"Let me show you how proud I am to be yours"
~ Selena Gomez || Good For You
Perspektywa Ludmiły:
Muszę przyznać, że na razie z Federico mieszka mi się dobrze. Czasami jednak nie panuje nad sobą i uderzy mnie, ale i tak mi to nie przeszkadza. Bo nie zadaje tego bólu tak mocno, jak robił to ojciec. A co do ojca i Diego, kilka razy już do mnie dzwonili, ale za każdym razem odrzucałam połączenie. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać. Z resztą po co chcą mnie "odzyskać"? Żeby znowu się nade mną znęcać. Nie ma mowy.
Przewróciłam się na drugi bok próbują zasnąć. Robię to od godziny i zaraz sobie chyba to daruję. Sięgnęłam ręką pod poduszkę i wyciągnęłam telefon. Nacisnęłam przycisk zasilania i aż przymrużyłam oczy, od tej jasności. Kiedy już się przyzwyczaiłam sprawdziłam która godzina - 1:32. Odłożyłam go i chciałam zapalić lampkę nocną, żeby poczytać, bo i tak już nie zasnę. Ale kiedy zapaliłam to nie włączyło się światło. Tak jakby nie działała albo jakby nie było prądu. Ciekawa dlaczego się nie włączyła odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała i podeszłam do włącznika. Nacisnęłam - ciemność. Przestraszona wyszłam z pokoju i cichutko zapukałam do pokoju chłopaka.
-Proszę. - usłyszałem jego zachrypiały głos. Powoli weszłam, a mój wzrok skierował się na postać chłopaka, którego oświetlała tylko tarcza księżyca.
-Mogę?
-Tak, coś się stało? - zapytał.
-Nie ma światła.
-Może korki wysiadły. - wstał z łóżka i założył koszulkę, która leżała na oparciu od fotela. -Pójdę sprawdzić. - powiadomił mnie. Pokiwałam głową i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się tarczy księżyca.
-It's the end but believe us.
We'll always be the dreamers.
Close together in our hearts.
The magic we share is always gonna be there within us.
Like a night sky full of stars. - zanuciłam.
-Ślicznie śpiewasz. - odwróciłam głowę.
-Wcale nie. - założyłam loka za ucho.
-Właśnie tak. - podszedł do mnie. -Nie ma prądu u nikogo. - poinformował mnie.
-Czemu?
-Może wyłączyli. - wzruszył ramionami. -No nie ważne. Zaśpiewaj mi coś. - poprosił.
-Lepiej nie.
-Przecież cie słyszałem, jak nuciłaś. - położył dłoń na moim gołym udzie, przez co przeszła mnie fala ciepła. -I mówię ci, że śpiewasz ślicznie.
-Ale niby co mam zaśpiewać?
-A co nuciłaś?
-Piosenkę, którą kiedyś napisałam z mamą. - wzruszyłam ramionami, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogę wspominać.
-A zaśpiewasz ją?
-Nie chcę, bo tą są za duże wspomnienia. - wciągnęłam nosem.
-Okej. - uśmiechnął się do mnie.
"Przyjedź do magazynu
~J"
Westchnąłem i spojrzałem na budzik - 8:37. Ludmiła musi iść do szkoły.
-Ludmiła. - szturchnąłem ją lekko, ale ta tylko bardziej w poduszkę. -Ludmiła. - szepnąłem jej do ucha.
-Hmm? - mruknęła nie otwierając oczu.
-Nie idziesz do szkoły?
-Która godzina?
-8:40. - dziewczyna od razu zerwała się na równe nogi.
-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? - jęknęła i zaczęła przeszukiwać szafę.
-Też się dopiero obudziłem. - wzruszyłem ramionami i podniosłem się. -Podwiozę cię.
-Raczej. - wbiegła do łazienki. Zszedłem do kuchni, nalałem sobie soku pomarańczowego i wyciągnąłem chleb z szafki i ser z lodówki. Zrobię nam tosty.
~*~
-Przyjechać później po ciebie? - zapytałem.
-Jasne. - uśmiechnęła się. -Pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła z samochodu. Odjechałem z piskiem opon z pod szkoły i skierowałem się w stronę magazynu.
Po około 20 minutach byłem na miejscu. Zamknąłem samochód i wszedłem do środka.
-No nareszcie!
-Nie wiedziałem, że będziesz tak tęsknić. - zaśmiałem się.
-Nie ważne. Chris tu był.
-Kto kurwa?! - krzyknąłem.
-Christian Stell. - powiedział powoli. Podszedłem do stołu i jednym pchnięciem przewróciłem go.
-Po cholerę on tu był? - syknąłem.
-Powiedział, że się odwdzięczy. - powiedział Brod.
-Kurwa. - mruknąłem wściekły.
-Ale za co się odwdzięczy?
-Nie ważne. - syknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
-Cześć. - usłyszałam męski głos, ale to nie był ani głos Federico, ani głos kogo znam. Odwróciłam się, a przede mną stał przystojny chłopak.
-Hej? - uśmiechnęłam się niepewnie.
-Chris. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - uścisnęłam ją niepewnie.
-Czekasz na kogoś?
-Tak, na kolegę. Miał po mnie przyjechać.
-Ja mogę cię podwieźć. Bo jest już ciemno i zimno. - zaproponował.
-Jeżeli to nie problem. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. Chodź. - złapał mnie za rękę, ale zamiast ciepła przeszedł mnie dreszcz - którego nie lubię.
Z głośnym piskiem zatrzymałem się pod szkołą, ale po blondynce ani śladu. Zauważyłem jej tą przyjaciółkę wychodzącą ze szkoły. Szybko wysiadłem z samochodu i podbiegłem do niej.
-Przyjaźnisz się z Ludmiłą, nie? - zapytałem.
-Tak, a ty to pewnie ten cały Federico?
-Skąd wiesz?
-Dużo o tobie słyszałam, głownie od nie, bo buzia jej się nie zamyka na twój temat. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie ważne, wiesz gdzie ona jest?
-A co jej się stało? - zapytała wystraszona. Czyli nie wie.
-Nie wiem, miała tu na mnie czekać. - mruknąłem przeczesując ręką włosy. -A ty nie kończyłaś o tej samej godzinie?
-Nie, miałam jeszcze poprawę z angielskiego.
-Muszę ją znaleźć. - wsiadłem do samochodu.
-Jadę z tobą. - wsiadła. Popatrzyłem się na nią. -Jest moją przyjaciółką, martwię się o nią. - wzruszyła ramionami.
-Okej, ale zapnij pasy. - poradziłem jej i odpaliłem silnik.
~*~
-Jorge! - krzyknąłem wchodząc do magazynu.
-Co? - wyszedł ze swojego pokoju. -Cześć mała. - uśmiechnął się do brunetki.
-Spadaj. - odpowiedziała mu.
-Spróbuj namierzyć komórkę Ludmiły. - rzuciłem mu mój telefon.
-Kogo?
-Ludmiły.
-A kto to?
-To ty nie wiesz? - do pomieszczenia wszedł drugi głupek.
-Ale czego?
-To jest nowa lasia naszego szefuńcia. - zaśmiał się.
-Morda i szukaj. - rozkazałem. -A ty chodź ze mną. - zwróciłem się do dziewczyny.
-Możesz mi powiedzieć kim oni są i co robimy w środku lasu w opuszczonym magazynie? - zapytała kiedy znaleźliśmy się w moim gabinecie.
-To są moi kumple.
-Którzy nazywając cię szefem? - parsknęła.
-Tak.
-Przestań pieprzyć! - podniosła głos. -Gadaj kim wy jesteście i co może grozić Ludmile? - spytała wkurzona.
-Jeszcze nie wiem co może jej grozić. - ominąłem jej pierwsze pytanie. Usiadłem przed komputerem i zacząłem przeglądać różne dokumenty na temat Chrisa.
-Znaleźliśmy ją. - do pokoju weszli chłopacy.
-Gdzie jest?
-W Santa Fe. - rzekł Brod.
-Gdzie kurwa?! - dziewczyna, aż się zlękła.
-Nie klnij w moim towarzystwie. - syknęła zła.
-Bo? - zapytałem powstrzymując śmiech. Bo co ona może mi zrobić.
-Bo pożałujesz tego. - podeszła do mnie, złapała mnie za jaja i lekko wykręciła.
-Przestań. - złapałem ją za rękę, nie dając po sobie poznać, że to mnie bolało.
-O chuj, ale to musiało boleć. - Jor. aż złapał się za swoje przyrodzenie.
-Co powiedziałeś? - odwróciła się w jego stronę.
-Nic! - od razu zaprzeczył i wybiegł z pomieszczenia.
------
Kuźwa, chyba coraz krótsze są te rozdziały ;c
A siedzę nad nimi z trzy dni ;c
Chyba już się nie nadaję do pisania ;cc
Znaczy, to u góry mi się podoba :D
Mam nadzieję, że Wam też :*
Kocham♥♥
Ola
-It's the end but believe us.
We'll always be the dreamers.
Close together in our hearts.
The magic we share is always gonna be there within us.
Like a night sky full of stars. - zanuciłam.
-Ślicznie śpiewasz. - odwróciłam głowę.
-Wcale nie. - założyłam loka za ucho.
-Właśnie tak. - podszedł do mnie. -Nie ma prądu u nikogo. - poinformował mnie.
-Czemu?
-Może wyłączyli. - wzruszył ramionami. -No nie ważne. Zaśpiewaj mi coś. - poprosił.
-Lepiej nie.
-Przecież cie słyszałem, jak nuciłaś. - położył dłoń na moim gołym udzie, przez co przeszła mnie fala ciepła. -I mówię ci, że śpiewasz ślicznie.
-Ale niby co mam zaśpiewać?
-A co nuciłaś?
-Piosenkę, którą kiedyś napisałam z mamą. - wzruszyłam ramionami, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogę wspominać.
-A zaśpiewasz ją?
-Nie chcę, bo tą są za duże wspomnienia. - wciągnęłam nosem.
-Okej. - uśmiechnął się do mnie.
Perspektywa Federico:
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Różowe ściany i fioletowa kołdra - pokój Ludmiły. Odwróciłem głowę w stronę blondynki, która jeszcze spała. Spojrzałem na telefon. Świeciła się mała dioda oznajmująca przyjście nowego powiadomienia. Szybko wziąłem urządzenie do ręki i przeczytałem wiadomość."Przyjedź do magazynu
~J"
Westchnąłem i spojrzałem na budzik - 8:37. Ludmiła musi iść do szkoły.
-Ludmiła. - szturchnąłem ją lekko, ale ta tylko bardziej w poduszkę. -Ludmiła. - szepnąłem jej do ucha.
-Hmm? - mruknęła nie otwierając oczu.
-Nie idziesz do szkoły?
-Która godzina?
-8:40. - dziewczyna od razu zerwała się na równe nogi.
-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? - jęknęła i zaczęła przeszukiwać szafę.
-Też się dopiero obudziłem. - wzruszyłem ramionami i podniosłem się. -Podwiozę cię.
-Raczej. - wbiegła do łazienki. Zszedłem do kuchni, nalałem sobie soku pomarańczowego i wyciągnąłem chleb z szafki i ser z lodówki. Zrobię nam tosty.
~*~
-Przyjechać później po ciebie? - zapytałem.
-Jasne. - uśmiechnęła się. -Pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła z samochodu. Odjechałem z piskiem opon z pod szkoły i skierowałem się w stronę magazynu.
Po około 20 minutach byłem na miejscu. Zamknąłem samochód i wszedłem do środka.
-No nareszcie!
-Nie wiedziałem, że będziesz tak tęsknić. - zaśmiałem się.
-Nie ważne. Chris tu był.
-Kto kurwa?! - krzyknąłem.
-Christian Stell. - powiedział powoli. Podszedłem do stołu i jednym pchnięciem przewróciłem go.
-Po cholerę on tu był? - syknąłem.
-Powiedział, że się odwdzięczy. - powiedział Brod.
-Kurwa. - mruknąłem wściekły.
-Ale za co się odwdzięczy?
-Nie ważne. - syknąłem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Perspektywa Ludmiły:
-Pa Naty. - pocałowałam ją w policzek i poszłam w stronę bramy, żeby poczekać na bruneta.-Cześć. - usłyszałam męski głos, ale to nie był ani głos Federico, ani głos kogo znam. Odwróciłam się, a przede mną stał przystojny chłopak.
-Hej? - uśmiechnęłam się niepewnie.
-Chris. - wyciągnął w moją stronę rękę.
-Ludmiła. - uścisnęłam ją niepewnie.
-Czekasz na kogoś?
-Tak, na kolegę. Miał po mnie przyjechać.
-Ja mogę cię podwieźć. Bo jest już ciemno i zimno. - zaproponował.
-Jeżeli to nie problem. - uśmiechnęłam się.
-Oczywiście. Chodź. - złapał mnie za rękę, ale zamiast ciepła przeszedł mnie dreszcz - którego nie lubię.
Perspektywa Federico:
-Rusz się spierdolino! - krzyknąłem na samochód przed sobą. -Pierdole to. - zjechałem na sąsiedni pas i wyprzedziłem pięć samochodów. Dodałem gazu, aby szybko znaleźć się pod szkołą. Jak jej chociaż włos z głowy spadnie to pożegna się ze światem.Z głośnym piskiem zatrzymałem się pod szkołą, ale po blondynce ani śladu. Zauważyłem jej tą przyjaciółkę wychodzącą ze szkoły. Szybko wysiadłem z samochodu i podbiegłem do niej.
-Przyjaźnisz się z Ludmiłą, nie? - zapytałem.
-Tak, a ty to pewnie ten cały Federico?
-Skąd wiesz?
-Dużo o tobie słyszałam, głownie od nie, bo buzia jej się nie zamyka na twój temat. - uśmiechnęła się sztucznie.
-Nie ważne, wiesz gdzie ona jest?
-A co jej się stało? - zapytała wystraszona. Czyli nie wie.
-Nie wiem, miała tu na mnie czekać. - mruknąłem przeczesując ręką włosy. -A ty nie kończyłaś o tej samej godzinie?
-Nie, miałam jeszcze poprawę z angielskiego.
-Muszę ją znaleźć. - wsiadłem do samochodu.
-Jadę z tobą. - wsiadła. Popatrzyłem się na nią. -Jest moją przyjaciółką, martwię się o nią. - wzruszyła ramionami.
-Okej, ale zapnij pasy. - poradziłem jej i odpaliłem silnik.
~*~
-Jorge! - krzyknąłem wchodząc do magazynu.
-Co? - wyszedł ze swojego pokoju. -Cześć mała. - uśmiechnął się do brunetki.
-Spadaj. - odpowiedziała mu.
-Spróbuj namierzyć komórkę Ludmiły. - rzuciłem mu mój telefon.
-Kogo?
-Ludmiły.
-A kto to?
-To ty nie wiesz? - do pomieszczenia wszedł drugi głupek.
-Ale czego?
-To jest nowa lasia naszego szefuńcia. - zaśmiał się.
-Morda i szukaj. - rozkazałem. -A ty chodź ze mną. - zwróciłem się do dziewczyny.
-Możesz mi powiedzieć kim oni są i co robimy w środku lasu w opuszczonym magazynie? - zapytała kiedy znaleźliśmy się w moim gabinecie.
-To są moi kumple.
-Którzy nazywając cię szefem? - parsknęła.
-Tak.
-Przestań pieprzyć! - podniosła głos. -Gadaj kim wy jesteście i co może grozić Ludmile? - spytała wkurzona.
-Jeszcze nie wiem co może jej grozić. - ominąłem jej pierwsze pytanie. Usiadłem przed komputerem i zacząłem przeglądać różne dokumenty na temat Chrisa.
-Znaleźliśmy ją. - do pokoju weszli chłopacy.
-Gdzie jest?
-W Santa Fe. - rzekł Brod.
-Gdzie kurwa?! - dziewczyna, aż się zlękła.
-Nie klnij w moim towarzystwie. - syknęła zła.
-Bo? - zapytałem powstrzymując śmiech. Bo co ona może mi zrobić.
-Bo pożałujesz tego. - podeszła do mnie, złapała mnie za jaja i lekko wykręciła.
-Przestań. - złapałem ją za rękę, nie dając po sobie poznać, że to mnie bolało.
-O chuj, ale to musiało boleć. - Jor. aż złapał się za swoje przyrodzenie.
-Co powiedziałeś? - odwróciła się w jego stronę.
-Nic! - od razu zaprzeczył i wybiegł z pomieszczenia.
------
Kuźwa, chyba coraz krótsze są te rozdziały ;c
A siedzę nad nimi z trzy dni ;c
Chyba już się nie nadaję do pisania ;cc
Znaczy, to u góry mi się podoba :D
Mam nadzieję, że Wam też :*
Kocham♥♥
Ola
I czy ta piosenka nie jest idealna? *O*
"Kocham cię my Polish queen" ♥♥♥
Kocham to ♥
OdpowiedzUsuńWrócę potem miśka ;*
Jeju cudowne ♡
OdpowiedzUsuńNadajesz się nadajesz Perełko i nawet nie waż się myśleć że nie! <33
BAM *o* <33 :3
Kocham, Tini :*
Cuuuuudooooo :) i dlatego nie można jechać z nieznajomkami -.- Leoś i Charlie wymiatają :) bambinos 4ever❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńŚwietne :3
OdpowiedzUsuńLL
Krótkie może tak, ale beznadziejne? Nieee...
OdpowiedzUsuńWidzę że Natalia w formie.
I kim jest ten Chris??? Znaczy domyślam się, że kimś złym, ale kim?
Mam nadzieję, że rozwiejesz wątpliwości w następnym rozdziale.
Buźka.
~Anonim Juleśka ❤