć, że oni są jacyś nienormalni?
-Nie, są po prostu debilami. - zaśmialiśmy się. 

~*~

-Ludmiła szykuj się! Za pół godziny jedziemy! - usłyszałam krzyk blondyna. 
 Podniosłam się z fotela, na którym aktualnie siedziałam i czytałam książkę. 
-Już! - odkrzyknęłam i podeszłam do szafy. 
 Wyciągnęłam z niej jasne jeansy i biały, luźny sweterek. Z ciuchami w ręce poszłam do łazienki się przebrać. Szybko ściągnęłam koszulkę i zastąpiłam ją swetrem, to samo zrobiłam z dresami. Z kosmetyczki wyjęłam podkład i puder. Nałożyłam cienką warstwę makijażu i pomalowałam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje włosy. Postanowiłam, że zostawię rozpuszczone. Chwyciłam do ręki szczoteczkę do zębów i zaczęłam myć moje równe, białe zęby. 
-Ludmiła! - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. 
-Już idę. - powiedziałam z buzią pełną pasty, przez co rozprysnęła się na lustrze. -Dwie minuty. - powiedziałam wypluwając białą pastę. 
-Czekam w samochodzie. 
 Wytarłam buzię i spojrzałam jeszcze w lustro. Naprawdę trzeba być mną, żeby najpierw się pomalować, a później myć zęby. Poprawiłam szybko makijaż i wyszłam z łazienki. Z łóżka wzięłam torebkę i telefon, który wylądował w tylnej kieszeni moich spodnie.
 Pod drzwiami założyłam moje białe, krótkie conversy i wyszłam z domu uprzednio go zamykając. Podeszłam do czarnego mustanga i zajęłam miejsce pasażera. 
-Możemy jechać. - uśmiechnęłam się zapinając pas bezpieczeństwa. 
-Okej. - odpalił silnik i wyjechał z podjazdu. 

~*~

-Jak wyglądają? - zapytałam wchodząc na teren lotniska. 
-Co? - zapytał. 
-Pomogę ci ich szukać. - wywróciłam oczami. 
-Aaa. - pokiwał głową. -Michael ma czerwone włosy, Calum wygląda jak Azjata, ale nim nie jest, no i ma ciemniejszą karnację. A Ashton to blondyn z krótkimi lokami. 
-Tam idą. - wskazałam na trójkę chłopaków. 
 Calum miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach (tak samo jak reszta) i koszulę w kratę. Michael miał czarną koszulkę z napisem "Idiot". Ashton miał białą koszulkę z mocno wyciętymi pachami. 
 Widzę, że takie koszulki i spodnie z dziurami, które uciskają ich przyrodzenie, są ich ulubieńcami. 
-Siema. - przywitali się uściskami. 
 Luke był z nich najwyższy, a najmniejszy był Ashton. 
-Hej. - podszedł do mnie blondyn. 
-Cześć. - odpowiedziałam trochę nieśmiało. 
-To Ludmiła, mieszka ze mną. 
-Hej! Michael jestem! - krzyknął kolorowy i podał mi rękę. 
 Uścisnęłam ją lekko i uśmiechnęłam się. 
-Ashton. - przedstawił się blondyn. 
-Calum. - uśmiechnął się nie Azjata. 
 Kurczę, on serio wygląda jak Azjata. 
-Miło mi. - uśmiechnęłam się do wszystkich. 
-Dobra chodźcie, bo za niedługo Lu musi iść na urodziny. 
-To ty nie idziesz? - zapytałam kierując się w stronę auta. 
-Muszę siedzieć z tymi idiotami. - wskazał głową do tyłu. 
-Wypraszam sobie. Ja nie jestem idiotą. - powiedział Calum. 
-Cal nie oszukujmy się, jesteś. - powiedział Ashton i wszyscy się zaśmiali. 
-Mogą iść przecież z nami, nie przyjechali tutaj żeby siedzieć w domu. - oparłam się o drzwi czarnego samochodu. 
-Vittoria ich nie zaprosiła, z resztą mnie też. 
-Och, ale możecie pójść ze mną jako osoby towarzyszące. 
-Aż czwórka? - zapytał brunet. 
-Czemu nie. - zaśmiałam się i weszłam do samochodu od razu, kiedy drzwi zostały otworzone. 
-Calum bierz tą dupe! - krzyknął czerwony. 
-Spieprzaj Mike, nie moja wina, że tutaj jest tak mało miejsca. 
-Uspokójcie się. - westchnął Ash. 
-Zejdź z mojej ręki! - pisnął "Azjata". 
-To ty ją położyłeś, tam gdzie ja siadam. - wystawił mu język. 
-Gorzej niż dzieci. - skomentowałam i odwróciłam się w stronę przedniej szyby. 
-Już wiesz co ja musiałem przeżywać. - zaśmiał się blondyn. 

~*~

Umyta wyszłam z łazienki. Z komody wyciągnęłam świeżą bieliznę, a z szafy czerwoną sukienkę, z rozkloszowanym dołem i koronkowymi plecami. Wróciłam do łazienki i ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zaczęłam robić makijaż. Korektorem przykryłam niedoskonałości, policzki przypudrowałam różem, przy oczach zrobiłam kocie kreski, a rzęsy potraktowałam tuszem. Usta musnęłam jeszcze krwistoczerwoną szminką i byłam prawie gotowa. Musiałam tylko jeszcze zakręcić włosy, co zajęło mi 10 minut. 
 Gotowa wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Z pod łóżka wyciągnęłam czarne, lakierowane szpilki. Włożyłam je na nogach i poprawiłam sukienkę. Wzięłam jeszcze małą torebeczkę, do której wsadziłam chusteczki, portfel, klucze, szminkę, lusterko i telefon. Niby mała, a jednak pojemna. 
 Wyszłam z pokoju i powoli poszłam do salonu, w którym już czekali gotowi chłopcy. 
-Już. - powiedziałam. 
Na zawołanie cała czwórka wstała i stanęła przede mną. Luke miał na sobie te same spodnie i koszulę w czerwoną kratę, muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Ashton miał te same spodnie i również koszule, tylko w czarną kratę. Michael i Calum mieli na sobie czarne rurki bez dziur i białe koszulki z wyciętymi pachami. 
-No to idziemy. - powiedział Ashton i razem z chłopakami ruszyli do wyjścia. 
-Ładnie wyglądasz. - podszedł do mnie Luke. 
-Dziękuję. - zarumieniłam.
-Chodźmy. - podał mi rękę, którą od razu chwyciłam. 

________________
Ok, ten rozdział nawet mi się podoba :)) 
I by były już urodziny w tym rozdziale, ale coś mi się wymyśliło i 3/4 Sos'ów przyjechało :D 
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :)
I przepraszam za jakieś pomyłki :))


ILY♥
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ