"Naciste para ser real no Perfecta"
~Lodovica Comello ♥
Perspektywa Ludmiły:
Z pięknego snu wybudził mnie dzwoniący budzik. Wyłączyłam uciążliwe urządzenie i odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała. Włożyłam nogi w zimne kapcie i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Obwinęłam ciało fioletowym ręcznikiem. Podeszłam do szafki z której wyciągnęłam suszarkę. Podłączyłam urządzenie do prądu i zaczęłam suszyć swoje długie, blond pasemka. Po około 10 minutach były już całkowicie suche i mogłam już wyłączyć suszarkę z prądu. Położyłam ją na swoje miejsce, a świeżo wysuszone włosy związałam jaskraworóżową gumką, którą wygrzebałam ze swojej kosmetyczki.
Do pokoju wróciłam w samym ręczniku, który wciąż miałam na sobie. Podeszłam do komody, z której wyciągnęłam bieliznę. Potem podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam szare dresy i jakąś bluzkę z nazwą All Time Low.
Wróciłam do łazienki i ubrałam się w ciuchy. Do imprezy urodzinowej zostało jeszcze około 7 godzin, więc mogę jeszcze poleniuchować.
Skierowałam się do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie.
-Hej. - przywitałam się z chłopakiem, który siedział przy blacie i zajadał kanapkę.
-Cześć. - odpowiedział zaspany.
Miał na sobie bluzkę z mocno wyciętymi pachami, a na niej widniał napis "Nirvana". Na nogach miał czarne rurki z dziurami na kolanach.
Zauważyłam, że bardzo lubi je nosić. Tak samo jak bluzki z Nirvany albo Green Day'a.
-Zrobiłem kanapki, jak chcesz to weź sobie. - podsunął talerz, na którym znajdowały się cztery kanapki z serem, sałatą i pomidorami.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce naprzeciw niego.
Wzięłam do ręki jedną kanapkę i zaczęłam ją spożywać.
-Dzisiaj są urodziny Vittorii? - zapytał popijając herbatę.
-Tak, na 17, więc mamy jeszcze sporo czasu. - odpowiedziałam wycierając okolice ust. -I dzięki za śniadanie.
-Od kiedy jesz tylko jedną MAŁĄ - dał nacisk na "małą". - kanapkę?
-Nie jestem za bardzo głodna. - wzruszyłam ramionami.
Podeszłam do czajnika i wzięłam go do ręki. Podeszłam do kranu i nalałam trochę wody. Odłożyłam z powrotem urządzenie na miejsce i włączyłam, aby zagotować wodę.
-Co będziemy robić przez te kilka godzin? - zapytałam opierając się o blat.
-Dzisiaj przyjeżdżają do mnie przyjaciele z Australii. - poinformował mnie. -Muszę ich odebrać z lotniska.
-O to fajnie. - uśmiechnęłam się.
-I będą nocować u nas. Zostają tylko na tydzień, więc chyba jakoś wytrzymamy. - uśmiechnął się.
Kiedy woda się zagotowała wyciągnęłam z szafki biały kubek w czerwone serduszka, a z pojemniczka truskawkową herbatę. Wsadziłam saszetkę do kubka i zalałam to wrzącą wodą.
-Mogę jechać z tobą? Czy się nie pomieścimy? - usiadłam znowu naprzeciw niego z herbatą w ręce.
-Zmieścimy się. Możesz jechać. - dokończył pić herbatę, a pusty kubek wstawił do zlewu. -Za dwie godziny dopiero lądują, więc mamy jeszcze trochę spokoju.
-Spokoju?
-Zobaczysz jak przyjadą. - zaśmiał się.
-Mam rozumieć, że oni są jacyś nienormalni?
-Nie, są po prostu debilami. - zaśmialiśmy się.
~*~
-Ludmiła szykuj się! Za pół godziny jedziemy! - usłyszałam krzyk blondyna.
Podniosłam się z fotela, na którym aktualnie siedziałam i czytałam książkę.
-Już! - odkrzyknęłam i podeszłam do szafy.
Wyciągnęłam z niej jasne jeansy i biały, luźny sweterek. Z ciuchami w ręce poszłam do łazienki się przebrać. Szybko ściągnęłam koszulkę i zastąpiłam ją swetrem, to samo zrobiłam z dresami. Z kosmetyczki wyjęłam podkład i puder. Nałożyłam cienką warstwę makijażu i pomalowałam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać moje włosy. Postanowiłam, że zostawię rozpuszczone. Chwyciłam do ręki szczoteczkę do zębów i zaczęłam myć moje równe, białe zęby.
-Ludmiła! - usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
-Już idę. - powiedziałam z buzią pełną pasty, przez co rozprysnęła się na lustrze. -Dwie minuty. - powiedziałam wypluwając białą pastę.
-Czekam w samochodzie.
Wytarłam buzię i spojrzałam jeszcze w lustro. Naprawdę trzeba być mną, żeby najpierw się pomalować, a później myć zęby. Poprawiłam szybko makijaż i wyszłam z łazienki. Z łóżka wzięłam torebkę i telefon, który wylądował w tylnej kieszeni moich spodnie.
Pod drzwiami założyłam moje białe, krótkie conversy i wyszłam z domu uprzednio go zamykając. Podeszłam do czarnego mustanga i zajęłam miejsce pasażera.
-Możemy jechać. - uśmiechnęłam się zapinając pas bezpieczeństwa.
-Okej. - odpalił silnik i wyjechał z podjazdu.
~*~
-Jak wyglądają? - zapytałam wchodząc na teren lotniska.
-Co? - zapytał.
-Pomogę ci ich szukać. - wywróciłam oczami.
-Aaa. - pokiwał głową. -Michael ma czerwone włosy, Calum wygląda jak Azjata, ale nim nie jest, no i ma ciemniejszą karnację. A Ashton to blondyn z krótkimi lokami.
-Tam idą. - wskazałam na trójkę chłopaków.
Calum miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach (tak samo jak reszta) i koszulę w kratę. Michael miał czarną koszulkę z napisem "Idiot". Ashton miał białą koszulkę z mocno wyciętymi pachami.
Widzę, że takie koszulki i spodnie z dziurami, które uciskają ich przyrodzenie, są ich ulubieńcami.
-Siema. - przywitali się uściskami.
Luke był z nich najwyższy, a najmniejszy był Ashton.
-Hej. - podszedł do mnie blondyn.
-Cześć. - odpowiedziałam trochę nieśmiało.
-To Ludmiła, mieszka ze mną.
-Hej! Michael jestem! - krzyknął kolorowy i podał mi rękę.
Uścisnęłam ją lekko i uśmiechnęłam się.
-Ashton. - przedstawił się blondyn.
-Calum. - uśmiechnął się nie Azjata.
Kurczę, on serio wygląda jak Azjata.
-Miło mi. - uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Dobra chodźcie, bo za niedługo Lu musi iść na urodziny.
-To ty nie idziesz? - zapytałam kierując się w stronę auta.
-Muszę siedzieć z tymi idiotami. - wskazał głową do tyłu.
-Wypraszam sobie. Ja nie jestem idiotą. - powiedział Calum.
-Cal nie oszukujmy się, jesteś. - powiedział Ashton i wszyscy się zaśmiali.
-Mogą iść przecież z nami, nie przyjechali tutaj żeby siedzieć w domu. - oparłam się o drzwi czarnego samochodu.
-Vittoria ich nie zaprosiła, z resztą mnie też.
-Och, ale możecie pójść ze mną jako osoby towarzyszące.
-Aż czwórka? - zapytał brunet.
-Czemu nie. - zaśmiałam się i weszłam do samochodu od razu, kiedy drzwi zostały otworzone.
-Calum bierz tą dupe! - krzyknął czerwony.
-Spieprzaj Mike, nie moja wina, że tutaj jest tak mało miejsca.
-Uspokójcie się. - westchnął Ash.
-Zejdź z mojej ręki! - pisnął "Azjata".
-To ty ją położyłeś, tam gdzie ja siadam. - wystawił mu język.
-Gorzej niż dzieci. - skomentowałam i odwróciłam się w stronę przedniej szyby.
-Już wiesz co ja musiałem przeżywać. - zaśmiał się blondyn.
~*~
Umyta wyszłam z łazienki. Z komody wyciągnęłam świeżą bieliznę, a z szafy czerwoną sukienkę, z rozkloszowanym dołem i koronkowymi plecami. Wróciłam do łazienki i ubrałam się w nią. Podeszłam do lustra i zaczęłam robić makijaż. Korektorem przykryłam niedoskonałości, policzki przypudrowałam różem, przy oczach zrobiłam kocie kreski, a rzęsy potraktowałam tuszem. Usta musnęłam jeszcze krwistoczerwoną szminką i byłam prawie gotowa. Musiałam tylko jeszcze zakręcić włosy, co zajęło mi 10 minut.
Gotowa wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Z pod łóżka wyciągnęłam czarne, lakierowane szpilki. Włożyłam je na nogach i poprawiłam sukienkę. Wzięłam jeszcze małą torebeczkę, do której wsadziłam chusteczki, portfel, klucze, szminkę, lusterko i telefon. Niby mała, a jednak pojemna.
Wyszłam z pokoju i powoli poszłam do salonu, w którym już czekali gotowi chłopcy.
-Już. - powiedziałam.
Na zawołanie cała czwórka wstała i stanęła przede mną. Luke miał na sobie te same spodnie i koszulę w czerwoną kratę, muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Ashton miał te same spodnie i również koszule, tylko w czarną kratę. Michael i Calum mieli na sobie czarne rurki bez dziur i białe koszulki z wyciętymi pachami.
-No to idziemy. - powiedział Ashton i razem z chłopakami ruszyli do wyjścia.
-Ładnie wyglądasz. - podszedł do mnie Luke.
-Dziękuję. - zarumieniłam.
-Chodźmy. - podał mi rękę, którą od razu chwyciłam.
________________
Ok, ten rozdział nawet mi się podoba :))
I by były już urodziny w tym rozdziale, ale coś mi się wymyśliło i 3/4 Sos'ów przyjechało :D
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba :)
I przepraszam za jakieś pomyłki :))
ILY♥