poniedziałek, 29 czerwca 2015

Info, pytanie i ja (xd)

Ej xD
Bo teraz tak siedzę na instagrami Ruggero, no i tam jest zdjęcie wspólne z Mechi o to:


I ktoś napisał po prostu wspaniały komentarz przez, który teraz płacze ze śmiechu xD
A mianowicie taki:


Jak nie widzicie to tam pisze "Por que no juntooos" na polskie tłumacząc "Dlaczego nie jesteście razem" i z tego komentarza płacze xDD
Wiem jestem dziwna :D Ale tak już mam XDD

A teraz taka bardziej informacyjna sprawa.

W piątek (03.07) wyjeżdżam do Wrocławia i nie jestem pewna czy będę miała dostęp do komputera, tak więc mogę trochę po czasie odpisywać na komentarze i komentować wasze blogi. Rozdziały będą się publikować (znaczy mam taką nadzieję).

I teraz pytanie do Was.
No bo ustawiłam automatyczną publikację rozdziałów.
I na dzisiaj też, żeby sprawdzić czy działa, no i ustawiłam na 9 rano.
Wchodzę o 13 i patrzę, że się nie opublikowało, więc wiecie czemu?
Jak wiecie, to proszę pomóżcie, bo chce żebyście mieli rozdziały na czas :>

Kocham <3
Ola :**

29 rozdział "Amor"

https://33.media.tumblr.com/ccbc278de45240a0950d51d57c2f0a25/tumblr_ndxzssg0Ic1rjlm7ko2_500.gif
"Naucz się doceniać to co masz zanim czas zmusi Cię do docenienia tego, co miałeś"
~Zayn Malik ❤
*9 miesięcy później*
Ludmiła
-Federico ty idioto! - krzyknęłam. -Nienawidzę cię! - znowu krzyknęłam. -Jesteś ciotą! - i znowu krzyk. -Spokojnie niech pani oddycha. - uspokajał mnie lekarz. -A pan niech się nie przejmuje, tak zawsze jest przy porodzie. - zwrócił się do Federa, który stał przy mnie i trzymał mnie za rękę. Leżałam na zimnym stole i czekałam, aż w końcu to dziecko ze mnie wyjdzie. -Przyj skarbie. - powiedział Włoch. -A myślisz co ja robię?! - krzyknęłam. -Widzę główkę! - powiedział lekarz. -Aaaa! - krzyknęłam. Ścisnęłam mocniej rękę Federico. -Kochanie to boli. - jęknął chłopak. -Ciebie to boli? A co ja mam czuć, jak wychodzi ze mnie dziecko?! - krzyknęłam. -Już! - krzyknął lekarz. Odetchnęłam z ulgą. -Chce pan przeciąć pępowinę? - zwrócił się do Federico. -Ttak. - odpowiedział. Wziął niepewnie nożyczki i zbliżył się do sznureczka, przez który szedł pokarm dla dziecka. Już miał przeciąć, ale zemdlał. No po prostu prawdziwy mężczyzna. -No trudno, weźcie go stąd. - powiedział facet w kitlu i przeciął pępowinę. -Dziewczynka. - pokazał mi ją. -Śliczna. - powiedziałam. -Jak chce ją pani nazwać? - zapytał. -Mercedes. - odpowiedziałam. -Proszę pana, ale nadal czuję, jakbym miała urodzić. - powiedziałam. -To znaczy, że jest drugie. - powiedział szybko podając Mechi w ręce położnej. -Co? - pytam. -No na to wychodzi. - mówi. -Musi pani przeć. - i znowu to samo. 
Po kilku minutach wyszedł chłopczyk. Idealnie. Tak, jak chcieliśmy mamy Mechi i Rugga (klik)

Po kilku dniach mogłam wrócić już do domu. Fede przez te dni zmieniał pokój, żeby dwa łóżeczka się zmieściły, pomagała mu Viola, więc mam nadzieję, że będzie ładny. Włoch przyjechał po mnie, wsadziliśmy dzieci do fotelików, jak widzę nie tylko łóżeczko dokupił. Po kilku minutach byliśmy już w domu. -No to pokaż ten pokój. - powiedziałam biorąc na ręce Mechi, a on wziął Rugga. Weszliśmy do pokoiku, który był prześliczny. Niby taki zwykły, a jednak śliczny (klik). -Jak ślicznie, Viola się spisała. - powiedziałam. -Ej, ja też robiłem dużo, ona tylko wybierała meble i mówiła gdzie co stoi, a ja wszystko składałem razem z Verdasem i Hernandezem. - powiedział oburzony. -No już dobrze. - powiedziałam całując go w policzek. -Chodź do salonu. - powiedziałam. Odłożyliśmy dzieci do łóżeczek i włączyliśmy niańkę. Zeszliśmy do salonu. W ogóle mieszkamy już sami, kupiliśmy sobie swój własny, mały, ale przytulny domek (dom, sypialnia, łazienka, toaleta, salon, kuchnia z jadalnią, ogród). Usiedliśmy na sofie i włączyliśmy telewizor. Wtuliłam się w tors Federico i zaczęliśmy oglądać Więźnia Labiryntu. -Saba! - zawołałam. -Po co ją wołasz? - zapytał. -No bo tak. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Przybiegła i położyła się obok mnie na sofie, kładąc pysk na moich nogach. 

Federico

Oglądamy ten film już z jakieś 40 minut, a ta tylko mi mówi, jaki on jest słodki. -Zobacz, no czy Newt nie jest uroczy? Taki śliczny. - powiedziała. -Lusia. - odpowiedziałem. -Proszę cię, daj obejrzeć. - dodałem. -Oj, no ale zobacz, jaki on jest cudowny! - krzyknęła, aż Sabie stanęły uszy. -Idę do sypialni. - powiedziałem wstając. -Co? Dlaczego? Fede. - powiedziała smutnym głosem. -Bo nie dasz obejrzeć, cały czas mówisz, jaki Newt jest cudowny, śliczny, uroczy. - powiedziałem. Ta się uśmiechnęła? Lol, czemu? -Jesteś zazdrosny! - krzyknęła również wstając i się ciesząc. -Co? - zapytałem robiąc głupią minę. -Jesteś zazdrosny, że tak na niego mówię, a na ciebie nie! - krzyknęła śmiejąc się. -Wcale nie. - zaprzeczyłem. -Oj Feduś, to widać. - powiedziała podchodząc do mnie, chciała dać mi buziaka, ale ją odepchnąłem. Ta spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. -Przepraszam. - powiedziałem. Teraz to ja chciałem ją przytulić, ale się wyrwała. -Jesteś wkurwiony na mnie tylko dlatego, że mówię jaki ten aktor jest ładny? A tobie czegoś takiego nie mówię? - zapytała. -Nie jestem wkurwiony, ale to prawda, że aktorowi to mówisz, a mi nie. - powiedziałem, ta się zaśmiała. -No bo ty to już powinieneś wiedzieć! Mam ci na każdym kroku mówić, że jesteś cudowny, wspaniały i tak dalej? - spytała. -Nie, przepraszam. - odpowiedziałem. -Dobra. - powiedziała i przytuliła się do mnie. -Prawie pokłóciliśmy się o takie gówienko. - powiedziałem. -Ale ten aktor jest naprawdę niczego sobie. Ciekawy jaki jest w łóżku. - powiedziała. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem na nią zdezorientowany, ta zaczęła się śmiać. -Przecież żartuję. - powiedziała całując mnie w usta. -Chodź. - pociągnęła mnie za rękę i z powrotem siedzieliśmy i oglądaliśmy.

Violetta

-Idź ucisz to dziecko! - krzyknął Leon. -Nie moja wina, że płacze. - powiedziałam i poszłam szybko do płaczącej Martiny. -Już maluchu, cichutko. - powiedziałam kołysząc ją. Tini ma już ponad tydzień. Urodziłam ją cztery dni przed Ludmiłą. Nakarmiłam ją, bo była głodna. -Idziesz ze mną na spacer? - zapytałam Leona. -Mogę iść. - odpowiedział wstając z kanapy. Włożyłam małą do wózeczka, wzięłam jeszcze z kuchni coś do picia dla siebie. Wyszliśmy i szliśmy sobie parkiem. -Może zajdziemy do Fran i Diego? - zapytałam. -Możemy zajść. - odpowiedział. Skierowaliśmy się w stronę domu Włoszki i Hiszpana. Nie pukając weszliśmy do środka. To co tam zobaczyliśmy przeraziło nas. 

~"~"~"~"~"~"~"~"~
I jak? 
Może być? :)
Nie podoba mi się xd 

Spojlery 30 rozdziału:
-Co Leonetta zobaczyła?
-Pogrzeb
-Koniec :))

Do następnego rozdziału :**
A i w piątek (03.07) wyjeżdżam do Wrocławia,
i nie będzie mnie przez dwa miesiące w domu,
ale rozdziały spokojnie będą się pojawiać :))
Ustalę datę publikacji i po sprawie :))
Będę też w miarę często odpowiadać na wasze komentarze :)

Kocham ❤

Ola ✌

PS to jest Newt (Niut) z "Więzień Labiryntu" ;))
 
Słodziak ❤❤❤
 Kocham go *o*

piątek, 26 czerwca 2015

28 rozdział "Amor"

"Bo gdy nie wierzymy w nic, to nie mamy celu.
A bez celu stoimy w miejscu"

Ludmiła

W oczach zebrały mi się łzy. Stałam tam i patrzyłam się na niego, nie mogąc nic powiedzieć. -Lu? - usłyszałam. -Tak! - krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję. Wszyscy zaczęli klaskać. Spojrzałam mu w oczy i dałam buziaka. Usiedliśmy z powrotem przy stoliku i zjedliśmy przyniesione przez kelnera danie, filety z kurczaka w sosie pomidorowym z mozzarellą. Gdy zjedliśmy Fede postanowił żebyśmy poszli na spacer.
Szliśmy po parku trzymając się za ręce i szepcząc sobie czułe słówka. Nagle usłyszeliśmy pisk opon, odwróciliśmy się w tamtą stronę i zobaczyliśmy, jak ktoś wyrzuca przez okno worek, jak na ziemniaki. Fede podbiegł zobaczyć co w nim jest, a ja szłam powoli no, bo wiecie szpilki i te sprawy. -Co w nim jest? - zapytałam kiedy znalazłam się koło bruneta. -Nie uwierzysz. - powiedział z grobową miną. -Nie mów, że trup! - pisnęłam. -Nie, - uspokoił mnie. -patrz. - powiedział i wyciągnął z tego worka małego szczeniaka rasy owczarek niemiecki (klik). -Jaki śliczny. - powiedziałam i wzięłam go na ręce. -Mogę go wziąć? - spojrzałam na Federa. -Jeżeli chcesz to weź, ale nie wiem, jak twój ojciec zareaguję na wieść o zaręczynach i szczeniaku. - zaśmiał się. -Jak mi nie pozwoli go zatrzymać to się wyprowadzę i tyle. - powiedziałam. -Zamieszkamy razem, bo w końcu jesteśmy zaręczeni i za 9 miesięcy będziemy mieli dzidziusia, więc musimy mieszkać razem. - powiedział całują mnie w policzek. -No też racja. - przytaknęłam mu. -Dobra, a teraz chodź. - powiedziałam. -Jak go nazwiemy? - zapytałam. -No przecież mówiliśmy, że Mercedes albo Ruggero. - odpowiedział. -Ale ja mówię o psiaku. - powiedziałam śmiejąc się. -Aaa, no to może zobaczmy najpierw, jakiej jest płci. - powiedział. Podałam mu psa. -Ty mu albo jej sprawdzasz. - powiedziałam. -Suczka. - odpowiedział po dokładnej analizie. -Pomyślmy... może Saba*? - zapytałam. -Tak, ładne. - powiedział. -Trzymaj ją. - podał mi Sabę. -Chodźmy szybciej, bo mi zimno. - powiedziałam. -Masz. - ściągnął z siebie marynarkę. -Ale mi jest zimno w nogi, bo mam krótką sukienkę. - powiedziałam. -Aaa, no to daj. - powiedział i zabrał mi marynarkę, ja zaczęłam się śmiać. -Ale już ją mogłeś zostawić. - odpowiedziałam. -Dobra chodź. - wziął mnie pod ramie.
Po chwili byliśmy znowu pod restauracją, bo tutaj zaparkowaliśmy samochód. Wsiadłam od strony pasażera, Sabę położyłam pod nogami, zapięłam pasy. Jak Fede miał już zapięte pasy ruszyliśmy w stronę mojego domu.
-Jestem! - krzyknęłam kiedy weszliśmy do domu. -Hejka. - powiedziała Lara. -A to kto? - zapytała słodkim głosikiem. -No, jak kto? Federico. - razem z Larą zaczęłyśmy się śmiać. -Chodzi mi o tego malucha. Jak się wabi? - spytała podchodząc do mnie i zabierając mi go z rąk. -Saba, suczka. - odpowiedziałam. -Słodka. Skąd ją macie? - skierowała się w stronę salonu, więc my też tam poszliśmy, ściągnęłam już szpilki, bo szczerze mówiąc nawet jeżeli chodzę w nich bardzo często to nogi później bolą, jak cholera.Usiedliśmy na sofie. -Cześć dzieciaki. - powiedziała mama, która właśnie wchodziła do salonu. -Hej. - przywitaliśmy się. -Jest tata? - zapytałam. -Jest, a co? Zawołać? - zapytała. -Jakbyś mogła. - uśmiechnęłam się. Poszła do gabinetu taty, po krótkiej chwili wróciła z tatą. -Dobra, słuchajcie. - powiedziałam wstając, a Federico razem ze mną. -My wiemy, że to jest głupie i tak dalej, ale zaręczyliśmy się dzisiaj. - powiedziałam i czekaliśmy na reakcje. -To super! - krzyknęła Lara. -Wspaniale! - ucieszyła się mama, a jak spojrzałam na tatę to zobaczyłam, że kipie ze złości. -Proszę cię, tylko się nie denerwuj. Kto powiedział, że teraz wezmą ślub. A to dobrze, że się zaręczyli, bo przecież będą mieli dziecko. - powiedziała mama, kiedy zobaczyła, że tata chciał już powiedzieć niemiły komentarz. -I chce się wyprowadzić, bo chcemy razem zamieszkać. - dodałam. -A to będzie nasz pies. - wskazałam na Sabę, z którą bawiła się Lara. -To świetnie. - powiedziała mama, po chwili strużka łez zaczęła spływać po jej bladym policzku. -Mamo dlaczego płaczesz? - zapytałam podchodząc do niej. -Bo moja córeczka jest taka dorosła. - powiedziała płacząc. -Oj mamuś, przecież wiesz, że zawsze będę mogła was odwiedzać. - powiedziałam przytulając ją. -No wiem, wiem. Jestem z ciebie dumna. - odpowiedziała. Resztę wieczoru spędziliśmy bawiąc się z Sabą.

Violetta

Wstałam o 10. Dobrze, że jest jeszcze weekend, bo wcześniej bym nie wstała. Zeszłam do kuchni, nawet się nie ubierając. Wyciągnęłam karton mleka, odkręciłam korek i napiłam się łyka. Odłożyłam karton na blat, wyciągnęłam czekoladowe płatki i miskę, zrobiłam sobie płatki i poszłam zjeść do salonu. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś głupi serial. Usłyszałam dzwonienie mojego telefonu, odstawiłam miskę na stolik i pobiegłam do swojego pokoju po dzwoniące urządzenie. Zobaczyłam na wyświetlacz "Diego" ciekawe co on chce. Odebrałam. -Halo? - zapytałam. -Viola. - usłyszałam głos Leona. -Chyba pomyliłeś numer. - powiedziałem i już chciałam się rozłączać. -Proszę, musimy porozmawiać, a wiem, że jakbym ja zadzwonił to byś nie odebrała. - powiedział. -Proszę. - dodał. Hmm, a jak on chce się pogodzić? -Dobra. Za półtorej godziny w Resto. - rozłączyłam się, nawet nie pytając czy ma czas, wali mnie to, jak chce się ze mną spotkać to ma przyjść. A nie ja może będę się jeszcze do niego podporządkowywać. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam ciuchy, które chce dzisiaj założyć i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Owinęłam się ręcznikiem, wysuszyłam szybko włosy i siebie, ubrałam białą bieliznę i wcześniej przyszykowane ciuchy (klik). Uczesałam się w kitkę, która była taka króciutka. Zrobiłam makijaż, chwyciłam telefon i wrzuciłam go do torebki.Wyszłam z domu, bo do spotkania zostało mi tylko 15 minut. No i doszłam, co z tego, że zajęło mi to prawie 20 minut. Weszłam do środka i rozglądałam się za tym zielonookim idiotą. -Tutaj. - powiedział. No faktycznie stałam obok niego, Violetta ty ślepoto. Usiadłam. -A więc? O czym chciałeś gadać? - zapytałam. -Violetta posłuchaj, wtedy targały mną emocje. Boję się, jak cholera. - powiedział. -Jakoś Federico się nie boi tylko pomaga Ludmile. - powiedziałam. -Tylko, że ja nie jestem Federico. I skąd wiesz? Może tak naprawdę się boi, ale pomaga Lu. - odpowiedział. -No właśnie, pomaga, a ty po prostu spieprzyłeś. - powiedziałam. -Viola, proszę cię, ja się naprawdę boję, nigdy nie zajmowałem się dziećmi, ja po prostu boję się, że coś zepsuję. - odpowiedział trochę smutnym głosem. -Już zepsułeś. - Violetta ty tępa dzido, dlaczego to powiedziałaś. Boże! -Spoko rozumiem, to ja już może pójdę. - odpowiedział i wstał. -Nie poczekaj. - powiedziałam łapiąc go za nadgarstek. -Przepraszam. - odpowiadam. -Może masz rację, przeze mnie wszyscy na ciebie naskoczyli, a powinnam cię zrozumieć, że się boisz tak samo, jak ja. Przepraszam. - jedna samotna łezka spłynęła mi po policzku, Leon to zauważył i szybko ją starł. Podszedł do mnie i przytulił mnie. -Już nic się nie stało. - powiedział. -Idziemy się przejść? - zapytał. -Tak chodźmy. - uśmiechnęłam się.

Francesca

Dzwonie do Diego już chyba 20 raz, a on nadal nie odbiera. Od wczoraj go nie widziałam, martwię się strasznie. Nagle słyszę, że dzwoni telefon. Szybko biegnę po niego, po drodze prawie zabijając się na schodach. Patrze na wyświetlacz "Diego". TAK! Szybko odbieram. -Halo, Francesca czemu dzwoniłaś do mnie 37 razy? Przecież jest dopiero 10, ja jeszcze śpię. - mówi zaspanym głosem. -Przepraszam, ale martwiłam się. Gdzie poszedłeś wczoraj? - zapytałam. -Do Verdasa. - odpowiada. -Co?! Byłeś u tego idioty? - zapytałam. -Francesca nie nazywaj go tak, tylko dlatego, ze twoja przyjaciółeczka przez niego płakała. - odpowiada. -Jak mam go tak nie nazywać? On sam się prosi! - krzyczę do słuchawki. -Żebyś wiedziała czemu on ją zostawił! Z resztą Francesca to nie jest rozmowa na telefon. - odpowiada i się rozłącza. No co za bezczelność. Zrezygnowana idę do salonu, siadam na sofie i włączam sobie jakiś film na moim MacBook'u.

♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥♠♥
I jak wam się podoba? :))
Mam nadzieję, ze chociaż troszkę :)
Nie wiedziałam, jak go skończyć :>
I w ogóle pisałam go przez 3 dni XD

Spojlery 29 rozdziału:
-Mały skok w przyszłość

Tak tylko jeden spojler xd 
*Saba - tak nazywa się mój piesek :3

I już powoli zbliżamy się do końca :)
Jeszcze tylko 29 i 30 rozdział i epilog :3

Kocham ❤

Ola ✌

PS taki mały prezent na początek wakacji :)) Macie szybciej rozdział :D

czwartek, 25 czerwca 2015

Ważne! :*

Miśki!
Jest ankieta, na którą potrzebuję szybko odpowiedzi :**
Bo pisze rozdział, a na sobotę on ma być, a jak to ja zawsze robię wszystko na ostatnią chwilę :D
Więc proszę was o zagłosowanie :))

Kocham ❤

Ola ✌

❤ Słodziak ❤

wtorek, 23 czerwca 2015

27 rozdział "Amor"

"Z każdego upadku zawsze możesz się podnieść, 
by znaleźć w końcu swoją drogę"

Ludmiła

 -Jesteś w ciąży? - usłyszałam głos mamy. Odwróciliśmy się w jej stronę. Przygryzłam wargę, bo nie wiedziałam co powiedzieć. -Lu, nie powiedziałaś rodzicom? - szepnął mi do ucha Fede. -Nie. - szepnęłam. -A więc? - zapytała mama. -Mamo... - nie dała mi skończyć. -Ludmiła to cudownie! - krzyknęła. Przytuliła mnie mocno. -Serio? - spytałam nie dowierzając, że nie jest na mnie wściekła, że w tym wieku zostanę już matką. -A ty się nie cieszysz? - odsunęła się ode mnie. -Oczywiście, że się cieszę, ale myślałam, że będziesz na mnie wściekła. -odpowiedziałam. -Czemu? - zapytała. -No, bo ja mam dopiero 18 lat i takie tam. - powiedziałam. -Oj skarbie, ale ja nie chce mieć stu lat zanim dorobię się pierwszego wnuka. Cieszę się, że będę miała go tak szybko. - powiedziała. -To dobrze. - ucieszyłam się i przytuliłam się do Federico. -Cieszę się, że wam się układa. - pogłaskała mnie po głowie. -Witam wszystkich. - powiedział tata wchodząc do domu. -Hejka. - powiedziałyśmy z mamą. -Dzień dobry. - a Fede, jak zwykle powiedział oficjalnie. -Co tu takie zebranie? - zapytał ściągając kurtkę. -Będziemy mieli wnuka. - ucieszyła się mama. -Co będziemy mieli?! - podniósł głos. Wtuliłam się bardziej w tors mojego chłopaka. -Wnuka. - powtórzyła mama. -Lara jest w ciąży? - zapytał. -Nie, Ludmiła. - gdy mama powiedziała moje imię, wzrok taty automatycznie przeniósł się na mnie. Bałam się, jak cholera. -Jesteś w ciąży? Z nim? - wskazał Włocha. -Tttak. - odpowiedziałam drżącym głosem. -Jak?! - podniósł głos. Czułam, jak do oczu napływają mi łzy. Fede poczuł, że się boję i jeszcze mocniej mnie przytulił. -Spokojnie, nie krzycz tak. - upomniała go mama. -Jak mam nie krzyczeć? No możesz mi powiedzieć?! - znowu krzyknął. Już tego nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że to się tak skończy. -Nie płacz misia. - szepnął Fede. -No i zobacz coś narobił! - krzyknęła już zdenerwowana matka. -Ja? To jej się zachciało bachora! - krzyknął i wyszedł. Płakałam, jak głupia. Wtuliłam się bardziej w Federico. -Już nie płacz córeczko. Może zadzwonię do Lary, żeby przyszła? Ona zawsze, jak płakałaś to poprawiała ci humor. - powiedziała rodzicielka. -Nie, nie trzeba. - powiedziałam ledwo słyszalnie. -Federico idź z nią do pokoju, ja muszę iść robić obiad. - powiedziała. -Dobrze. - odpowiedział. -Chodź. - wziął mnie na ręce. -Przecież dam radę. - zaśmiałam się. -No wiem, ale jesteś tak leciutka, że mógłbym cię nosić cały czas. - odpowiedział. -Tak? To teraz cały czas mnie będziesz nosić, a licz się jeszcze z tym, że przez ciążę pewnie przytyję. - powiedziałam wtulając się w jego tors. -Ho ho ho, żartowałem. - powiedział. -Czyli co ciężka jestem tak?! - krzyknęłam. -Nie, nie, ale nie będę cię cały czas nosić. - powiedział. -Dobra. - odpowiedziałam. Postawił mnie na podłodze, kiedy już doszliśmy. Weszliśmy do pokoju, a ja od razu rzuciłam się na łóżko. -Mam genialny pomysł, jak poprawić ci humor. - powiedział kładąc się koło mnie. -Jaki. - oparłam się na łokciach i spojrzałam na niego. -Pójdziemy na romantyczną kolacje. - odpowiedział. -Randka? - zapytałam. -Tak. - spojrzał na mnie. -Kiedy? - spytałam. -Dzisiaj. - odparł. -Ty się szykuj, a ja załatwię rezerwacje. - powiedział. -Okej. - pobiegłam szybko do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. -Heeeej. - powiedział Fede, kiedy zobaczył mnie w samym ręczniku. -Przestań, na którą mamy i gdzie? - zapytałam wyciągając bieliznę i sukienkę. -Na 19, a gdzie to nie powiem. - mruknął. -Idę do siebie się ogarnąć. - powiedział. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. -Masz 3 godziny, mam nadzieję, że się wyrobisz. - powiedział. -Przyjadę po ciebie. - powiedział na odchodnym. Podreptałam do łazienki i zaczęłam się szykować.

Diego

Nie powiedziałem Francesce, że idę do Verdasa. W końcu to mój kumpel, a oni się tak nagle od niego odwrócili. Nie rozumiem też Ludmiły, niby najlepsza przyjaciółka, która zna go od dziecka, nagle się odwraca od niego, bo dziewczyna, którą zna z 2 miesiące, płacze. No ludzie. Zapukałem do drzwi. -Co chcesz Diego? - pyta. -Chciałem pogadać. Spoko nie będę cie opierdalać, bo trochę ci się nie dziwię. - odpowiedziałem. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka. Usiadłem na sofie i czekałem, aż przyjaciel do mnie dołączy. Podał mi szklankę coli i usiadł obok mnie. -To o czym chciałeś pogadać? - zapytał. -O zachowaniu Violetty i Ludmiły. - odpowiedziałem. -Rozumiem cię czemu zerwałeś z Violettą, bo pewnie jesteś trochę poddenerwowany. W takim wieku ojcem i to jeszcze nie planowanie. - powiedziałem. -No bo boję się. Nigdy nie zajmowałem się dziećmi. - odpowiedział. -Rozumiem cie, sam nie wiem co bym zrobił, gdyby się dowiedział, że Francesca jest w ciąży. Chyba bym się załamał. - powiedziałem. -A zachowanie Ludmiły, anie trochę nie jest podobne do tego, które miała wcześniej w Hiszpanii. Teraz zachowuje się tak, jakby Violetta owinęła ją wokół palca. Nawet nie wie co czujesz, bo Fede jest za dzieckiem. - dopowiedziałem. -Masz rację, ale co będę gadać. Bo zaraz Violusia powie, że chce wszystkich zwrócić przeciwko niej. Aż czasami naprawdę żałuję, że zgodziłem się na ten związek. - wzdycha. -Oglądamy mecz? - pytam, żeby już o tym nie gadać. -Spoko. - odpowiada, włącza telewizor i oglądamy lecący właśnie mecz. 

Federico

Właśnie się uszykowałem. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem najpierw pod kwiaciarnie, kupiłem Lusi duży bukiet, czerwonych róż. Gdy już miałem kwiatki podjechałem pod dom mojej pięknej. 
Wysiadłem z auta i skierowałem się pod drzwi, zapukałem, poprawiłem muszkę (klik) i grzywkę. -Hej. - ukazała mi się moja dziewczyna. Była tak cudownie ubrana (klik). -Halo? Fede, gadam do ciebie od jakich 5 minut, a ty mnie nie słuchasz. - mówi smutna. -Nie, nie, słucham cię. - mówię szybko. -Tak? To o czym mówiłam? - pyta uśmiechając się. -No o.. dobra nie wiem. - poddaję się, a ta się zwycięsko uśmiecha. -Mówiłam o tym, gdzie idziemy, ładny samochód i, że ładnie jesteś ubrany. - mówi. -Dobra, teraz gadaj o czym tak myślisz? - pyta. -O tobie. Przepięknie wyglądasz, nawet nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Wyglądasz naprawdę zjawiskowo. - mówię. Ta się lekko rumieni i dostaję buziaka w usta, oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie pogłębił pocałunku. W końcu się odrywamy, aby złapać oddech. -Dobra, jedźmy już, bo zaraz się spóźnimy. - powiedziała. -Dobra, chodź. - podaje jej rękę, otwieram drzwi od strony pasażera, a sam zajmuje miejsce kierowcy. W szybkim tempie dojeżdżamy do restauracji. Otwieram drzwi Ludmile i podaję jej rękę, żeby pomóc jej wyjść. Gdy już to zrobiła łapie ją za rękę i kieruję się do środka, ta jednak stoi w miejscu, jak zastygła. -Przecież to jest... - przerwałem jej. -Tak to jest restauracja "Amor", najlepsza w Buenos Aires i w Argentynie. - odpowiadam za nią. -Dziękuję. - ta rzuca mi się na szyję. Przytulam ją mocno, szepcząc jej do ucha "kocham cię". -Jesteś najlepszym chłopakiem na ziemi. - mówi, po chwili mnie całuję. Jak tak ma być, to będę ją częściej zabierał do tej restauracji. -Dziękuję, a teraz chodź. - chwytam jej rękę i kierujemy się do środka. 
Kelner prowadzi nas do stolika. Odsuwam Ludmile krzesło i siadam na przeciwko. Patrze w jej bursztynowe oczka, które są, jak dwa małe diamenciki. -Kocham cię Lusia. - mówię. -Ja ciebie też Fede. - łapie mnie za rękę, którą trzymałem na stole. -Ludmiła, ja wiem, że to jest szalone. -mówię tak nagle, ona się na mnie patrzy, jak na idiotę. Klękam przed nią i wyjmuję z kieszeni czerwone pudełeczko. -Wiem, że jesteśmy jeszcze bardzo młodzi i tak dalej, ale ja wiem, że kocham tylko ciebie. I chciałbym spędzić resztę życia przy twoim boku. - otwieram pudełeczko, w środku znajduję się pierścionek z diamentem. Widzę w jej oczach łzy, ale nie są to łzy bólu, tylko szczęścia. 

♡♥♡♥♡♥♡♥♡
I co nie spodziewaliście się tego :D
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :)
Przepraszam, że taki krótki, ale piszę też już nowe
opowiadanie, aby w wakacje nie marnować czasu, 
bo jak będę miała już napisane chociaż z 5 rozdziałów,
to później tylko dodać :))

Spojlery 28 rozdziału:
-Czy Luśka przyjmie oświadczyny?
-Czy to już będzie koniec Leonetty?
-Diego kłóci się z Francescą.

Do następnego rozdziału :*** 

Te Quiero Mucho ♡♥♡♥♡

Całuję Ola :**

niedziela, 21 czerwca 2015

26 rozdział "Amor"

"Czasem po prostu jest ciężej, ale mimo
wszystko zawsze trzeba wstać i iść
przed siebie z dumą w oczach"

Ludmiła

-Chcesz to dziecko? - zapytałam. -Nie. - odpowiedział i przytulił mnie mocniej. Poczułam lekkie ukłucie w brzuchu. To co ja mam z tym teraz zrobić? Zapytałam sama siebie. -A dlaczego? - chciałam powiedzieć to dość normalnie, ale niestety głos w połowie mi się urwał. -Misia, przecież żartuję. - powiedział i pocałował mnie w nosek. -Kiedyś nie chciałem mieć dzieci, ale teraz, jak spotkałem taką cudowną dziewczynę mogę mieć nawet setkę dzieci. - zaśmiałam się. -Bez przesady, tyle to ja nie dam rady urodzić. - zaśmialiśmy się. -To zaadoptujemy. - powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem. -Fede... - powiedziałam śmiejąc się. -Żartuję. - powiedział również się śmiejąc. -Chodźmy już spać. - powiedział oplatając mocniej ręce na mojej talii. -Dobranoc. - powiedziałam. -Dobranoc. - pocałował mnie w czoło. Chwilę potem odpłynęłam w krainę Morfeusza wtulona w tors mojego chłopaka. 

Francesca

Wstałam o 7:37. Nie wiem po co, jak dzisiaj weekend i jest wolne. No nic, odkryłam kołdrę, a moje ciało przeszedł zimny powiew wiatru. Założyłam szybko na siebie granatowy, puchaty szlafrok i puchate kapcie na nogi. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną, luźną bluzkę i dresy. Wzięłam jeszcze bieliznę i skierowałam się do łazienki. Ściągnęłam z siebie piżamę i założyłam czarną bieliznę, bluzkę i dresy. Włosy uczesałam w luźną kitkę i wyszłam z łazienki, nawet się nie malując. Zeszłam na dół do kuchni, w której siedziała mama. -Buongiorno, mamma* - przywitałam się z nią buziakiem w policzek. -Buongiorno, cara* - odpowiedziała. -Co tam słychać u taty? I kiedy wróci? - spytałam, nalewając do szklanki soku pomarańczowego. -Nie wiem, pewnie jeszcze z tydzień albo dwa posiedzi we Włoszech, a kiedy skończy z tymi dokumentami to wróci. - powiedziała. -A co? - spytała. -A nic, tak się martwię. - odpowiedziałam upijając łyk soku. -Spokojnie, wróci. - pocieszyła mnie i wyszła z kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt. Szybko zjadłam "posiłek", a pudełko wyrzuciłam do śmieci. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam je otworzyć. -Hej Diego. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek. -Hej piękna. - powiedział. -Jaka piękna?! Nie jestem umalowana! - krzyknęłam i już chciałam biec do pokoju, ale Diego złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. -Jesteś piękna. Nie musisz iść się malować. - powiedział. -A teraz zakładaj buty idziemy na miasto. - klasną w ręce. -Co? To tym bardziej muszę iść się pomalować. - powiedziałam. -Nie. - powiedział stanowczo i wepchnął mi do rąk czarne trampki. -Dobra. - odpowiedziałam. Założyłam szybko obuwie i chwyciłam telefon, który później wsadziłam do kieszeni. Złapałam z rękę Diego i krzyknęłam do mamy, że wychodzę. 
Szliśmy parkowymi alejkami, kiedy zobaczyłam płaczącą Viole, szybko do niej podbiegliśmy. -Vilu co się stało? - powiedziałam, przytulając ją do siebie. -Leon ze mną zerwał, jak mu wczoraj powiedziałam, że jestem na serio w ciąży. - powiedziała szlochając. -Zabije! - krzyknęłam i wstałam z ławki, kierując się pędem pod dom Verdasa. Zadzwoniłam jeszcze do Luśki i jej o tym powiedziałam i ta też zjawiła się pod jego domem błyskawicznie, a razem z nią przyszedł Fede. -Gdzie jest ta ciota?! - krzyknęła. -W domu. - odpowiedziałam. -Dziewczyny co wy chcecie jemu zrobić? - zapytała Viola wycierając łzy z policzków. -Wszystko. - powiedziała blondynka. -Jest sam? - zapytałam Diego. -Tak, bo jego rodzice pojechali do Chorwacji. - odpowiedział. Od razu wbiłyśmy mu na chatę. -Verdas! - krzyknęłam. Ten od razu wyszedł z kuchni. -Co? - zapytał. -Od razu mówię, załatw sobie trumnę. - powiedziała Luśka. -Czemu? - zapytał. -Jak mogłeś zerwać z Violettą, kiedy ona jest z tobą w ciąży i teraz cię najbardziej potrzebuje?! - krzyknęłam. -No a jak wy sobie wyobrażacie mnie w roli ojca w wieku 18 lat?! - również krzyknął. -Normalnie! Jakoś Federico nie przeszkadza to, że jestem w ciąży i jest ze mną nadal! - krzyknęła Lu. Popatrzeliśmy wszyscy na nią, bo nie wiedzieliśmy, że jest w ciąży. -Jesteś w ciąży? - zapytał Diego. -Tak. - odpowiedziała. -No właśnie Leon, trochę nie fajnie, że zostawiłeś Violettę samą. - powiedział Fede, podchodząc do Luśki. -Słuchajcie, jeżeli przyszliście tutaj, aby mi cedzić co robię źle to lepiej będzie, jak już pójdziecie. - powiedział. -Nie odzywaj się więcej do nas Verdas. - powiedziała Ludmiła. I wyszła, my poszliśmy razem z nią. Później się rozeszliśmy do siebie. Ja poszłam z Violą, Diego nie wiem gdzie poszedł, a Lu poszła z Fede. 

Ludmiła

Weszłam do domu cała wściekła. -Jak on tak może?! - zapytałam ironicznie Fede. -Boże nie wierzę, że to jest mój przyjaciel. - powiedziałam. -Dobra już spokojnie, bo coś się jeszcze dziecku stanie, przez to twoje zdenerwowanie. - powiedział przytulając mnie. -No wiem. A jak je nazwiemy? - zapytałam. -Nie wiem, może chłopczyk Jorge, a dziewczyna Mercedes? - powiedział. -A może jedno włoskie, a drugie hiszpańskie? - spytałam. -Tak, to może chłopczyk Ruggero, a dziewczyna Mercedes? - zaproponował. -Tak, takie są ładne. - powiedziałam. -Jesteś w ciąży usłyszałam głos mamy. Odwróciliśmy się w jej stronę. Przygryzłam wargę, bo nie wiedziałam co powiedzieć. 


♡♥♡♥♡♥♡♥
I jak? 
Podoba się? :)
Mam nadzieję, że tak :)) 

Spojlery 27 rozdziału:
-Jak zareagują rodzice Luśki na wiadomość o ciąży? 
-Czy Leon przeprosi za to co zrobił i znowu będzie Leonetta?
-Trochę innych par. 

Te Quiero Mucho ♡♥♡♥

Całuję Ola :*** 

piątek, 19 czerwca 2015

Dziękuję!

This is amazing!
Thanks <333
I love you very much <333

Cztery tysiące wyświetleń w prawie 2 miesiące! *o*
To jest naprawdę niesamowite! <33
Boże kocham Was! <33
Jesteście cudowni! <3
Nawet nie wiecie, jak się teraz cieszę! <3
Skacze ze szczęścia! <33

Dziękuję <3333
Kocham <333

Ola :**

25 rozdział "Amor"

"Nie odchodź, to nie to samo, jeśli odejdziesz"
~*~*~*~*~

Violetta

  -Dobra mam to wszystko w dupie! Z nami koniec! - krzyknął mi prosto w twarz. Łzy momentalnie spływały po moich policzkach. -No i dobrze! Nie mam zamiaru być z takim debilem! - również krzyknęłam, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do domu. Gdy weszłam wpadłam znowu na mamę. -Córciu co się stało? - zapytała zatroskanym głosem. -Nic. - powiedziałam i wyminęłam ją. Pobiegłam prosto do swojego pokoju od razu rzucając się na łóżko. Zaczęłam głośno szlochać. 
Tak przeleżałam całe po południe. Popatrzyłam na telefon, była już 22. Jeszcze do tego 5 nieodebranych połączeń od Fran, 3 od Luśki i rodzice dobijali mi się do drzwi. -Violetta otwórz drzwi i powiedz co się stało. - błagała mama. -Nie, dajcie mi trochę spokoju! - krzyknęłam. Wzięłam piżamę z szafki i poszłam do łazienki, którą na szczęście miałam tak jakby w pokoju. Ściągnęłam ciuchy, nawet nie patrząc w lustro, bo wiem, że wyglądam okropnie. No ale, jak on tak mógł, a myślał, że mi jest fajnie być w ciąży w wieku 18 lat? Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w piżamę, zmyłam popsuty od płaczu makijaż, poprawiłam trochę moją szopę na głowie i wyszłam z łazienki. Wzięłam do ręki mój pamiętnik, który dostałam od cioci, w dniu kiedy dowiedziała się, że ma raka. Powiedziała, żebym zapisywała tu wszystko o czym myślę. 

Drogi Pamiętniku,
Dzisiaj dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Jestem z tego powodu rozbita.
Z jednej strony cieszę się, że ojcem będzie Leon, a z drugiej nie chce tego dziecka, 
bo mam dopiero 18 lat. I najgorsze jest to, że Leon, jak mu powiedziałam o tym, 
to zerwał ze mną. I jestem jeszcze bardziej smutna. 

Odłożyłam pamiętnik, zgasiłam lampkę i położyłam się spać. W mgnieniu oka odpłynęłam w krainę Morfeusza. 
Ludmiła

-Co to jest? - ponaglił pytanie. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. -Od kiedy wiesz? - zapytał. -Od dzisiaj. - odpowiedziałam. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. -Dlaczego mi nie powiedziałaś? - znowu pytanie! Dlaczego on nie widzi, że płacze przez to i nie przestanie o to pytać?! -Bałam się, że przez to ze mną zerwiesz. - powiedziałam i już całkiem się rozpłakałam. -To kiedy ty mi chciałaś o tym powiedzieć?! - podniósł głos. -To nie jest jeszcze całkiem pewne, muszę zrobić jeszcze jeden, ale to dopiero za tydzień. - odpowiedziałam krztusząc się słonymi łzami. -No dobrze, nic się nie stało. Już nie płacz. - podszedł do mnie i otulił swoimi ramionami. -Prze-prasz-am. - jąkałam się przez łzy. -To ja przepraszam, nie powinienem tak reagować. - odpowiedział. Pocałował w czoło i przytulił jeszcze bardziej. -Już nie płacz, proszę. - powiedział odsuwając się ode mnie. Spojrzał mi w oczy i pocałował w nosek. -Dobrze. - odpowiedziałam już bardziej uspokojona. -Co grałaś? - zapytał, żeby odbiec od tamtego tematu. -Nie wiem, coś tam brzdąkałam. - odpowiedziałam. -Uśmiechnij się. - powiedział po czym mnie pocałował. -Od razu lepiej. - powiedział, kiedy zobaczył uśmiech na mojej twarzy. -Powiesz mi czy może być ta piosenka? Bo piszę nową i nie wiem czy jest dobra - zapytałam.
-Pewnie. - odpowiedział. Zaczęłam brzdąkać na gitarze i śpiewać. 

Siento que hoy ya estoy lista
Digo, me siento distinta
Quiero ser la protagonista
No hay nada que temer
Con el amor todo sucede
Y si uno duda, retrocede
La actitud todo lo puede
Y me hace sentir bien

Para vivir
Para soñar
Para sentir
Para gritar "yo puedo"
Para poder mirarte y decirte que te quiero

Para vivir
Para soñar
Para sentir
Para decir que quiero
Para poder ser yo la llama que enciende mi fuego

-I jak? - zapytałam, kiedy skończyłam. -Świetna! - powiedział. -Dzięki, idę się umyć. - powiedziałam odkładając gitarę. Sięgnęłam z szafki piżamę i skierowałam się do łazienki.  Ściągnęłam z siebie brudne ciuchy i zmyłam makijaż. Włosy uczesałam w szybkiego koka i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam, owinęłam żółtym ręcznikiem i wytarłam się. Założyłam moją piżamkę (klik). Włosy zostawiłam w koku, założyłam moje kapcie w panterkę i wyszłam. Fede grał na mojej gitarze.

Hoy puedo morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
Vieni con me
Vieni con me

Hoy puedo  morir de amor
Rescata mi corazón
Quédate conmigo
Vieni con me
Vieni con me

-Cudowna! - powiedziałam, a ten lekko wzdrygnął. -Dzięki. - powiedział i odłożył gitarę. -Idziemy spać? Jestem padnięta. - zapytałam. -Tak, chodźmy. - powiedział i pocałował mnie czule i delikatnie. Położył się, a ja wtuliłam się w jego nagi tors. -Fede? - zapytałam. -Tak? - spytał. -Chcesz to dziecko? - spytałam. -Nie. - odpowiedział i przytuli mnie mocniej.

~*~*~*~*~
I jak? 
Może być? 
Mam nadzieję, że się podoba :D

Ludmiła śpiewała Quiero, a 
Federico Rescata mi corazón.

Spojlery 26 rozdziału:
-Jak zareaguję na tę odpowiedź Lu?
-Trochę Diecesci
-Lu i Fran zabiją Verdasa. 

Powoli też zbliżamy się do końca tej historii :))
Jeszcze tylko 5 rozdziałów i epilog :)

Te Quiero Mucho

Całuję Ola :**  

Rugg zagra w Soy Lunie!
Cieszę się, a wy? :)) 

środa, 17 czerwca 2015

24 rozdział "Amor"

"Cielos de mil colores"
 
Wulgaryzmy!

~*~*~*~*~

Violetta 

-Co ty powiedziałaś?! - krzyknął. -Tato, ja, ja... - jąkałam się. -Spokojnie Violetta. - powiedziała mama. -Jak to jesteś w ciąży?! - znowu krzyknął. -German nie krzycz! - teraz mama krzyknęła. -Odpowiedz! - znowu się wydarł. -Znaczy ja nie wiem, bo mi się miesiączka późni. - odpowiedziałam. -To trzeba zrobić test ciążowy. A ty German spokojnie idź do biura. - powiedziała mama. -Chodź, pojedziemy kupić. - podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę apteki. Jadąc dostałam sms'a. 

Od: Leon
Misia gdzie jesteś?
Mieliśmy się spotkać w Resto. 
Godzina: 14:31

Do: Leon
Jadę po test ciążowy. 
Ojciec jest na mnie wkurwiony. 
Jedynie mama jakoś to znosi,
ale i tak wiem, że jest na mnie wkurwiona.
Może później się zobaczymy. 
Godzina: 14:34

Od: Leon
Okej :*
Napisz mi jaki wyjdzie wynik. 
Godzina: 14:37

Do: Leon 
Spoko :* 
Godzina: 14:38

Boję się. A jak wyjdzie pozytywny? Ja nie chce zostać matką w wieku 18 lat. Co pomyślą sobie inni, jak zobaczą mnie z wielkim brzuchem? Tak strasznie się boję! -Jesteśmy. - z zamyśleń wyrwał mnie głos mamy. -Ok. - odpowiedziałam. Odpięłam pas i wyszłam z auta.  -Idź sama. - usłyszałam, przez otwartą szybę. -Mamoo. - jęknęłam. -Idź, idź. - powiedziała. Więc poszłam, otworzyłam drzwi i podeszłam do lady. -Przepraszam. - powiedziałam. -Tak słucham? - zapytała pani około 30stki. -Dzień dobry, ja chciałabym kupić test ciążowy. - powiedziałam, a ta ściągnęła lekko okulary spoglądając na mnie z nad nich. -Dzień dobry, już daję. - odpowiedziała. -W tak młodym wieku? - zapytała. -No bo, to jakoś tak... To nie dla mnie to dla siostry. - powiedziałam szybko. -Dobrze. - uśmiechnęła się. -Będzie 18 złoty. I dam panience taki mały dodatek. - powiedziała podchodząc do półki z zabezpieczeniami. -Tak na wszelki wypadek. - powiedziała mrugając do mnie okiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. -Dziękuję i proszę. - powiedziałam podając jej 20 złotowy banknot i zabierając z blatu kupione rzeczy. -Do widzenia. - powiedziałam. -Do widzenia. - usłyszałam wychodząc. Otworzyłam drzwi. -Już. - powiedziałam siadając i zapinając pas. -To jedziemy. - powiedziała odpalając samochód. Włączyłam radio i ruszyłyśmy.
Po około 10 minutach jazdy, dojechałyśmy do domu. Wysiadłam i skierowałam się od razu do łazienki. Otworzyłam pudełeczko i wyciągnęłam z niego długi, podłużny test. Przeczytałam instrukcje i zrobiłam tak, jak kazali. Odczekałam chwilę, a później spojrzałam na wynik. Łzy zaczęły zbierać mi się w kącikach oczu. -Mamoo! - krzyknęłam dławiąc się łzami. -Co jest? Jaki wynik? - zapytała wchodząc. Pokazałam jej wynik. -Matko. - powiedziała zakrywając usta dłonią. -Spokojnie, może test się pomylił. Zrobimy kolejny z kilka dni. - powiedziała przytulając mnie. -I co? - powiedział nadal zły ojciec. Dało się poznać to po tonie głosu. -Jest. - powiedziała mama. -Wiedziałem! - krzyknął. Ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. -German teraz mamy ją wspierać, a nie się na nią drzeć. - powiedziała. -Nie widzisz, że już jest jej ciężko? Jeszcze ty musisz się wtrącać. - przytuliła mnie bardziej. -Dobrze, przepraszam. - powiedział, podchodząc do mnie. -Chodź. - rozłożył ramiona. Przytuliłam się do niego. On wziął mnie na ręce tak, jak kiedyś, jak byłam mała i zaniósł do łóżka. -Poleż troszkę. - powiedział, zgarniając kosmyk włosów z mojego czoła. -Dobrze. - już trochę miałam bardziej ustabilizowany oddech. -Jakby co to jesteśmy na dole. - mama pocałowała mnie w czoło. -Oki. - odpowiedziałam.
Wzięłam telefon do ręki i wyszukałam Leona. Zadzwoniłam do niego. -Halo? - zapytał. -Musimy się spotkać. - powiedziałam. -A jaki wynik? - zapytał. -Dowiesz się, jak spotkamy. - odpowiedziałam. -Dobrze. A za ile i gdzie? - spytał. -W Resto za godzinę. - odpowiedziałam. -Pa. - rozłączyłam się. Może zadzwonię do dziewczyn. Wybrałam numer Ludmiły. -Hejka. Co tam? - usłyszałam głos przyjaciółki. -Muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam. -Co? - zapytała już mniej wesołym głosem. -Jestem w ciąży, robiłam test. - odpowiedziałam. -Boże, chcesz się spotkać? - spytała. -Może jutro, bo dzisiaj idę się spotkać z Leonem, a później chce trochę ochłonąć. - odpowiedziałam. -Spoczko. - powiedziała. -Dobra ja już kończę, jeszcze do Fran zadzwonię. - powiedziałam. -To paa, trzymaj się. - usłyszałam. -Dzięki, paa. - rozłączyłam się. Z Francescą odbyłam taką samą rozmowę. Wstałam i podeszłam do lustra. Wzięłam do ręki wacik i wylałam na niego kilka kropelek kremu do demakijażu. Zmyłam stary makijaż i nałożyłam szybko nowy. Chwyciłam torebkę i wyszłam. -Gdzie idziesz? - usłyszałam głos taty. -Idę się przewietrzyć. - powiedziałam. No bo raczej nie powiem, że idę się spotkać z Leonem. Jeszcze bardziej był by na mnie wkurwiony. -Tylko nie wróć późno. - powiedział. -Dobrze. - odpowiedziałam. Założyłam trampki i wyszłam.

Ludmiła

Po rozmowie z Violą, poszłam do salonu. -Hej. - przywitałam się z rodzicami i Larą. -Cześć. - odpowiedzieli. Usiadłam obok Lary. -Może zrobimy dzisiaj maraton filmowy? - zapytała Lara. -Taak! - krzyknęliśmy i zaczęliśmy się śmiać. -Idę zrobić popcorn i przyniosę dla was lemoniadę, a ty Laruś co chcesz? - zapytałam siostry, która właśnie wybierała z tatą, jakie filmy będziemy oglądać. -Yy, możesz mi przynieść colę z lodami waniliowymi. - powiedziała. -Oki. - poszłam do kuchni. Przeszukałam wszystkie szafki w poszukiwaniu prażonej kukurydzy. Już myślałam, że nie mamy, ale znalazłam w górnej szafce. Zrobiłam go zgodnie z instrukcją i wsypałam do dużej kremowej miski. Wyciągnęłam szklanki, do dwóch wlałam lemoniadę, do dwóch pozostałych wsadziłam po dwie kulki lodów waniliowych i zalałam to colą. Postawiłam wszystko na tacę i zaniosłam. -Już jestem. - postawiłam tackę na szklanym stole. -A gdzie jest Margarita? - zapytałam, bo dawno nie widziałam naszej gosposi. -Poprosiła o 2 miesiące wolnego, bo coś się tam stało u jej córki w Londynie i musiała pojechać. - odpowiedziała mi mama. -Aha, co najpierw oglądamy? - zapytałam. -Postanowiliśmy, że nie będziemy oglądać żadnych horrorów, tylko obejrzymy sobie wszystkie 4 części Epoki Lodowcowej. - powiedział tata. - O to dobrze, bo ja uwielbiam Epokę Lodowcową. A później możemy obejrzeć Śpiącą Królewnę. - powiedziałam. -Możemy. - odpowiedziała mama. -No to włączamy. - powiedziała Lara. 
Właśnie kończymy oglądać 4 część Epoki Lodowcowej, gdy nagle dzwoni mój telefon. -Sorka. - powiedziałam, bo miałam włączone dźwięki. Poszłam do kuchni, aby odebrać. -Hej skarbie, co chcesz? - pytam. -Hej misiaku, mogę dzisiaj przyjść do ciebie? - zapytał. -Po co? - uśmiechnęłam się na jedną taką myśl. -Bo mi się nudzi, a chce zobaczyć mojego misiaka. - odpowiedział. -Okej. - niech przyjdzie, a co mi tam. -Będę za 10 minut. - powiedział i się rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni w spodenkach i wyszłam z kuchni. -Zaraz przyjdzie Federico. - poinformowałam ich. -To możemy pograć w karty. - powiedziała Lara. -Tak, pogramy w karty. - powiedział tata. -To ja idę ich szukać. - Lara popędziła do swojego pokoju. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. -Ja pójdę otworzyć. - powiedziałam i poszłam w stronę drzwi. Otworzyłam. -Hej. - pocałowaliśmy się. -Hej. - odpowiedział. -Dzień dobry. - powiedział, gdy wchodziliśmy do salonu. -Cześć Fede. - podali sobie rękę z tatą. -Cześć Federico. - powiedziała mama całują go w policzek. -Hejka. - przytulił się z Larą.
-Gramy w karty! - krzyknęła Lara. 
Po południe minęło bardzo szybko i przyjemnie. Cały czas się śmialiśmy, żartowaliśmy i rozmawialiśmy. Postanowiłam też, że jest już późno, bo 23, więc Fede zostanie u mnie na noc. Teraz siedzi w łazience i się kąpie. Ja gadałam chwilę z Franią, a teraz brzdąkam coś na gitarze, może uda mi się napisać, jakąś nową piosenkę. -Co to jest? - słyszę głos mojego misiaka. Odwracam wzrok w jego stronę, a uśmiech schodzi mi z twarzy. -To, to... - jąkałam się. -Co to jest? - pyta się jeszcze raz. Czuję, jak do oczu napływają mi łzy. 

*Po południe*
Leon

Czekam na Violettę. Jestem ciekawy jaki wyszedł wynik. Szczerze to się boję, bo nie chce zostać ojcem w takim wieku. -Hej. - usłyszałem głosik mojej dziewczyny. -Cześć. - pocałowałem ją w policzek. -I jak? - zapytałem. -Pozytywny. - odpowiedziała. -Co?! - krzyknąłem. -Możesz nie krzyczeć? - zapytała. -A jak mam nie krzyczeć, skoro zostanę ojcem w wieku 18 lat?! Możesz mi powiedzieć?! - krzyczałem. -Ty sobie odpowiedz! To twoja wina! - krzyknęła. -Moja?! - znowu krzyknąłem. -Tak, bo ty powiedziałeś "skoro Fede i Lu się się kochają* to czemu my też nie możemy?". Bo oczywiście ty musisz pokazać, że nie jesteś gorszy! - krzyknęła. -Pff, najlepiej wszystko na mnie! Mogłaś się nie zgadzać! - krzyknąłem. -Teraz to moja wina?! - również krzyknęła. -Dobra mam to wszystko w dupie! Z nami koniec! - krzyknąłem jej prosto w twarz...

~*~*~*~*~
I jak? 
Podoba się? :D 
Mi nawet, nawet :> 
Spojlery 25 rozdziału:
-Co Fede znalazł? 
-Czy to już koniec Leonetty?
-Czy to co Fede znalazł zaszkodzi ich związkowi?

I postanowiłam, że nadal będę pisać ;)
Do następnego rozdziału! :** 

Te Quiero Mucho

Całuję Ola :**

 ♡ Słodkie

wtorek, 16 czerwca 2015

Nowa zakładka + krótkie podziękowania

Joł! :)

Zrobiłam nową zakładkę "regulamin". Są w niej zasady dotyczące zachowania się na moim blogu, oraz zasady dotyczące zamawiania Os'ów :)

W ogóle, zaktualizowałam zakładkę "zamówienia". Teraz jest bardziej dokładniejsza :)

I dodałam "Información ♥♥", czyli informacje o blogu.
Opowiadania "Amor" za niedługo się kończy, więc proszę przygotować się na nowe :D

I chciałabym wam podziękować z całego serducha za ponad 3000 wyświetleń! <33
Jesteście najlepsi!
I to tylko wasza zasługa <3
Dziękuję :***

Te Quiero Mucho <3
Całuję Ola :*
♥ Słodziak mój ♥

23 rozdział "Amor"

Teraz pytanie do was: czy chcecie abym dalej prowadziła tego bloga? Bo liczba komentarzy spada, tak samo, jak liczba wyświetleń przy postach. Więc nie wiem, czy jest sens, abym dalej pisała i zabierała sobie czas, jak i tak tego nikt nie czyta, oprócz może dwóch osób. Nie wiem, jeszcze pomyślę. 

 WULGARYZMY!
Rozdział: 
___________________
*Przed ostatni dzień w Hiszpanii*
 Federico

-Federico wstawaj! - usłyszałem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem moją dziewczynę siedząco na mnie okrakiem. -Która jest? - dziewczyna spojrzała na rękę, na której miała biały zegarek. -7:52 - odpowiedziała. -Nie wstaję. - mruknąłem. -Federico! - krzyknęła. -Miśka, jest za wcześnie. - powiedziałem. -Mam to w dupie, zaraz mamy próbę do koncertu. - odpowiedziała schodząc ze mnie. -No i co? - zapytałem obracając się twarzą do poduszki. -Federico nie wkurwiaj mnie bardziej. - odpowiedziała. -Jak to bardziej? - zapytałem momentalnie odwracając się do niej. -Violetta od 5 rano pisze do mnie, że jest w ciąży. - odpowiedziała. -Co?! - krzyknąłem. -Przecież German najpierw zabije Leona, a później siebie. - zaśmiałem się. -No właśnie wiem. - również się zaśmiała. -A oni się z tego cieszą? - zapytałem wstając z łóżka. -Tak. - powiedziała. -Idę się ubrać. - pocałowałem ją w policzek. -Okej. - odpowiedziała. Widziałem, że coś ją trapiło, ale na razie nie będę pytać co to. Sama po pewnym czasie mi powie. Wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Kropelki zimnej wody muskały moje ciało. Po umyciu, wyszedłem i owinąłem się ręcznikiem. Podszedłem do lustra i chwyciłem mój żel do włosów, szybko nastawiłem grzywkę i już chciałem zakładać bluzkę, ale przypomniało mi się, że zapomniałem wziąć ciuchów. Wyszedłem z łazienki w samym ręczniku. -Fede! - krzyknęła Ludmiła. -Co? - zapytałem. -Możesz się ubrać? zapytała. -Od kiedy ci przeszkadza to, że jestem półnagi? Hmmm? - powiedziałem, a ta się zarumieniła. -Od kiedy w pokoju przebywają Fran i Viola. - powiedziała. Teraz dopiero zauważyłem, że w pokoju siedzą Violetta i Francesca. -Nie zauważyłem was. - powiedziałem. Te nagle pisnęły. -Co? - zapytałem, nie wiedząc o co im chodzi. -Fede, może założysz ręcznik? - zapytała Ludmiła, która jako jedyna nie miała zakrytych oczu. -Boże! - krzyknąłem. Szybko podniosłem czerwony materiał i ponownie obwinąłem go wokół swojej talii. -Już. - powiedziałem, te odkryły oczy. Wziąłem ciuchy i wróciłem do łazienki. Ubrałem czarne bokserki, białą bluzkę w poziomo-żółte pasy z małą kieszonką, z poziomo-szarymi paskami, oraz  granatowe rurki. Gdy już się ogarnąłem wyszedłem z łazienki, w pokoju była sama Ludmiła, która czytała książkę. -Co czytasz? - zapytałem, kładąc się obok niej na łóżku (pokój). -Gra cieni. - odpowiedziała. -Ej skąd ją masz? Ja mam taką samą. - powiedziałem. -Z twojej torby. - odpowiedziała uśmiechając się. -Oj Luśka, Luśka. - przybliżyłem się do niej. -Nie, najpierw idziemy na śniadanie, a później na próbę. - odpowiedziała, odpychając mnie. -Okej. - powiedziałem. -Ej, nie lubię cie. - powiedziała, tak nagle. -Co? Czemu? - zapytałem. -Nie powiedziałeś, jak dzisiaj wyglądam. - zrobiła smutną minkę. -Oj, przepraszam. - pocałowałem ją w policzek. -Wyglądasz zjawiskowo. (klik) - musnąłem jej usta. -Dziękuję. - od razu jej się humor poprawił. -Chodź. - pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy. 
Po zjedzonym śniadaniu wróciliśmy do pokoju, aby umyć zęby i wziąć to co nam jest najpotrzebniejsze. Ponieważ jedziemy do miejsca, w którym ma odbyć się koncert.
Moja stylistka od kilku godzin kłóci się ze mną o to, że ona ma mi nastawić grzywkę. -No daj te włosy! - krzyknęła już mocno zirytowana. -Nie, moje włosy to świętość i nikt, oprócz mnie nie może ich dotykać, no i oprócz mojej dziewczyny. - powiedziałem. -To niech ona ci je postawi. - powiedziała zrezygnowana. Usiadłem na krzesełku i nastawiałem na żel moje włosy. -Hej, dlaczego tu tak było głośno? - zapytała, wchodząc blondynka. -Bo kłóciłem się z moją stylistką, że ona nie może dotykać moich włosów. - powiedziałem, a ta zaczęła się śmiać. -Nie śmiej się! - zrobiłem naburmuszoną minę. -Oj no już dobrze. - powiedziała do mnie, jak do dziecka. Przytuliła mnie. Gdy skończyłem układać grzyweczkę, podszedłem do Luśki. -Ślicznie wyglądasz. - mruknąłem jej do ucha. -Dziękuję. Ty też. - pocałowała mnie w policzek. -Szybki numerek? - zapytałem. -Nie wiem. - odpowiedziała. -No proszę, mały Federico nie wytrzyma. - mruknąłem do jej ucha, całując je, a potem zagryzając lekko jego płatek. -Trudno. - również mruknęła mi do ucha. -Nie będę się prosił. - powiedziałem po czym zacząłem ją brutalnie całować i popchałem na ścianę. -Fe-de-ri-co. - mówiła pomiędzy pocałunkami. -Ej... - usłyszeliśmy. -Nie przerywaj im. - szepnęła Violetta. Oderwaliśmy się od siebie. -Hmm? - zapytała blondyna. -Zaraz koncert. - powiedziała Francesca. -Już idziemy. - powiedziałem łapiąc chudą rączkę mojej misi.

*Po koncercie*
Ludmiła

-Dzieciaki! Świetnie wam to wyszło! - krzyczeli nauczyciele. -Idźcie się przebrać i wracamy do hotelu, abyście mogli się spakować, bo jutro do domu. - powiedział Pablo. -Już idziemy. - odpowiedzieliśmy i skierowaliśmy się do swoich garderób (dobrze? xd), dziewczyny miały swoją i chłopaki swoją. Szybko się przebrałyśmy i poszłyśmy na korytarz, na którym czekali już chłopcy i nauczyciele. -Dobrze, wszyscy są z naszej grupy? - zapytał Antonio. -Taak. - odpowiedzieliśmy. Podeszłam do Federa i przytuliłam się do niego. -To idziemy. - powiedziała Angie. Weszliśmy do autobusu, który stał przed budynkiem i ruszyliśmy w stronę hotelu. Po około 20 minutach byliśmy już pod hotelem. Niestety musieliśmy wejść tylnym wejściem, bo przed głównym stali nasi fani.
Zaczęłam się już pakować, zostawiłam tylko ciuchy, które jutro zakładam i kosmetyczkę.
Zajęło mi to może z pół godziny, Federico gdzieś poszedł z chłopakami. Więc ja postanowiłam, że pójdę do Francesci. Wzięłam jeszcze tylko telefon, jakby mama do mnie chciała zadzwonić czy coś. 
Wyszłam i zamknęłam pokój na klucz, skierowałam się w stronę drzwi, które prowadzą do pokoju Włoszki, zapukałam i weszłam, kiedy usłyszałam "proszę". -Hejka. - przywitałam się. -Hej. - uśmiechnęła się. -Ty się jeszcze pakujesz? - zapytałam patrząc na biegającą po pokoju Francescę. -Ta. Pomożesz mi, bo nie mogę znaleźć crop topu w kwiatki, co ostatnio sobie kupiłam? - zapytała. -Pewnie. - odpowiedziałam i zabrałam się za szukanie. -Fran? - zapytałam. -Hmmm? - odwróciła się w moją stronę. -Wiem gdzie ona jest. - powiedziałam. -Gdzie? - spytała. -W twojej torbie. - odpowiedziałam. -Patrz. - powiedziałam wyciągając szukaną rzecz z jej torby. -Boże, zapomniałam, że już ją schowałam. - walnęła się otwartą dłonią w czoło. Zaczęłam się śmiać, a ona razem ze mną. -Co tu tak wesoło? - zapytał Diego, wchodzą z chłopakami. -Nie ważne. - odpowiedziała Włoszka nadal się śmiejąc. -Dobra nie wnikam. - również zaczął się śmiać. Teraz to wszyscy się śmieją. -Leon! - usłyszeliśmy krzyk Violetty. -Co? - zapytał. -Gdzie ty jesteś, jak cie potrzebuje?! - zaczęła się wydzierać. -Byłem z chłopakami i graliśmy w siatę. - odpowiedział. -Oj kochanie, wiesz jak cię kocham. - powiedziała tak nagle. -A teraz przepraszam, ale muszę już iść. - odpowiedziała i w podskokach wyszła z pokoju. -To pewnie te huśtawki nastroju, przez ciążę. - powiedziała Fran. -Jak ona tak ma się zachowywać to ja nie wytrzymam. - zaśmiał się. -Nie wiadomo czy ty w ogóle przeżyjesz, jak German się dowie o tym, że jego córeczka jest w ciąży. - zaśmiał się Fede, a wszyscy mu wtórowali. -Ha ha ha, bardzo śmieszne. - powiedział. -Dobra, pomóżcie mi się pakować. - powiedziała Fran, próbując zapiąć walizkę. -Już ci pomagam kochanie. - odpowiedział Diego. -Federico, a ty się spakowałeś? - zapytałam. -Nie. - odpowiedział. -To może idź się spakuj. - powiedziałam. -Później. - wzruszył ramionami. -Chodź pójdę z tobą. - podałam mu rękę. -Ok. - chwycił ją. -To ja też pójdę, pomóc Violi. - powiedział Leon. -Oki, to do zobaczenia później. - powiedziała Frania. -Paa. - odpowiedzieliśmy i wyszliśmy z pokoju Włoszki i Hiszpana. 

Natalia

Wstałam o 7:37, powoli wygramoliłam się spod kołdry. Dzisiaj przylatuje Ludmiła! Pomyślałam. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam potrzebne ciuchy i bieliznę. Skierowałam się do łazienki, rozebrałam i założyłam białą bieliznę, oraz naszykowane wcześniej ciuchy (klik). Rozczesałam włosy i postanowiłam, że je wyprostuję. Gdy były już proste zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż (klik). Chwyciłam za telefon i wsadziłam go do kieszeni w spodniach. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Chwyciłam jabłko, założyłam buty, oraz kurtkę i szalik i wyszłam. Zjadłam jabłko, a ogryzek wyrzuciłam do kosza na śmieci, który stał obok ławki. Zauważyłam Camilę. -Cami! - krzyknęłam. -Hejka Naty. - powiedziała, kiedy znalazłam się obok niej. -Hejka, idziemy razem? - zapytałam. -Tak, chodźmy. - odpowiedziała. Po drodze nuciłyśmy jeszcze En Gira. 

Gira el mundo, gira
¿Quién lo puede parar?
Un avión cada día
Y viajar y viajar 
Giran las estrellas
Ya lo puedo sentir 
Rayos y centellas 
Todo quieren venir
Oh-oh-oh-oh
Oh-oh-oh-oh
Es la adrenalina del show

Śpiewając doszłyśmy do studia. -Hej chłopaki. - przywitałyśmy się z chłopakami wchodząc do sali tanecznej. -Hej. - odpowiedzieli. -Dzisiaj oni przylatują? - zapytał Maxi. -Tak. - odpowiedziałam przytulając się do niego. -Dzień dobry beztalencia. - przywitał się z nami, jak zawsze miły Gregorio. -Dzień dobry. - mruknęliśmy. -Zaczynamy tańczyć do Supercreativa! - krzyknął i włączył muzykę. -Raz, dwa, trzy. No dawajcie! Co to ma być?! - krzyczał. -Natalia! Skup się! - krzyknął, a mnie przeszły ciarki. -Mieliście tyle czasu, mogliście się nauczyć! - cały czas krzyczał. -Gregorio nie krzycz tak na nich. - upomniał ich Antonio. Antonio? Przecież on jest w Barcelonie. -Hejka! - krzyknęła Ludmi, Fran, Viola, Fede, Diego i Leon wchodząc do środka. Czyli już przyjechali! -Heej! - krzyknęłam i rzuciłam się Ludmile na szyję. -No hejka Naty. - przytuliła mnie. -Jak lot? Jak wycieczka? Fajnie było? - zadawałam jej masę pytać. -Lot przyjemnie, bo cały przespałam. - zaśmiałyśmy się. -Wycieczka fajna, pozwiedzaliśmy dużo. I było bardzo, bardzo fajnie. - powiedziała patrząc z chytrym uśmieszkiem. Coś musiało się stać i to bardzo dla nich przyjemnego. -Ludmiłaa? Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam. -Cooo? - zapytała cienkim głosikiem. -Czyli coś było! - zaczęłam się cieszyć. -Opowiadaj! - rozkazałam. -Później. - powiedziała. -Dobra, koniec tego gadania! Czas na próbę! - krzyknął Gregorio. -O Ludmiło witaj. - przywitał się z nią, jakoś dziwnie miło. -Hejka. - a ta mu odpowiedziała, jak do przyjaciele. -Wy się znacie? - szepnęłam. -Tak, to jest tata Diego, a ja z Diego przecież znamy się od dziecka. - odpowiedziała. -Aha, dobra chodź tańczyć. - powiedziałam. Ustawiliśmy się i zaczęliśmy tańczyć.  










Violetta

Po skończonej próbie poszłam do domu. Wchodząc wpadłam na mamę. -O hej mamo, muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałam, oddychając głęboko. -Co jest? - zapytała z uśmiechem na twarzy. -Bo jest sprawa. - odpowiedziałam. -Jaka? - zapytała nadal się uśmiechając. -Chyba jestem w ciąży. - powiedziałam, a jej momentalnie uśmiech zszedł z twarzy, pokazała tylko palcem, abym odwróciła się do tyłu, też tak zrobiłam. Gdy się odwróciłam zobaczyłam wściekłego ojca. Oj coś czuję, że nie będzie za przyjemnie, a zwłaszcza dla Leona. 
__________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Siedziałam nad nim chyba 3 dni. 
Spojlery 24 rozdziału:
-Czy Violetta jest w ciąży? 
-Będzie trochę czasu z Ludmiłą i jej rodziną. 
-Kłótnia Leonetty. 
Do następnego rozdziału :* 

Te Quiero Mucho
Całuję Ola :*

♡ Cudowny

poniedziałek, 15 czerwca 2015

One Shot 003 - "Spóźnił się"

Nudziło mi się, a przez to, że Violetta się skończyła mam zły humor. Dlatego łapcie smutnego One Shot'a. Nie powiem o kim to jest :D Oczywiście Os dla wszystkich ;) 
_______________________________________

Wstała, jak co rano o 7:00. Jak zwykle smutna, przygnębiona i samotna. Zapytacie "dlaczego?". Dlatego, że jej najlepszy przyjaciel wyjechał robić karierę. Utrzymywali kontakt, ale po czasie po prostu ON przestał odpisywać. Z niechęcią zwlekła się z łóżka i podreptała do łazienki biorąc po drodze ciuchy. Gdy była już ubrana, umalowana i uczesana poszła zjeść śniadanie. Po tej czynności wyszła z domu i skierowała się do szkoły. I zapytacie dlaczego samotna, przecież w szkole jest tyle dzieciaków. To ja wam odpowiem. Dlatego, że nie przyjaźniła się z innymi, tylko ON był jej przyjacielem, tylko z NIM rozmawiała, tylko JEMU ufała. Mogła powiedzieć mu wszystko, on nigdy tego nikomu nie powiedział. 
Dzień w szkole dłużył się jej coraz bardziej, z każdym miesiącem, tygodniem, dniem, godziną, minutą, sekundą brakowało jej GO coraz bardziej. Kochała GO, ale nie mogła MU tego powiedzieć, bo nie chciała zniszczyć przyjaźni, która pomiędzy nimi była. 
Po kilkudziesięciu godzinach udręki nareszcie lekcje się skończyły, wróciła do domu, przywitała się z rodzicami i poszła do swojego pokoju. Odłożyła plecak, przebrała się w jakąś luźną bluzkę i krótkie spodenki. Wyciągnęła jej przyjaciela, który nazywał się żyletka. Odkąd ON wyjechał to pan żyletka stał jej się bardzo bliski. Przyłożyła go do nadgarstka i zrobiła 3 kreski, z których po chwili sączyła się krew. Zrobiła je tak mocno, aby od razu zemdleć.

ON przyjechał właśnie tego dnia, pierwsze co zrobił to odwiedził swoją kochaną przyjaciółkę. Zapukał do drzwi, po chwili otworzyły się, a w nich stanęła JEJ matka, która od razu go uściskała, tak samo zrobił JEJ ojciec. Gdy już się z nimi przywitał, pobiegł do JEJ pokoju. Otworzył drzwi, a widok, który tam zobaczył przeraził go. Zobaczył JĄ całą we krwi, leżącą na podłodze. Zaczął wołać JEJ rodziców, którzy od razu zadzwonili po karetkę. 
Siedzieli pod salą i czekali, czekali, aż lekarz wyjdzie z jej sali. W końcu wyszedł, niestety po minie można było stwierdzić, że nie przeżyła. Gdy to usłyszeli wszyscy zaczęli płakać. Zapytał czy może do NIEJ pójść, lekarz się zgodził. Wszedł usiadł na krzesełku koło łóżka. Spojrzał w JEJ piękne piwne oczy. Kochał JĄ, ale bał się tak samo, jak ONA, że zniszczy przyjaźń. Wrócił specjalnie dla niej, niestety spóźnił się o kilka godzin. 
-Kocham cię. - szepnął i pocałował jej zimne, sine usta.

~*~*~*~*~
I co? Może być?
Na pomysł wpadłam, jak się myłam xD
Mam nadzieję, że się podoba :)
I jak myślicie, o kim to było? :>

Całuję Ola :**

sobota, 13 czerwca 2015

LBA nr 2

Nominowana zostałam przez moją kochaną Mechi Lambre <33 Dziękuję :** 

1.  Naxi vs. Leonetta?
○Obie pary lubię :) Ale tak bardziej, bardziej to wolę Naxi :))
2. Powiedz coś o sobie.
○Hmm, jestem zabawna :D Potrafię poprawić humor, bardzo się wzruszam i to byle czym,  nie umiem jeździć na rolkach xd Boję się pająków, węży i wszelkiego robactwa.
3. Myślałaś żeby usunąć blog?
○Nie :3
4. Osoba której ufasz w 100 procentach.
○Nie mam takiej xd Ufam tylko niektórym w 80/90 % :D
5. Jedziesz na VL?
○Nie :(( Ale i tak bym nie miała po co, bo nie ma "Luz, camara y accion" :D Chociaż, chciałabym zobaczyć przynajmniej Machi :<< Ale niestety za daleko i hajsu brak :'((
6. Falba vs. Ruggelaria?
○Zdecydowanie Falba. Nie lubię Ruggelarii, dlatego, że nie przepadam za Cande i myślę, że Rugg powinien być z Mechi :3
7. Co myślisz o niespodziance Rugga dla Cande?
○Uważam, że to z jego strony bardzo urocze :3 Ale i tak nie przepadam z Ruggelarią :D
8. Lubisz mój blog?
Nie, bo ja go kocham misia <33
9. Lepiej odejść z bloggera?
Nie! Nie! Nie! Nawet nie próbuj! Bo ja dowiem się gdzie mieszkasz i przyjdę do ciebie i nakopie ci do tych czterech liter :D
10. Co sądzisz o biletach do wygrania w radio na VL?
○Uważam, że fajnie, że robią taki konkurs. Ale i tak z niego nie skorzystam xd

Moje pytania:
○Lubisz czytać książki?
○Lubisz dziewczynę Jorge?
○Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
○Ulubiona para w serialu?
○Ruggcedes vs Ruggelaria?
○Dlara (Diego i Clara) vs Dodo (Diego i Lodo)
○Jortini vs Jorstephie (Jorge i Stephi)
○W ilu procentach podoba ci się mój blog? (0 - 100)
○Jesteś zła na Disneya, bo nie przetłumaczyli dodatkowego odcinka Violetty?
○Ulubiona potrawa?
○Ulubiony kraj?

Nominuję:
• Mechi Lambre
• Julkę Doman (jeżeli jeszcze czytasz tego bloga)

No i to tyle :)

Te Quiero Mucho <33
Całuję Ola :*

♡ Słodziaki
CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ