"Co to miłość nie każda wie,
to nie tylko namiętny seks"
~Karramba
*Federico*
-Lusia wszystko w porządku? - zapytałem podchodząc do dziewczyny.
-Tak, tak. - odpowiedziała.
-Na pewno? Bo wyglądasz nie najlepiej. - przytuliłem ją do siebie.
-Głowa mnie strasznie boli, ale nie chce wam psuć wyjazdu. Więc ty jedź, a ja posiedzę w hotelu. - odpowiedziała i oddała uścisk.
-Nie, nie pojadę. Nie zostawię cię samej, jak się źle czujesz.
-Federico, ale nie możesz sobie psuć wyjazdu. - odsunęła się ode mnie i spojrzała na twarz.
-Misia, dobrze wiesz, że i tak nie pojadę. - odpowiedziałem.
-Ale ty jesteś głupi. - walnęła mnie w brzuch uśmiechając się.
-Hmm, zdawało mi się, że jestem kochany.
-To źle ci się zdawało.
-Okej, to jadę. Może nad jeziorem będą ładne foczki.
-Co?! - krzyknęła i uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Żartuję. Tylko ty jesteś moją foczką.
-Naprawdę jesteś głupi. - zaśmiała się melodyjnie.
-A ty jesteś..
-No jaka?
-Ładna.
-Czy to był sarkazm?
-Nie. Naprawdę jesteś ładna. - pocałowałem ją w policzek.
-Mam nadzieję, ty mój pasztecie. - zaśmiała się.
-Ej!
-No żartuję. - dała mi całusa w usta.
-Dobra, za takie coś ci wybaczam. - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją.
*Francesca*
-Diego?
-Tak skarbie?
-A czemu ty tutaj siedzisz zamiast się pakować? - zapytałam odwracając się do Hiszpana siedzącego na fotelu.
-A co? Przeszkadza ci moja obecność?
-Nie, ale nie zdążysz się spakować.
-Zdążę, zdążę. O mnie nie musisz się martwić.
-Dobra. - odpowiedziałam i zabrałam się za pakowanie potrzebnych rzeczy. Czyli krem do opalania, ręcznik, koc, wodę, klapki i okulary.
-Ej, Fran?
-Co jest Vils?
-Który strój wziąć? - pokazała mi jednoczęściowy w czarno-białe, poziome pasy i różowy dwuczęściowy w małe, białe kropeczki.
-Różowy. - odpowiedziałam.
-Ok. - wróciła do łazienki.
-A ty jaki strój zakładasz?
-Czarny dwuczęściowy w czerwone, małe kropeczki. - odpowiedziałam.
*Ludmiła*
-Fede?
-Tak?
-Może powiedzmy im, że nie jedziemy? - zapytałam, leżącego obok mnie bruneta.
-Ja pójdę, a ty tutaj zostań. - pocałował mnie w policzek i wyszedł. Po pokoju rozszedł się dzwonek telefonu. Podniosłam go z szafki i spojrzałam na wyświetlacz.
Lara
-Hejka. - przywitałam się.
-Hej! - pisnęłam. Okej coś się musiało stać.
-Co jest?
-Jestem w ciąży!
-To cudownie! - krzyknęłam ucieszona.
-Wiem.
-Boże, gratuluję.
-Dziękuję. Teraz tylko czekam na twojego bobasa.
-Lara! - oburzyłam się.
-No co? Fran mi powiedziała, że wczoraj na imprezie nieźle się bawiłaś z Fede.
-To nie twoja sprawa. Ja się nie interesuję, twoim życiem intymnym.
-No dobra, dobra.
-Ej, a piłaś wczoraj dużo? - zapytałam. No bo za dużo alkoholu może zaszkodzić dziecku.
-Nie, spokojnie, Piłam tylko soki.
-To dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
*Violetta*
-Hejka. Mogę wejść? - usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i już po chwili w pokoju pojawił się Fede.
-Jasne. - uśmiechnęłam się do niego.
-Co tam? - zapytała Włoszka, kończąc pleść warkocza.
-Bo my z Lu nie jedziemy.
-Czemu?
-Bo ją strasznie boli głowa.
-To my też nie jedziemy. Bo co to będzie za zabawa, bez was. - odpowiedział Diego.
-Nie wy jedźcie.
-Pojedziemy najwyżej jutro, jak jej przejdzie.
-Dobra.
-A teraz może wszyscy obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.
-To chodźcie do... - przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwiami.
-Burza jest! - pisnął Leon i wskoczył pod kołdrę.
-Kotek, ty się burzy boisz?
-Bardzo! - i nagle w całym pokoju rozległ się głośny trzask. Przez co Verdas pisnął. Zaczęliśmy się z niego śmiać. No ludzie, facet bojący się burzy?
*Ludmiła*
Gdzie jest Fede. Niech przychodzi szybciej, bo boję się burzy.
-Już jestem. - usłyszałam jego głos i od razu wyskoczyłam spod kołdry i przyległam do jego ciała. -Co się stało? - zapytał otulając mnie bardziej.
-Burza jest. - szepnęłam.
-Boisz się?
-Tak, odkąd pamiętam zawsze się jej bałam.
-No już spokojnie. - wziął mnie na ręce i położył na łóżku. -Za chwilę przyjdą dziewczyny i chłopaki, i będziemy oglądać film.
-A czemu za chwilę?
-Bo muszą Verdasa wyciągnąć z łóżka.
-A co mu się stało?
-Boi się burzy. - zaśmiał się.
-Ej, nie śmiej się. Bo ja też boję się burzy. - oburzyłam się.
-Ale on jest facetem, a ty dziewczyną. - odpowiedział i położył się obok mnie.
-No też racja. - również się zaśmiałam, ale zaraz śmiech zamienił się w pisk, bo po pokoju rozszedł się głośny grzmot.
-No chodź tutaj. - rozłożył ramiona. Bez wahania przyległam do niego całym ciałem. -Spokojnie, jestem tutaj z tobą. - pocałował mnie w czoło.
------------
Rozdział nawet mi się podoba.
Ale uważam, że jest taki trochę zagmatwany.
I mam nadzieję, że długość wam odpowiada :D
Kocham♥♥
Ola.